Holender rozpoczyna misję w Zagłębiu. Na początek Korona!
LUBIN. - Mieliśmy tylko cztery treningi, to bardzo krótki okres. Ciężko pracowaliśmy razem z całym sztabem. Zmiany, które zaszły w ostatnim czasie w klubie nie dotyczą tylko personaliów, ale też sposobu pracy. Zawodnicy mieli sporo nowych sytuacji do przyswojenia. Robimy wszystko co w naszej mocy by jak najlepiej przygotować zespół - mówił na piątkowym spotkaniu z mediami szkoleniowiec KGHM Zagłębia Lubin Ben van Dael.
To właśnie Holendrowi powierzono misję wyprowadzenia jedenastki Miedziowych z ligowej niemocy. Okazją jest niedzielny mecz z Koroną Kielce( 15.30).
- To nie pierwszy raz kiedy zostałem szkoleniowcem pierwszego zespołu, więc nie jest to dla mnie wyjątkowa sytuacja. Nie wierzę w to, że zawodnicy nie chcą grać i wygrywać. Nie widzę też problemu w sferze mentalnej. Chodzi o sposób gry, taktykę i mądrość podczas meczu. Musimy ich wiele nauczyć i wiemy nad czym pracować w najbliższych tygodniach. Nie nauczymy ich pasji do gry. To musimy im to tylko przypomnieć, bo ostatni mecz zagraliśmy jak dzieci - rozpoczął szkoleniowiec KGHM Zagłębia. - Jakub Mares jest bardzo silny psychicznie, rwie się do gry, ale nie jest jeszcze gotowy by wystąpić w tym meczu. Na razie trenuje indywidualnie w mniejszej grupie zawodników. Jeśli chodzi o personalia, mecz z Koroną zaczniemy jedenastką, która ma największe szanse na zwycięstwo w 14. kolejce.
- Taka jest piłka nożna i wszystko jest w niej możliwe. Nie spodziewałem się tego [podjęcia pracy w KGHM Zagłębiu jako I trener - dop. red.], bo nie w takim charakterze zostałem tu zatrudniony. Przyszedłem po to by wspierać i ulepszać akademię. Sytuacja tego jednak wymagała, a ja podjąłem się tego wyzwania. Będę pracował z drużyną do okresu świątecznego - dodał 53-letni Holender.
- Byłem asystentem pierwszego trenera w VVV Venlo oraz Fortunie Sittard. Po tym czasie zaproponowano mi stanowisko pierwszego trenera Fortuny. Współpraca układała się dobrze, po pół roku dostałem propozycję trzyletniego kontraktu. Podpisałem go, dostałem zaufanie od zarządu, ale wówczas do gry wkroczył nowy inwestor z Turcji, który po kilku słabszych meczach postanowił pożegnać się ze mną i zatrudnił swojego trenera, a wraz z nim 10 zawodników. To był bolesny moment. Wtedy zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle chciałbym być dalej trenerem.
- Pracowałem z trenerem Mariuszem Lewandowskim przez tydzień jako jego asystent, ale poznaliśmy się dużo wcześniej, bo podczas turnieju BigSix. Już wtedy przeprowadziliśmy ciekawą rozmowę. Przez ostatni tydzień dużo rozmawialiśmy o przygotowaniach i taktyce, problem był w tym, że zawodnicy dobrze prezentowali się na treningach, ale nie potrafili przełożyć tego na spotkania ligowe. Odkąd trener Lewandowski jest poza klubem, mieliśmy kontakt SMS-owy - powiedział trener "Miedziowych".
- Gdy pierwszy raz wszedłem do szatni, przypomniałem zawodnikom czasy, gdy byli dziećmi. Wtedy każdy z nich marzył, żeby być profesjonalistą i grać na najwyższym poziomie. Muszą cały czas zwracać na to uwagę i szanować miejsce, gdzie znajdują się teraz. W tym tygodniu widzę w nich 100% zaangażowania. Każdy z nich chce się uczyć i to na pewno zaprocentuje. Musimy mieć świadomość tego, że będą robić błędy i na treningach i w meczach, przecież oni też są ludźmi. Jeżeli jednak te błędy będą robione z głupoty, nie będę tego akceptował - odpowiedział szkoleniowiec na pytanie dotyczące piłkarzy.
- Wszystko zależy od wyniku na koniec spotkania, więc minimalny stres zawsze się pojawia. Jednak trener to ostatnia osoba, która może go pokazać. Mamy wpływ na przygotowanie zawodników do meczu i wykorzystamy każdą chwile, by wszystko dopracować. Nie wszystko da się jednak przewidzieć, a sytuacje na boisku zmieniają się dynamicznie. Nie można przewidzieć czy napastnik za każdym razem umieści piłkę w siatce. To jest piłka nożna - zakończył Ben van Dael.
Fot.Tomasz Folta/Zagłębie Lubin