Leciejewski nie składa broni
LUBIN. „Verdens beste keeper” przypomni o sobie? Piotr Leciejewski nie zamierza składać broni i chce wywalczyć stałe miejsce w bramce Miedziowych... Otworzył i zamknął rok 2018 na stadionie Zagłębia, chociaż nie zagrał nawet dwóch pełnych meczów w ekstraklasie. Miedziowi z nim w składzie zdobyli 0 (zero) punktów i zanotowali 5 straconych bramek. Liczby wyglądają dramatycznie, ale nie są miarodajne...
Skontaktował się ze mną dziennikarz poczytnej norweskiej gazety, chcący zweryfikować swoje informacje, że kilka skandynawskich klubów chętnie widziałoby Piotra Leciejewskiego u siebie. Nie potrafiłem za bardzo pomóc, zaproponować „barterowo” żadnej rewelacji, przekazać mogłem jedynie stanowisko klubu, że bramkarz jest piłkarzem Zagłębia i niebawem zacznie przygotowania do rundy wiosennej.
O Leciejewskim w Norwegii pamiętają, cenią go, wielu nie rozumie, jak tak dobry bramkarz mógł przepaść w polskim klubie, który nie jest zaliczany do topowych. Pamiętam, że zwłaszcza na początku, sporo musiałem tłumaczyć, że to nie słabość Leciejewskiego jest powodem, tylko super forma Dominika Hładuna, który nie dawał najmniejszych powodów, aby idol kibiców SK Brann zajął jego miejsce.
Układ na początku roku był przecież klarowny: Leciejewski się melduje, Polacek odmeldowuje, Forenc z Hładunem walczą o bycie dublerem dla bohatera z Bergen. Aż tu nagle... uraz Leciejewskiego po meczu z Legią, Hładun wskakuje do bramki i swoją postawą udowadnia, że miejsce mu się należy.
Biorąc pod uwagę lubińską historię Piotra Leciejewskiego, musi ona generować u niego gigantyczny niedosyt. Znający się na swoim fachu bramkarz z budzącym respekt CV, świetną reputacją wypracowaną w Norwegii nie dostaje okazji potwierdzenia swojej sportowej klasy. Nie ma za bardzo sposobności, aby to zrobić. Po meczu z Legią, który nie był jego fenomenalnym występem, ma zagrać w Płocku, ale na treningu doznaje urazu, później zdarza mu się nie siadać nawet na ławce rezerwowych! Niedawna jedynka ma ranking 3-4, to musi boleć... Nawet, kiedy chciał być w rytmie meczowym i grać w rezerwach, to potrafił skończyć mecz po 5-ciu minutach w wyniku groźnie wyglądającego urazu. Jak tu wierzyć, że dokonało się dobrego wyboru?
Prozaicznie, bardziej niż Leciejewski rywalizację przegrał, wygrał ją Dominik Hładun. Doświadczony goalkeeper, padł ofiarą świetnej postawy młodego lubinianina. Wszystko wskazuje, że wiosną obaj bramkarze, po raz kolejny, stoczą rywalizację o bycie pierwszym wyborem. Hładun nabrał pewności siebie, Leciejewski ma sporo do udowodnienia.