Martin Ševela: Przed nami wiele wyzwań
LUBIN. Jedenastka Zagłębia najwyraźniej "odżyła" pod wodzą nowego szkoleniowca... Słowacki szkoleniowiec jest już w Lubinie od kilku tygodni. Pod jego wodzą "Miedziowi" notują ostatnio ciekawą serię, co ma przełożenie na coraz wyższe miejsce w tabeli. Trener jednak tonuje nastroje podkreślając, że przed jego zespołem jeszcze dużo pracy. Zapraszamy na rozmowę z trenerem KGHM Zagłębia.
Trenerze, jesteśmy w trakcie przerwy reprezentacyjnej, gdzie liga nie gra. Wy jednak nie tracicie czasu?
- Od poniedziałku, tuż po meczu z Lechią normalnie trenowaliśmy. We wtorek i środę mieliśmy po dwie jednostki treningowe, a na czwartek i piątek zaplanowaliśmy po jednej. Weekend będzie wolny dla zawodników. Uznaliśmy ze sztabem, że pracowali bardzo ciężko w ostatnim czasie i drużynie należy się odpoczynek . Tuż po krótkiej przerwie spotykamy się ponownie w poniedziałek i zaczynamy już mikro cykl przed spotkaniem z Pogonią Szczecin.
Intensywność w ostatnich tygodniach dla Pana była duża – albo treningi, albo mecze. Jak Pan wykorzysta wolny czas w przerwie reprezentacyjnej?
- Rzeczywiście, od mojego przyjazdu do Lubina nie było jeszcze możliwości, aby pojechać do domu. Teraz będzie okazja i korzystając z możliwości wybiorę się do Bratysławy. Potrzebuję załatwić kilka spraw na Słowacji. To będzie też dobry moment żeby trochę się zrelaksować. Spędzić czas z rodziną, oczyścić umysł i pełny energii wrócić w poniedziałek do pracy.
Co w Pana przekonaniu zmieniło się najbardziej od momentu przejęcia drużyny?
- Myślę, że dobre wyniki pomogły zawodnikom bardziej uwierzyć w siebie. Poczuli, że mogą być w pierwszej ósemce. Mam taki styl, że podczas zajęć staram się przekazać im cenne wskazówki, a oni reagują na to pozytywnie. Ma to również przełożenie na postawę boiskową w meczu. Małymi krokami będziemy chcieli przenosić założenia, które wypracowujemy podczas jednostek treningowych na boisko, w trakcie spotkań o stawkę. Widzę bardzo duży potencjał w tej drużynie, ale aby osiągać coraz lepsze wyniki należy codziennie ciężko pracować. Przed nami jeszcze wiele wyzwań, ale my się z tego cieszymy, bo to da nam okazję, aby pokazać piłkarską jakość.
Komplementuje Pan drużynę, ale czy jest ktoś kto Panu szczególnie zaimponował formą?
- Na pewno w niektórych przypadkach jest zauważalna zmiana na plus. Dokonaliśmy kilku zmian w składzie, ale my przede wszystkim wierzymy w tych chłopaków, którzy zostali w drużynie i oni to wiedzą. Mają potencjał i ważne jest to, aby oni też to czuli. Jeśli piłkarz poprze to ciężką pracą na treningach, to wówczas przychodzą efekty. Przykład Damjana Bohara, który znów gra na skrzydle i wykonuje ogrom pracy w przygotowaniach do meczu pokazał, że ma to duże przełożenie. Tak naprawdę mamy jakość na każdej pozycji, ale potrzebujemy, aby Ci zawodnicy, którzy ostatnio nie grają naciskali na tych z pierwszego składu. Zmiany w składzie zawsze są możliwe i rezerwowi muszą być cierpliwi. Wymagamy, aby każdy ciężko pracował na treningu i kiedy nadejdzie ten moment, w którym pojawi się na boisku, to musi być na to przygotowany.
Czy trener jest zdziwiony jak bardzo wyrównana jest nasza liga?
- Myślę, że to jest całkiem dobre dla rozgrywek. Każda drużyna tak naprawdę liczy się w walce o czołowe lokaty. Zrobisz dwa, trzy dobre wyniki i od razu idziesz w górę tabeli. Oczywiście, bardzo ważne jest, aby te punkty zdobywać regularnie, cały czas będąc w walce o górną ósemkę.
Będąc już tutaj na początku widziałem, że przykładowo ostatni w tabeli ŁKS Łódź gra naprawdę dobrą piłkę. To była dla mnie niespodzianka, że nie są w lidze wyżej. Zagłębie Lubin, w formie z ostatnich spotkań może grać z każdym jak równy z równym. Pokazały to mecze ze Śląskiem czy z Lechią Gdańsk.
Mimo wszystko, potrzeba jeszcze czasu i pokory. Zresztą, przed ostatnią kolejką raczej nikt by nie powiedział, że Raków wygra z Pogonią, a jednak im ta sztuka się udała. To też jest pozytywny bodziec do pracy. Dlatego staram się przekazać moim graczom, aby każdy mecz niósł za sobą radość z gry w piłkę. Żeby odnajdywali to zarówno w dryblingach jak i sprintach, czy założeniach taktycznych.
A to może powinno być tak, że każdy może wygrać z każdym, ale nikt nie może z Zagłębiem?
- (śmiech) Dobre pytanie. Chce przekazać swoim graczom, że jeśli już wyjdą na boisko, to aby nie kalkulowali. Niech nie liczą w myślach punktów, nie rozważają czy remis coś da. To mnie nie interesuje. Czy to będzie Legia, czy Lech czy inny silny przeciwnik, wymagam, aby grali zawsze o zwycięstwo. Oczywiście, zdarzy się, że przeciwnik będzie danego dnia lepszy i z nami wygra. Wówczas trzeba uścisnąć dłoń, pogratulować, ale tego poczucia, że graliśmy do końca o zwycięstwo nie może nam zabraknąć.
Gdzie jest największa różnica pomiędzy ligą polską a słowacką?
- Na pewno jest różnica jeśli chodzi o media. W Polsce każdy mecz jest transmitowany, a na Słowacji tylko wybrane. Dwa, trzy spotkania na kolejkę. Macie również dużo programów, w których na bieżąco analizuje się to, co działo się podczas spotkań Ekstraklasy.
Na pewno na plus Polski, to także stadiony i infrastruktura. Macie bardzo ładne obiekty, czego na Słowacji brakuje. W polskiej lidze jest wiele dobrych zespołów, czego brakuje w słowackiej. Tamtejsze trzy, cztery drużyny mogłyby rywalizować w Ekstraklasie.
Z drugiej strony polskie drużyny muszą wyrobić sobie większą renomę w Europie. Brakuje ich w rozgrywkach pucharowych – Lidze Mistrzów czy Lidze Europy. To bardzo ważne, aby kluby Ekstraklasy robiły dobrą reklamę waszej ligi na arenie europejskiej.
Czy trener spotkał się już ze wszystkimi w klubie? Był czas na rozmowy z dyrektorem akademii?
- Tak, spotkaliśmy się z władzami akademii, żeby porozmawiać o wspólnych działaniach. Wizja jaką mi przedstawili jest bardzo dobra. Wprowadzanie młodych zawodników, ich rozwój czy praca na treningach jest nakreślana według ciekawego planu, z którym ja się zgadzam. Byliśmy także ze sztabem na meczach czy drugiej drużyny czy młodszych roczników, aby sprawdzić jak wygląda potencjał młodych zawodników. Na pewno jest wielu ciekawych i zdolnych chłopców, muszą jednak ciężko pracować na swoje szansę. Podoba mi się także pozytywna atmosfera, która panuje w klubie. Ludzie są uśmiechnięci i widać, że pracują tutaj w określonym celu. Klub żyje piłką nożną. Jeśli będziemy wszyscy współpracować i dążyć do jednego celu, to wyniki przyjdą.
Wspomniał Pan, że rozmawiał z dyrektorem Hennym Lee odnośnie współpracy. Udało się poczynić jakieś ustalenia?
- Henny Lee pokazał mi jak pracuje cała akademia. Widziałem plany treningowe, rozkład drużyn czy poszczególnych gier. Została mi również przedstawiona metodologia pracy, która jak wiadomo jest holenderska. Nie będę ukrywał, że dla mnie to dobra wiadomość. Osobiście jest mi ona bliska, bo przecież dziewięć lat pracowałem w Trencinie, gdzie właścicielem był Holender. Nasza współpraca jest więc otwarta, prowadzimy z Hennym Lee dyskusję o utalentowanych graczach, którzy mogliby by być objęci specjalnym programem.
Zresztą, widzę wiele podobieństw pomiędzy metodyką pracy naszej akademii a tym, co zapamiętałem z Trencina.
Obecny sztab szkoleniowy jest taki polsko – słowacki, ale Wy chyba szybko złapaliście wspólny język. Było to szczególnie widać po zwycięstwie w Gdańsku.
- Język polski i słoweński są do siebie bardzo podobne, co na pewno nam pomaga. Bardzo ważny jest również charakter człowieka. Wraz z Ivanem przyszliśmy do klubu i spotkaliśmy ludzi, którzy są bardzo oddani swojej pracy. Cały sztab to prawdziwi profesjonaliści. Razem chcemy być jak rodzina i przenosić pozytywną energię na naszych zawodników. A i oni później inaczej funkcjonują, kiedy widzą, że z trenerem można i szczerze porozmawiać i czasem pożartować. Wówczas widać tą radość z gry, która z treningu przenoszą na mecze.
Trener zaraz po przyjściu zaproponował nietypową formę treningu – wyjście na paintball. Skąd taki pomysł?
- Wspólne wyjście jest zawsze formą budowania drużyny, scalania jej. Czasem trzeba dać zawodnikom coś innego niż typowa jednostka treningowa. Przykładowo, w zeszłym tygodniu zrobiliśmy zawody w siatkonogę. Zawodnicy spodziewali się cięższego treningu, a po przyjściu do klubu spotkała ich niespodzianka. Od razu pojawił się uśmiech, a i taka forma rywalizacji wyzwoliła wiele pozytywnych emocji. Właśnie na tej rywalizacji nam najbardziej zależy. Czy to będzie gierka czterech na czterech, czy w większych drużynach czy czasem mniejszych, zawodnicy zawsze mają czuć tego ducha rywalizacji. Skutkuje to później tym, że wychodząc na boisko oni już mają w sobie ten element podczas oficjalnego meczu. Chcą za wszelką cenę wygrać.
To już tak na koniec, jak trener spędza wolny czas poza klubem?
- Jestem jeszcze za krótko, aby zapoznać się dokładnie z miastem, choć kilkukrotnie byliśmy już ze sztabem na kolacji w restauracji. Będzie jeszcze czas na zwiedzania. Kiedy mam trochę wolnego, to chodzimy na przykład ze sztabem na siłownię. W domu zaś staram się wyciszyć, zadzwonić do rodziny, bo jeszcze jestem tutaj sam. Zbieram również informacje, bo mam Canal + i oglądam rozgrywki. Ma to także dodatkowe korzyści, bo słucham po polsku, więc i przy okazji uczę się waszego języka.
Dziękuję za rozmowę.