Policjanci w piekle Runmageddonu
LUBIN. Po raz pierwszy o szalonym duecie z nieformalnej grupy biegowej RunAttack pisaliśmy w ubiegłym roku, kiedy to Łukasz Leśniak i Drogosz Andrzejewski postanowili spędzić Majówkę w dość niekonwencjonalny sposób, czyli pokonując trasę Runmageddonu Ultra. Niestety, wówczas ta sztuka udała się tylko pierwszemu z nich, ponieważ Andrzejewski z powodu kontuzji odniesionej na trasie wylądował w szpitalu, ale od razu zapowiedział powrót i zaliczenie tego morderczego biegu. Lubinianin nie rzucał słów na wiatr, ponieważ w ubiegłym tygodniu duet policjantów po raz kolejny stanął na starcie Runmageddonu, tym razem ze szczęśliwym finiszem!
- Nie ma już nic ponad Runmageddonem Ultra. To takie pełne spełnienie dla ekstremalnych biegaczy. Dzisiaj dystans pokonał tylko Łukasz, ale już wiem, że w najbliższej edycji, która odbędzie się za rok zrobię kolejne podejście! – powiedział po ubiegłorocznej próbie Drogosz Andrzejewski i słowa dotrzymał.
W poprzedni weekend reprezentanci grupy RunAttack zameldowali się w Beskidach by po raz drugi stoczyć nierówną walkę z siłami natury, stu czterdziestoma wymyślnymi przeszkodami oraz pieklenie trudnym dystansem 42 kilometrów.
- Wybiła 5:00, a my już w drodze do piekła! Wieje, zimno – witamy w Beskidach. Cel jest prosty, za wszelką cenę zmazać zeszłoroczną plamę, ale już wiemy, że będzie mega ciężko! – relacjonowali tuż przed startem.
Ostatecznie cel udało się osiągnąć choć było niezwykle ciężko, jeszcze ciężej niż przed poprzednio. Podobnie jak przed rokiem, biegacze mieli do pokonania dwie pętle liczące po 21 kilometrów, co należało przebyć w maksymalnym czasie dwunastu godzin.
- Spodziewaliśmy się, że będzie ciężej niż przed rokiem w Myślenicach, gdzie startowaliśmy w maju. Teraz przyszło nam rywalizować podczas jesieni. Jesieni w pełnej krasie, z wiatrem, deszczem i wszechobecnym błotem. Przy takiej aurze myśl, że będzie trzeba biec w mokrych ciuchach z pewnością nie dodawała motywacji, a od piętnastego kilometra byliśmy właściwie cali przemoczeni. Nieco dalej mieliśmy jedną z przeszkód, nazwaną Aquaparkiem, która polega na zjechaniu do basenu. W połowie trasy zaczęliśmy myśleć nad rezygnacją, ale Łukasz się uparł i w kocach termicznych zaczęliśmy drugą pętlę. Na niej więcej maszerowaliśmy, omijając przy tym niektóre przeszkody, głównie te wymagające silnego chwytu, bo wychłodzone ciało odmawiało posłuszeństwa, ale głównym celem było pokonanie pełnego dystansu i to nam się udało! – cieszy się Drogosz Andrzejewski.
Ostatecznie nieznacznie lepszy z duetu godnie reprezentującego nasz region był Łukasz Leśniak, który na mecie zameldował się z czasem 9:48:18, co dało mu 104 miejsce, natomiast Drogosz Andrzejewski był dwie lokaty niżej notując czas 9:50:48.
Obaj mogą o sobie powiedzieć, że są spełnionymi biegaczami ekstremalnymi, ponieważ Runmageddon Ultra, to najwyższa półka w tym sporcie. Spełnienie nie oznacza jednak sytości i spoczywania na laurach, bo jak zapowiedział Drogosz Andrzejewski – w przyszłym roku planuje narobić trochę szumu!