B. Slisz przed meczem Miedziowych z Lechem Poznań
LUBIN. Opadł już kurz po "zakrztuszeniu się szczecińskim paprykarzem".... W piątek przed Miedziowymi kolejne ciężkie wyzwanie - mecz z Lechem. Piłkarze Lecha Poznań już kilka lat czekają na domowe zwycięstwo z "Miedziowymi", ponieważ ostatnie miało miejsce w sezonie 2015/16. Wówczas to w ramach 20. kolejki ligowej zawodnicy trenera Jana Urbana pokonali Zagłębie 2:0, a trafienia zaliczyli ponownie Kasper Hamalainen i Szymon Pawłowski, ale już dla odpowiedniego zespołu. Od tego starcia minęły prawie cztery lata i w tym czasie lechici w meczach domowych z lubinianami dwukrotnie zremisowali i dwukrotnie przegrali... Nie mamy nic przeciwko trzeciej wygranej Miedziowych w Poznaniu w piątkowy wieczór.
Podobnego zdania jest Bartosz SLISZ z jedenastki Zagłębia.
Ostatnie spotkanie przeciwko Lechowi Poznań, w którym grałeś, rozegrane zostało w maju 2019. Wówczas padł remis 1:1. Ma to jeszcze jakieś przełożenie na to, co czeka nas w piątek?
- Nie, myślę, że nie ma przełożenia. Choć w Lechu trener się nie zmienił, to jednak dziś jest to całkiem inna drużyna. Z tamtego meczu dziś w składzie drużyny z Poznania mamy ze trzech, czterech zawodników? Zespół został odmłodzony i to, co było w tamtym sezonie dziś raczej nie ma znaczenia.
Lech Poznań przegrał swój ostatni, ligowy mecz z Legią Warszawa 2:1. Na was na pewno wyjdą mocno zmotywowani, będą chcieli pokazać się również z dobrej strony przed własną publicznością. Taka świadomość pomaga, bo presja niektórych paraliżuje czy bardziej jest to zawsze z tyłu głowy, że trzeba uważać?
- Myślę, że u nas w drużynie raczej nikt do tego aż tak nie podchodzi. Bardziej koncentrujemy się na tym, co my możemy zmienić. Należy pamiętać, że my także swój ostatni mecz przegraliśmy. Można więc powiedzieć, że także nasza motywacja będzie bardzo duża. Na pewno będziemy chcieli pokazać, że spotkanie z Pogonią było tylko wypadkiem przy pracy i stać nas na grę na najwyższym poziomie.
Jest ktoś kogo w Lechu możemy się szczególnie obawiać?
- Teraz bardzo dobrze zaczął grać Jakub Moder. Naprawdę dobrze sobie radzi. Patrząc choćby pod kątem jego pozycji na boisku, na pewno fajnie byłoby wygrać rywalizację w środku pola i pokazać, że jest się lepszym. Co ciekawe, on także jest młodzieżowcem, co na pewno dodaje smaczku całej tej rywalizacji. Jeśli oczywiście wyjdę na boisko, to zrobię wszystko, aby Zagłębie wygrało.
No właśnie, mecz z Pogonią był ósmym licząc Puchar Polski rozegranym przez Ciebie od początku do końca. Czujesz się już mocnym punktem tej drużyny?
- Na pewno dodaje to pewności, ale ciągle należy pamiętać o rywalizacji o miejsce w składzie. Czuję na plecach oddech choćby mojego kolegi z kadry – Łukasza Poręby (śmiech). Trener na pewno w którymś momencie będzie chciał rotować składem i trzeba mocno trenować, aby dawać argumenty na boisku.
W tym sezonie często decydujesz się na strzał z dystansu. Ze Śląskiem po Twoim uderzeniu padła przepiękna bramka. Z Lechią zaś było bardzo blisko. Skąd takie decyzje?
- Obecnie gram trochę wyżej w boiskowym ustawieniu. Wcześniej grałem na pozycji numer sześć, teraz na pozycji numer osiem. Tych sytuacji do oddania strzału mam więc w meczach trochę więcej, co powoduje, że podejmuję próby.
Czy to jest element, który ćwiczyłeś przed sezonem?
- Myślę, że mam dobre uderzenie z dystansu, ale także trenerzy mi powtarzają, że częściej powinienem decydować się na strzał.
Zawsze się podkreśla po meczu, że Slisz dużo biega. A Ty nad czym starasz się pracować indywidualnie?
- Bardziej staram się podtrzymać dobrą formę. Nie koncentruje się specjalnie nad jakimś jednym elementem. Zależy mi, aby wahań formy było jak najmniej. Stabilna dyspozycja daje dobre występy i do tego trzeba dążyć.
Przed nami będzie przerwa na kadrę, zapewne dostaniesz powołanie – był czas żeby ostatnio porozmawiać z trenerem Magierą?
- Tak. Jak tylko mamy czas, to zawsze staram się zamienić kilka słów z trenerem Magierą. Nie ukrywam, takie rozmowy z selekcjonerem dużo mi dają, bo trener ma bardzo dużą wiedzę i potrafi ze swojej perspektywy trafnie ocenić pewne rzeczy.
Dostałeś już od trenera książkę „Szczęście czy fart”?
- Tak. Przy naszym pierwszym spotkaniu. Przeczytałem praktycznie od razu.
Przed Pogonią dostałeś nagrodę młodzieżowca miesiąca, co to dla Ciebie znaczy?
Na pewno jest to duża motywacja do dalszego rozwoju. Pokazuje, że to co robiłem do tej pory się opłaca i nadaje mojej sens mojej pracy. Chciałbym, aby nie skończyło się tylko na jednej nagrodzie, ale żeby z czasem przyszły kolejne. Wówczas będę wiedział, że podążam w dobrym kierunku.
Dziękuję za rozmowę.