Najbardziej przeżyłem odejście z Zagłębia
LUBIN. Rewelacją rundy jesiennej III grupy III ligi jest Carina Gubin. Drużyna z granicznego miasta jest na drugim miejscu w tabeli. Rozdziela rezerwy Śląska Wrocław i Miedzi Legnica, który będą walczyć awans na poziom centralny. Górnik Polkowice, który przez wielu upatrywany był, przed sezonem, jako jeden z kandydatów do awansu, traci do gubinian 13 punktów.
O sile Cariny, od kilku sezonów, stanowią także byli zawodnicy Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębia Lubin. Co ważne z perspektywy młodych piłkarzy, których kariera znalazła się „na wirażu”, historia pokazuje, że w Gubinie można znaleźć stabilizację. Jest szansa na regularne występy, można także dorobić do „boiskowych” apanaży, bo zawodnicy mogą podjąć pracę w firmie prezesa klubu. Można też się „odbudować” i trafić na centralny poziom rozgrywkowy….
Z pewnością na tej drodze jest były piłkarz Miedziowych Dominik Więcek, jeden z liderów drużyny z Gubina, który szczerze opowiedział o swoich piłkarskich losach w rozmowie dla e-legnickie.pl
Akademia KGHM Zagłębia Lubin to świetne miejsce dla piłkarskiego rozwoju. Trafił pan do Lubina z Victorii Wałbrzych, zaraz po szkole podstawowej. Jakie były kulisy tych przenosin?
Dominik Więcek: Znalazłem się w orbicie zainteresowań Zagłębia Lubin i Lechii Dzierżoniów. W Lubinie byłem na dwuetapowych testach. Po nich mój tato odebrał telefon z Lubina, że zostałem przyjęty do Akademii Zagłębia. W tamtym momencie to było, dla mnie, spełnienie największego marzenia!
Jak z perspektywy czasu ocenia pan ten ruch? Treningi, szkoła, bursa…
Z perspektywy czasu muszę przyznać, że jednak za wcześnie wyjechałem. Rozłąka z rodzicami w wieku 13 lat, była ciężkim przeżyciem. Nie czułem się dobrze poza domem, a w Lubinie mieszkałem przecież w bursie. Początek, nie był dla mnie łatwy. Jeśli chodzi o szkołę, to nie miałem w niej żadnych problemów, a treningi to była wielka przyjemność i odskocznia od tego, co było dla mnie przykre.
„Kopalnia talentów” to świetnie zapowiadający się format, do obejrzenia na YT, przygotowany przez medialną ekipę Zagłębia Lubin, przy współpracy z PZPN-em. Na początek interesująca rozmowa z Piotrem Zielińskim, ale zakładam, że w kolejnych odcinkach pojawi się jakiś bliższy pański kolega. Łukasz Poręba, Bartosz Białek, Bartosz Slisz, czy Kamil Piątkowski. Z nimi występował pan na boisku i dzielił szatnię. Który w nich w grupach młodzieżowych najlepiej rokował? Któremu przepowiadałby pan największą karierę?
Nie mam wątpliwości, że to Kamil Piątkowski najlepiej rokował. Jego warunki fizyczne, jego motoryka, a także czysto piłkarskie umięjętności sprawiały, że przewyższał każdego z nas. Szkoda, że nie dostał szansy w pierwszej drużynie. Jego potencjał dostrzegł Raków Częstochowa i tam jego kariera nabrała ogromnego rozpędu.
Ja osobiście bardzo wierzę w Łukasza Porębę i cieszę się, że jego kariera się rozwija. To mój serdeczny kolega, od czasów Akademii. Pamiętam, jak ciężko pracował, aby wywalczyć możliwość grę w pierwszej drużynie. Cieszę się, że potwierdził swoją wartość i kontynuuje karierę zagranicą.
Mam świadomość, że młodzi piłkarze w lubińskiej Akademii, wierzą, że piłkarski świat musi stanąć otworem. Jak to często bywa, życie weryfikuje i plany i marzenia.
Pan trenował z pierwszą drużyną, kiedy drużynę prowadzili: Ben van Dael i Martin Ševela. Do tego regularne występy w rezerwach Miedziowych i nagle zostaje pan bez klubu. Dlaczego odszedł pan z Zagłębia i jak to się stało, że znalazł się w Gubinie?
Po awansie z rezerwami Zagłębia do II ligi, wydawało się, że kontrakt ze mną zostanie przedłużony. Zmieniły się jednak pewne okoliczności, które sprawiły, że do tego nie doszło. Szukałem klubu i jednocześnie trenowałem w Lubinie, na co się zgodzono. Carina Gubin była mną najbardziej zainteresowana. Dzwonił do mnie trener Piotr Leciejewski i bardzo namawiał, żebym przyszedł do Gubina.
Nie mogę nie dopytać. Jak pan sobie radził z faktem, że „wczoraj” ocierał się pan o granie w Ekstraklasie, a „dzisiaj” jest pan na czwartym rozgrywkowym poziomie?
Nie odczułem tego w ten sposób, bo wprawdzie zdarzało mi się trenować z pierwszą drużyną, ale jednak grałem głównie w trzeciej lidze. Zaliczyłem też występy w drugiej lidze w barwach Sokoła Ostróda, gdzie byłem wypożyczony. Najbardziej przeżyłem odejście z Zagłębia, to było najgorsze. Pustka, niepewność i problemy finansowe na horyzoncie, bo oszczędności szybko topniały. Przyzwyczaiłem się do niezależności i nie wyobrażałem sobie, że musiałbym prosić rodziców o wsparcie. To były problemy, a nie to, że trafiam do 3 ligi, którą znałem, bo w tej lidze graliśmy i zrobiliśmy z Zagłębiem II Lubin awans do 2 ligi.
Przykłady pańskich kolegów, którzy także byli w Zagłębiu: Kacpra Laskowskiego, czy Jakuba Rysia pokazały, że W Gubinie także można się wypromować, co chyba jest mobilizujące? Pan wydaje się być na tej drodze, po świetnej jesieni. 17 meczy w lidze, 5 bramek, 7 asyst, do tego asysty drugiego stopnia. Czas na zmianę otoczenia?
Nie wiem, czy fakt, że chłopaki zmienili barwy był mobilizujący, czy bardziej dołujący ( śmiech), że to nie ja zostałem doceniony. Była możliwość, że także zmienię barwy, bo testowała mnie Odra Opole, ale ostatecznie nie podpisałem tam umowy. Tutaj znowu muszę podreślić rolę trenera Leciejewskiego, który mówił, żebym nie szukał niczego na siłę, tylko spokojnie trenował i grał, bo zdążę się wypromować i odjeść. Muszę przyznać mu rację, bo chciałem „na siłę” zmienić klub. W Gubinie czuję się komfortowo dzięki trenerom: Kopernickiemu i Leciejewskiemu, którzy obdarzyli mnie dużym zaufaniem. Wiem, że swoją postawą zapracuję, na oferty z innych klubów.
„Zagłębie Gubin”, tak żartujecie, prawda? Przez ten klub przewinęło się wielu piłkarzy z AP KGHM Zagłębia. Jakie stworzono tam warunki do gry i dalszego rozwoju?
(śmiech) Mi się bardziej podoba Zagłębie III Lubin. Zgadza się, jest nas, zawodników z przeszłością w Akademii, całkiem sporo. Dostaliśmy w Gubinie możliwość grania, to jest bardzo ważne. Infrastruktura treningowa, wiadomo, nie dorównuje Zagłębiu. W Gubinie robią co mogą, żeby stworzyć nam najlepsze warunki do treningu i odnowy, ale pewnych rzeczy nie przeskoczą. Klub wywiązuje się ze swoich zobowiązań, nie można narzekać, żadnych opóźnień w wypłatach, wszystko regulowane na czas. Zawodnicy mają też możliwość pracy w firmie prezesa Iwanickiego, która produkuje meble. Także pracuję w Gubinie, ale w innej branży. Odpowiadam za pakowanie i wysyłkę artykułów do telefonów komórkowych.
W zeszłym roku Carina Gubin drżała o utrzymanie do ostatniej kolejki, mimo, że byliście rewelacją Pucharu Polski. Runda jesienna obecnego sezonu była świetna w waszym wykonaniu. Jesteście na drugim miejscu w tabeli. Skąd ten skok jakościowy?
W poprzednich sezonach odchodzili zawodnicy, którzy stanowili trzon zespołu. Po ostatnim sezonie, zarządowi udało zatrzymać się trzon drużyny i dokonać wartościowych wzmocnień, które podniosły jakość Cariny i poprawiły rywalizację. Carina ma potencjał a miejsce w tabeli pokazuje, jak duży.
Proszę coś powiedzieć o filozofii trenera Kopernickiego, która „przełożona” na boisku daje tak świetne efekty.
Trener Kopernicki chce żebyśmy grali ofensywną piłkę. Budujemy akcję od bramki, presujemy wysoko, bardzo duży nacisk jest, abyśmy utrzymywali się przy piłce. Jesteśmy też dobrze przygotowani fizycznie. Bardzo mi ten styl odpowiada. Trenerzy dają mi dużo swobody w działaniach, cieszę się, że swoją grą i „liczbami” mogę odpłacić to zaufanie
Dużo bramek strzelacie po stałych fragmentach gry. Czy to rzuty z autu, czy różne, czy wolne. To zmora waszych przeciwników.
Mamy dużo wariantów rozgrywania stałych fragmentów. Po analizie rywala, dopasowywane są dane warianty rozgrywania stałych fragmentów pod przeciwnika z którym gramy.
Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia: Carina Gubin