Tratnik drugi na etapie i w generalce
Jan Tratnik był bliski zwycięstwa na drugim etapie Czech Cycling Tour, przegrywając jedynie z Samem Bennettem. Dzięki mocnemu finiszowi Słoweniec awansował na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Od razu po starcie zawodnicy zmierzyli się z pierwszym podjazdem, więc załapać się do ucieczki nie było łatwy. Sztuka ta udała się Danielowi Lehnerowi (Team Felbermayr - Simplon Wels), Kasperowi Asgreenowi (Team Veloconcept), Andrijowi Vasylyukowi (Kolss Cycling Team) i Niccolo Salviettiemu (Sangemini - MG.Kvis). Asgreen nie utrzymał tempa swoich towarzyszy z ucieczki, odpadając mniej więcej w połowie dystansu. Pozostała trójka jechała równym tempem, ale została doścignięta 36km przed metą, zaraz przed ostatnią premią lotną, usytuowaną na linii mety w miejscowości Frydek Mistek. Drugie miejsce wywalczył tam Jan Tratnik, zdobywając 2 sekundy bonifikaty. Chwilę później uformowała się kolejna ucieczka, tym razem dwuosobowa - Michael Kukrle (Elkov - Author Cycling Team) i Alessandro Tonelli (Bardiani-CSF) - ale oni również zostali schwytani. - O wszystkim zadecydował masowy finisz, jednak nie był to typowy pojedynek sprinterów. Finałowe metry prowadziły lekko pod górę, po kostce brukowej. „Pomarańczowi” już kilka kilometrów przed metą usadowili się na czele grupy, zapewniając Janowi Tratnikowi świetną pozycję. Ten przełożył to na drugie miejsce na mecie, tylko za zwycięzcą Samem Bennettem (Bora-Hansgrohe). Po Tour de Pologne byłem wykończony, ale czekał mnie jeszcze start w mistrzostwach Europy. Po nich odłożyłem rower na trzy dni, by nabrać świeżości. Jak widać opłaciło się, bo już wczoraj czułem się bardzo dobrze. Nastawiałem się na dzisiejszy etap. Rano powiedziałem swojej dziewczynie, że będę walczyć o zwycięstwo - opowiadał Jan Tratnik. - Drużyna opiekowała się mną przez cały wyścig i w końcówce koledzy znakomicie mnie rozprowadzili. Bardzo chciałbym im za to podziękować. Świetnie było zobaczyć jak jesteśmy dobrze zorganizowani na finiszowych kilometrach. Popełniłem drobny błąd 500m przed kreską, bo już wtedy byłem na czele grupy. Straciłem impet, bo musiałem zwolnić, czekając aż ktoś inny rozpocznie sprint. Ostatecznie pokonał mnie Sam Bennett, ale wszyscy wiemy jakiej klasy jest to zawodnik - dodaje.