Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Daniela Kosińska - murawa to jej żywioł

POLKOWICE.  Piłka nożna kojarzona jest jako sport wyłącznie męski. To właśnie nazwiska najwybitniejszych piłkarzy, czy to na murawie czy też w kampaniach reklamowych malują obraz tej dyscypliny w taki właśnie sposób. Jednak znajdują się wśród nas przedstawicielki płci pięknej, które stawiają czoła krzywdzącym niekiedy stereotypom, bo przecież kobieta jest zbyt słaba, aby biegać za piłką przez 90 minut. Jedną z nich jest polkowiczanka - Daniela Kosińska. Swoją przygodę z piłką nożną zaczynała mając zaledwie 7 lat. Jej ogromna determinacja oraz wiara w spełnianie marzeń zaprowadziły ją do brytyjskiego klubu.

Daniela Kosińska - murawa to jej żywioł

Z Danielą Kosińską rozmawiała Marta Charymska.

Skąd się wzięło Pani zainteresowanie piłką nożną i dlaczego akurat pozycja na bramce?
Mój dziadek jest wielkim kibicem. Ogląda wszystkie możliwe mecze. Mój świętej pamięci chrzestny  był niemal na każdym meczu Górnika. Miał wielką kolekcję szalików z różnych drużyn na całym świecie. Jednak to z tatą spędzałam godziny na boisku  i to on poświęcał swój wolny czas na to by ze mną trenować, za co jestem bardzo wdzięczna. Gdy grałam z chłopakami momentalnie wysyłano mnie na bramkę, żebym tylko nie przeszkadzała. Strasznie mnie to denerwowało. Stwierdziłam, że jak już mam grać na tej pozycji, to chcę być w tym najlepsza.

Jak wyglądała Pani kariera sportowa?
Swoje początki rozpoczęłam z klubem Górnik Polkowice. Byłam tam jedyną dziewczyną i naprawdę nie jest to łatwe. Całe szczęście moja pasja i chęć stawania się lepszą była ponad wszelkie dogryzki. Niesamowicie wiele zawdzięczam Trenerowi Sebastianowi  Szymańskiemu, z którym do dnia dzisiejszego utrzymuję kontakt. Od zawsze bardzo mnie wspierał w tym co robię, za co jestem wdzięczna. Moim pierwszym typowo kobiecym klubem była UKS Bielawianka Bielawa, gdzie występowałyśmy na poziomie 3 ligi kobiet. Jedną z decyzji, które pomogły mi w dalszym rozwoju były przenosiny do AZS Wrocław, więc opuściłam dom i rodzinne miasto w wieku 14 lat. Tam miałam możliwość rozwijać się pod okiem najlepszej akademii bramkarskiej w Polsce. W wieku 17 lat, zdecydowałam się na odejście i wykonanie kolejnego kroku do przodu. Dostałam ofertę z ekstraligowego klubu ( najwyższa klasa rozgrywkowa kobiet w Polsce) AZS PSW Biała Podlaska.

Czy Pamięta Pani swój pierwszy mecz i uczucia, jakie wtedy towarzyszyły?
Rozegrałam ich tak wiele, że niestety ciężko mi sobie przypomnieć. Pamiętam za to swój pierwszy trening w klubie i pamiętam, że byłam przeszczęśliwa. Sprawiało mi to ogromną radość i nie myślałam o niczym innym, jak o piłce.

Czy kobiety chcące uprawiać ten sport zawodowo, faktycznie muszą ciągle coś udowadniać?
Decydując się na taki krok nie liczyłam na taryfę ulgową. Sport jest wymagającą sferą życia. Trzeba dawać z siebie 100%, nawet jeśli niekiedy jest to ponad twoje siły. Niestety w Polsce piłka nożna w wydaniu kobiecym nie ma jeszcze tyle szacunku ile się mu należy, a na pewno nie jest brany na poważnie. Wielu ludzi uważa to za niestosowne. Staram się jednak nie przejmować takimi opiniami.

Jest Pani jeszcze bardzo młodą osobą. Jak wygląda kwestia edukacji?
Uczę się indywidualnie w przerwach pomiędzy treningami oraz w drodze na mecze, które gramy na wyjeździe, czy to w Londynie czy Durham'ie. Jest to kawałek drogi z Birmingham, a ja mogę to mądrze wykorzystać.

Ile przeciwności musiała Pani pokonać, aby osiągnąć swój cel?
Niestety na drodze sportowej kariery napotykałam wiele przeszkód, jedne większe drugie mniej znaczące. Jednak największą przeciwnością, z jaką musiałam się zmierzyć, to kontuzja. Zerwałam więzadła w nadgarstku. Przez prawie pół roku czekałam na operację. Nie do końca wszystko szło łatwo i po mojej myśli, były spore komplikacje. Rehabilitacja była niesamowicie bolesna, żmudna i nie przynosiła żadnego efektu. Jedyne co miałam, to nadzieję i wsparcie najbliższych. Jednak to co nie pozwalało rezygnować z moich marzeń, była właśnie miłość do tego co kocham robić. Wierzyłam i nadal wierzę w to, że nigdy nie mamy pojęcia czyją jesteśmy inspiracją, dlatego jest to jeden z powodów, dla których po prostu powinniśmy zawsze wstawać. Wiedziałam, że jeśli się nie poddam to osiągnę to czego pragnę i pokażę tym samym, że jeśli ja mogę to inni też. 

Czy były momenty, w których chciała Pani zrezygnować z realizacji swoich marzeń?
Na pewno były momenty zwątpienia jak u każdego sportowca. Wiele razy słyszałam, że jestem za słaba , że nigdzie nie zajdę. Podczas kontuzji obawiałam się, czy w ogóle  wrócę na boisko, lecz zawsze wiedziałam, że chcę robić to co robię. Pomimo ogromnego poświęcenia, jakie wymaga  każdy sport, czyli życie na „walizkach" z dala od rodziny i przyjaciół, wiedziałam, że to jest moja droga. Gdy przychodzi ten moment, w którym pokonujesz te wszystkie zwątpienia i przeciwności losu, to Cię motywuje do cięższej pracy  i sprawia, że jesteś silniejszy.

W jaki sposób trafiła Pani do angielskiego zespołu?
Miałam okazję poznać skauta Manchesteru City i to on pomógł zjawić mi się na testach w Aston Villi. Następnie doszła oferta z Manchesteru United i Watford FC, lecz Aston Villa to był ten właściwy kierunek przynajmniej na ten moment i z każdym dniem się o tym przekonuję na nowo.

Jak wygląda życie w tak młodej osoby poza granicami kraju, bez rodziny i przyjaciół?
Jeśli chodzi o mnie to mi się bardzo podoba. Zawsze lubiłam zmiany i wyzwania. Po prostu gdy się dużo dzieje. Uwielbiam język angielski, więc to pomaga mi w formalnościach, gdy muszę jechać i coś załatwiać nie boję się tego. Aston Villa to więcej niż klub. To jest jak wielka piłkarska drużyna. Dziewczyny od początku przyjęły mnie z otwartymi ramionami i do teraz bardzo dużo mi pomagają podobnie, jak sztab szkoleniowy. To niesamowicie mądrzy i fantastyczni ludzie, znający się na piłce. Wsparcie rodziny czuję na każdym kroku, oglądają wszystkie moje mecze w internecie, co jest bardzo budujące. Ja poświęcam całe swoje życie piłce, a moi rodzice mnie. Gdyby nie oni nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem.

Pani największe sportowe marzenie?
Jest ich wiele. Na ten moment naszym celem jest awans z Championship do Superleague. Na pewno powrót do reprezentacji U19. Chciałabym dostać szansę i pokazać, że zasługuję na to miejsce. Moim celem jest zdobycie tytułu UEFA WOMENS CHAMPIONS LEAGUE oraz możliwość walczenia o krajowe trofea Reprezentacji Polski A.

Gratulujemy ogromnej determinacji oraz życzymy wielu sukcesów zarówno na drodze zawodowej, jak i w życiu prywatnym.

Powiązane wpisy