Jan Hirt wygrywa "królewski etap" Tour of Austria
Jan Hirt wykończył znakomitą pracę całego zespołu i sięgnął po zwycięstwo na najtrudniejszym etapie Tour of Austria. Czech założył również koszulkę lidera klasyfikacji generalnej.
- Wczoraj nie straciłem dużo czasu na etapie, który nie do końca odpowiadał mojej charakterystyce, więc dziś mogłem przystąpić do walki o klasyfikację generalną z dobrej pozycji - powiedział Jan Hirt. - Dzisiaj wszystko ułożyło się idealnie. Wyszliśmy na czoło stawki pod koniec etapu, a na podjeździe nadawaliśmy bardzo mocne tempo. Plan był taki, by koledzy jak najmocniej zmęczyli rywali, bym ja mógł zaatakować ok. 7 kilometrów przed metą. Strategię tę udało się w pełni zrealizować. Przez cały dzień kontrolowaliśmy sytuację i ani przez chwilę nie zwątpiłem, że uda się wygrać.
Teraz celem jest utrzymanie koszulki do końca. Zawsze trudno broni się prowadzenia w wyścigu, ale mam dosyć sporą przewagę, silną drużynę i wierzę, że wspólnie uda nam się dowieźć prowadzenie do mety ostatniego odcinka.
Jutro jest kolejny etap z finiszem na podjeździe. Jeśli nogi będą dobre, spróbuję również powalczyć o wygraną, ale dopiero rano się okaże, jak mój organizm zareaguje na dzisiejszy wysiłek.
Etap królewski liczył 183 kilometry i poza znanym wzniesieniem prowadzącym do mety, Edelweißspitze (HC), zawodnicy musieli pokonać dwie inne przełęcze. Obie oznaczone były 3.kategorią, więc nie były aż tak wymagające jak ostatnia góra, ale miały one zostawić ślad w nogach kolarzy i dokonać pierwszej selekcji.
Piotr Brożyna był jednym z aktywniejszych zawodników we wstępnej fazie rywalizacji, jednak ostatecznie ucieczka dnia odjechała bez niego. Do 5-osobowej grupki udało się załapać Antwanowi Tolhoekowi (Roompot), Alessandro Tonelliemu (Bardiani), Thierry'emu Hupond (Delko Marseille), Matthiasowi Krizek (Roth) i Maxowi Kuenowi (Amplatz). Początkowo również David Per (Adria Mobil) jechał na czele, ale dosyć szybko odpadł i wrócił do stawki. Pomimo tego, że na zawodników czekała potężna góra na koniec, peleton nie pozwolił uciekinierom na uzyskanie przewagi większej niż 4 minuty.
Gdy podjazd się rozpoczął czołówka się rozsypała, a na czele pozostali Tolkoek i Tonelli. Robili oni wszystko co w ich mocy, by dojechać na szczyt przed goniącymi, ale nie mieli większych szans z peletonem, prowadzonym w decydującej fazie wyścigu przez kolarzy CCC Sprandi Polkowice. Wyszli oni na czoło tuż przed początkiem wspinaczki, by przygotować teren dla Jana Hirta.
Uciekinierzy zostali doścignięci ok. 8 kilometrów przed metą. Wtedy tempo w grupie nadawał Sylwester Szmyd i Leszek Pluciński. Dokonali oni sporego spustoszenia w stawce i gdy nadszedł właściwy moment, do ataku ruszył Hirt. Na jego akcję był w stanie odpowiedzieć tylko David Belda (Team Roth), ale w końcówce również i on musiał skapitulować. Czech przyspieszył ponownie ok. 1,5km przed metą i nie dał się już doścignąć. Zameldował się na szczycie z 42-sekundową przewagą nad Hiszpanem, a trzeci z 1:17 straty, był Guillaume Martin (Wanty - Groupe Gobert).
Dzięki temu zwycięstwu Hirt awansował na pozycję lidera wyścigu i ma odpowiednio 1:17 i 1:29 zapasu nad kolejnymi, Martinem i Patrickiem Schellingiem (Team Vorarlberg).
Do końca zmagań pozostały jeszcze trzy etapy. Jutro rozegrany zostanie kolejny odcinek z metą na podjeździe, zatem będzie to kolejna okazja dla zawodnika polkowickiego zespołu na zaprezentowanie swoich umiejętności jazdy po górach.