Udana jesień zaostrzyła apetyty...
PROCHOWICE. Choć wielu widziało w Prochowiczance Prochowice jednego z głównych kandydatów do spadku z IV ligi, drużyna Roberta Gajewskiego dzielnie trzyma się na powierzchni. Szóste miejsce może być trochę mylące, ponieważ przewaga nad zespołami z dołu tabeli jest znikoma, jednak nie przeszkadza to w nazywaniu prochowiczan rewelacją pierwszej części rozgrywek. Progres jest widoczny gołym okiem, gdyż równo rok temu Prochowiczanka miała na koncie siedem punktów i szorowała po dnie tabeli, ale Gajewski zapowiada, że nie zamierza spoczywać na laurach, celując w pierwszą piątkę na mecie.
Chociaż o Prochowiczance mówiło się głównie przez pryzmat jej zaskakująco dobrej postawy, to teraz, kiedy kurz bitewny opadł, w klubie można wyczuć nutkę niedosytu. Przed rozpoczęciem rozgrywek, szóste miejsce na półmetku zapewne brano by w ciemno, jednak nie od dziś wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.
- Patrząc przez pryzmat całej rundy jesiennej, to na pewno jest przyzwoicie. Przed sezonem postawiłem za cel pierwszą ósemkę i go osiągnęliśmy, chociaż zanotowaliśmy kilka przestojów. Na początku punktowaliśmy w kratkę, później zanotowaliśmy dziewięć meczów bez porażki, ale od remisu z Apisem rozpoczęliśmy również serię spotkań bez wygranej, którą zakończył finisz rozgrywek. Byliśmy na czwartym miejscu, przez chwilę nawet okupowaliśmy najniższy stopień podium, ale ta końcówka sprawiła, że czuję lekki niedosyt, bo skończyliśmy na szóstej lokacie. Było sporo plusów, było trochę wpadek, ale generalnie nie mamy chyba prawa narzekać. Nie będę ukrywał, cieszę się z zakończenia rundy jesiennej, ponieważ w tych ostatnich meczach odczuwaliśmy jej trudy. Pojawiły się kontuzje, kartki i widziałem, że zespół pikuje w dół. Gdyby były kolejne spotkania, moglibyśmy mieć duże problemy z przygotowaniem fizycznym. Chłopaki zostawili na boisku masę zdrowia i zasłużyli na odpoczynek – ocenił trener.
Wpadki, o których wspomniał Gajewski to z pewnością porażki z Orlą Wąsosz i Kuźnią Jawor, czyli ekipami notowanymi znacznie niżej od jego podopiecznych.
- Nie ma co ukrywać, przegrana z Orlą Wąsosz jest naszą największą wtopą. Po niezłym starcie przegraliśmy dwa ligowe mecze z rzędu, z Kuźnią Jawor i właśnie Orlą, ale były one nawozem do późniejszych sukcesów. Musiałem wstrząsnąć szatnią, postawiliśmy przed sobą cel wygrania trzech najbliższych spotkań i go zrealizowaliśmy. To właśnie po tej domowej przegranej z Wąsoszem rozpoczęła się nasza seria dziewięciu meczów bez porażki, więc można powiedzieć, że wyciągnęliśmy wnioski z tej wpadki. Generalnie wyniki pokazują jak wyrównana jest ta liga, bo KS Legnickie Pole wygrywa w Jeleniej Górze z Karkonoszami, a niecały miesiąc później przegrywa ze Spartą Rudna 13:2. Kolejny przykład to Apis Jędrzychowice, który po trzech spotkaniach nie ma koncie choćby punktu, by później do końca rundy jesiennej nie doznać już żadnej porażki. Jak pokazują przykłady nawet tych najmocniejszych, ciężko utrzymać formę przez tak długi okres, zawsze przydarzy się jakaś wpadka. Kolejny raz powtórzę, że my wypadliśmy przyzwoicie, ponieważ większość spotkań jednak poszła po naszej myśli, ale gdybyśmy uzbierali kilka „oczek” więcej, to może nie czulibyśmy tego lekkiego niedosytu – dodał.
Jesienią Prochowiczanka mogła szczególnie imponować grą w defensywie, ponieważ dopuściła do utraty zaledwie dziewiętnastu goli, co jest czwartym wynikiem w lidze. Spora w tym zasługa… przypadku i trenerskiego nosa, ponieważ kontuzji doznał podstawowy stoper, którego Robert Gajewski postanowił zastąpić nominalnym lewym defensorem – Damianem Kuśnierzem. Ten w duecie z Łukaszem Antosiewiczem radził sobie świetnie, a Prochowiczanka wygrała wówczas dziewięć spotkań.
Szkoleniowiec o spokój w tyłach nie musiał się martwić, ponieważ za plecami obrońców miał Vladyslava Vertieia lub Pawła Rusa, którzy bronili dostępu do bramki czwartoligowca.
Ukrainiec z przeszłością w młodzieżowych zespołach Szachtara Donieck zakończył swoją przygodę z Prochowicami i szuka nowych wyzwań. Ta decyzja młodego golkipera nie dziwi, ponieważ gdy trafiał na Dolny Śląsk, ustalono, że jego związek z Prochowiczanką potrwa tylko jedną rundę, a następnie Vlad, dzięki ominięciu wysokiego ekwiwalentu naliczonego przez jeden z najbardziej utytułowanych ukraińskich klubów, szuka mocniejszego zespołu.
Los bramkarza podzieli inny stranieri – Shoma Deguchi, lecz w jego przypadku, sytuacja wyklarowała się stosunkowo niedawno.
Przyszłość obu nie jest jeszcze znana, ale nieustępliwy pomocnik rodem z Japonii musi szukać klubu poza Unią Europejską i w grę wchodzą dwa kierunki – Ukraina lub powrót do macierzystego kraju.
- Już przed sezonem wiedzieliśmy, że Vlad będzie naszym zawodnikiem tylko przez pół roku, więc ten ruch nas nie zaskoczył. Nieco inaczej wyglądała sprawa z Shomą, ponieważ tutaj decyzja zapadła około miesiąca temu i dowiedzieliśmy się o niej pod koniec rundy. Na pewno szkoda, że Ci zawodnicy nasz opuszczają, ale wierzę w znalezienie godnego zastępstwa – przyznał Robert Gajewski.
Chęć opuszczenia Prochowiczanki zadeklarował również Borys Borowiec, który ma zamiar spróbować swoich sił na wyższym poziomie, jednak w jego przypadku nie można wykluczyć pozostania w klubie.
Ubytki sprawiły, że działacze mają pełne ręce roboty, ale Gajewski zapowiada ciekawe transfery. Dobra współpraca z agentem odpowiadającym za sprowadzenie Vladyslava Vertieia otworzyła furtkę na nowe rynki, więc możliwe są kolejne zagraniczne posiłki.
Szkoleniowiec liczy na dokooptowanie do zespołu 4-5 jakościowych zawodników, którzy podniosą potencjał drużyny, a nie tylko poszerzą jej kadrę.
- Na pewno nie chcemy zawodników, którzy przyjdą na sztukę. Musza to być gracze przynajmniej o takich umiejętnościach jak Ci z obecnej kadry, a najlepiej, gdyby jeszcze jej jakość podnosili. Mamy w zespole zdrową rywalizację, o czym mogli się przekonać nawet najważniejsi zawodnicy, na czele z kapitanem. Kilkukrotnie siadali na ławce rezerwowych, ponieważ mający pełnić rolę zmienników świetnie wyglądali na treningach i w meczach, więc nie miałem podstaw by ich odsuwać od pierwszej jedenastki. Takie podejście przekładało się na większe zaangażowanie na treningach, co wychodziło na dobre całej drużynie – nakreślił plany trener.
Z jednej strony Prochowiczanka zajmuje wysokie miejsce, ale z drugiej przewaga nad wyjątkowo dużą strefą spadkową nie jest bezpieczna, więc trudno popadać w hurraoptymizm. Robert Gajewski nie ogląda się jednak za siebie, a celuje wyżej. Cieszy go rozwój i wiosną ma nadzieję na wykonanie kolejnego kroku do przodu, zwłaszcza, że prochowicka młodzież rośnie w siłę z meczu na mecz. W klasyfikacji Pro Junior System Prochowiczanka uzbierała 4137 punktów, co daje jej piąte miejsce, a w zespole są przecież zawodnicy młodzi, którzy jednak skończyli wiek pozwalający zbierać klubowi kolejne „oczka” w tym rankingu.
- W tabeli panuje duży ścisk, wystarczą dwa, trzy gorsze mecze i sytuacja może zrobić się nerwowa. Owszem, nasza przewaga nad strefą spadkową nie jest zbyt pokaźna, jednak to w dużej mierze zasługa tego kiepskiego finiszu. Jesteśmy ambitną drużyną i wolimy spoglądać przed siebie, niż za. Jesienią, mimo postawionego wcześniej celu, nie wybiegaliśmy myślami zbyt daleko w przyszłość i to procentowało. Skupialiśmy się na najbliższym meczu, najbliższym rywalu, następnie wszystko analizowaliśmy, szukaliśmy plusów, minusów, chcieliśmy by zawodnicy grali na swoim maksymalnym poziomie. Skoro to funkcjonowało jesienią, to wiosną zostaniemy przy tym modelu pracy. Z jesieni jesteśmy umiarkowanie zadowoleni, lecz wiem, że ten zespół stać na więcej. Jesteśmy w stanie powalczyć o TOP5 i taki cel chcę postawić przed sobą i zawodnikami. Ten wynik byłby naprawdę dobrym osiągnięciem, pokazującym dalszy rozwój drużyny. Na pewno na to stać – zakończył Robert Gajewski.