Orkan po zimowym liftingu i w lockdownie
SZCZEDRZYKOWICE. Kibice w komentarzach domagali się artykułu o Orkanie Szczedrzykowice i taki miał powstać przy okazji derbowego pojedynku z Prochowiczanką Prochowice. Zaplanowane na wczoraj spotkanie z wiadomych przyczyn nie doszło do skutku, jednak z pomocą przyszedł trener Hubert Łysy, który w rozmowie z Dawidem Graczykiem opowiedział o tym, co w klubie piszczy. Szkoleniowiec podsumował rundę jesienną, nietypowy okres przygotowawczy, okienko transferowe i ocenił szansę na dokończenie rozgrywek.
Mieliśmy rozmawiać w nieco innych okolicznościach, ale zapadła decyzja o zawieszeniu rozgrywek. Zaskoczenie czy spodziewaliście się takiego ruchu?
HUBERT ŁYSY, trener Orkana: Spodziewaliśmy się takiej decyzji, chociaż na pewno gdzieś pozostawała w nas wiara, że rozgrywki będą kontynuowane. Sytuacja panująca w kraju raczej nakazywała branie pod uwagę tego gorszego scenariusza, jednak mieliśmy jeszcze nadzieję na wykorzystanie tych kontraktów, które podpisywaliśmy by móc przygotowywać się do rundy wiosennej. Niestety, nie wszyscy czwartoligowcy je podpisali, więc o punkty nie powalczymy.
Wy i tak jesteście w nieco lepszej sytuacji, bo oprócz dwóch spotkań ligowych, zagraliście mecz pucharowy. Jak Pan oceni pierwsze wiosenne podrygi w wykonaniu Orkanu?
Jeżeli chodzi o starcie z rezerwami Zagłębia, to mimo porażki jestem z niego bardzo zadowolony, zwłaszcza o kwestię podejścia zawodników do tego meczu. Byli bardzo zaangażowani, ambitni i dzięki temu młodzi gracze mogli sprawdzić się na tle silniejszego rywala, który pokazał ile im brakuje do III ligi. Myślę, że niektórzy z nich mają prawo wierzyć w awans na wyższy poziom, bo dali próbkę swoich możliwości. Zagłębie było lepsze, jednak wiadomo, że w jego akademii duży nacisk kładzie się na rozwój indywidualny. Zadowolony jestem również ze starcia w Gryfowie, gdzie warunki do gry były bardzo trudne, przeciwnik niewygodny, ale zdołaliśmy zdobyć gola i przywieźć trzy cenne punkty. O meczu ze Stalą Chocianów chcielibyśmy natomiast zapomnieć, ponieważ oddaliśmy go bez walki. Goście przyjechali wygrać, a my tylko chcieliśmy grać. W tak wyrównanej lidze determinacja często jest kluczem do zwycięstw, bo umiejętności zawodników są na zbliżonym poziomie.
Z jednej strony macie szóste miejsce, a z drugiej nadal możecie spaść z ligi. Czujecie związaną z tym presję czy nie dopuszczacie do siebie myśli o możliwej degradacji?
Tabela jest bardzo mocno spłaszczona i czujemy oddech rywali na swoich plecach. Na pewno byłoby spokojniej, gdybyśmy ograli Stal, powiększyli przewagę nad grupą spadkową do dziewięciu punktów. Wtedy gra się zdecydowanie łatwiej, jest większy komfort psychiczny, a teraz przegranie dwóch meczów z rzędu może sprawić, że się ląduje pod kreską. Myślę, że Lotnik, Legnickie Pole i Orla nie zdołają już wrócić do walki o utrzymanie, ale pozostałe zespoły z miejsc 5-16 są zamieszane w tą rywalizację. My także łapiemy się do tej grupy, czujemy presję i tym bardziej żałujemy zawieszenia rozgrywek. Wolelibyśmy grać normalnie, czuć ten dreszczyk emocji niż zawiesić buty na kołek i oczekiwać dalszych posunięć, bo każdy z nas lubi grać w piłkę. Zawodnicy przez lata poświęcają swój czas na mecze, na treningi, często kosztem rodziny czy możliwości dorobienia w pracy, a teraz nie mogą realizować swojej pasji.
Jesienią zdarzały Wam się dziwne wpadki jak 0:4 w Jaworze czy przegrana z Lotnikiem Jeżów Sudecki. Skąd się to brało? Problemy ze zmotywowaniem na teoretycznie słabszych rywali?
Mecz z Kuźnią rozgrywaliśmy na ciężkim boisku, ale jej determinacja była najwyższej klasy. Kuźnia jest dobrym zespołem i moim zdaniem mają mniej punktów niż wskazują ich możliwości. To spotkanie przegraliśmy na boisku, bo gospodarze byli ambitni i bardziej zdeterminowani, a Lotnikowi ulegliśmy już w szatni. Wyszliśmy rozkojarzeni, chyba zbyt pewni, że wygramy. Zlekceważyliśmy niżej notowanego rywala, szybko strzeliliśmy bramkę i zupełnie oddaliśmy pole, jakby Lotnik miał się przed nami położyć. Niestety tego nie zrobił, wyrównał, a później dorzucił dwa gole i zostaliśmy z niczym.
Śmiało można powiedzieć, że jesteście swego rodzaju ewenementem, bo mimo szóstego miejsca w tabeli, macie ujemny bilans bramkowy, wyprzedzając w tej statystyce zaledwie cztery zespoły!
Ogromnym problemem jest ofensywa. Często nie mogłem skorzystać z Sebastiana Burdy, bardzo doświadczonego napastnika, który kiedy był na meczu, regularnie trafiał do siatki. Niestety, absencja Kacpra Skotarczaka będącego motorem napędowym naszego zespołu i częste nieobecności Sebastiana sprawiły, że bardziej musieliśmy skupiać się na defensywie. Brakowało siły rażenia, a gole zdobywaliśmy najczęściej po kontrach lub stałych fragmentach gry, stąd tak nietypowy bilans.
W przerwie zimowej do klubu dołączyli Emil Siedlecki i Przemysław Kotlarz. Jak Pan ocenia nowe nabytki?
Emila doskonale znam, ponieważ miałem okazję prowadzić go przez dwa sezony w juniorach młodszych Miedzi Legnica i wiem, że to zawodnik o ogromnym potencjale. Kiedy od nowego dyrektora dostałem informację o możliwości wypożyczenia go z Legnicy, bardzo się ucieszyłem, bo ten zawodnik ma ogromny potencjał i chociaż powinien skończyć wyżej niż w IV lidze, to obecnie ten poziom powinien być dla niego odpowiedni by stanąć na nogi. Emil jest bardzo szybkim, nieprzewidywalnym zawodnikiem z dobrą techniką, więc jeśli nie uda się wznowić rozgrywek, on będzie podwójnie poszkodowany, ponieważ w mojej opinii, po dobrej rundzie wiosennej, w przyszłym sezonie byłby kluczowym graczem w Miedzi. Przemek to zawodnik doświadczony, przede wszystkim lewonożny, a takich nam w zespole brakuje. Dysponuje świetną techniką indywidualną, bardzo ciężko mu zabrać piłkę na małej przestrzeni, co zdołał już pokazać po wejściu na boisko w meczu ze Stalą Chocianów, gdzie dobrze współpracował z Łukaszem Filipiakiem i Pawłem Rosą. Przemek to zawodnik z mocną przeszłością, ograny w III lidze, występował również w sześcioosobowej reprezentacji Polski, więc po powrocie Jarka Gambala powinniśmy mieć naprawdę interesujący środek pola. Nie można również zapomnieć, że Przemek Kotlarz z powodzeniem radzi sobie także na skrzydle i w ataku. Bardzo się cieszę z transferu obu zawodników, licząc na ich wydatną pomoc w osiąganiu dobrych wyników.
Ponieśliście również straty, bo z klubem pożegnał się Sebastian Burda. Wiedzieliście wcześniej o planach swojego napastnika?
Tak, Sebastian już w czerwcu, po wcześniejszym ataku pandemii, mówił, że może dojść do takiej sytuacji. Nasz napastnik często był wzywany do pracy, opuszczał przez to treningi i mecze, a to taki typ zawodnika, który nie lubi odstawiać pańszczyzny. Czuł, że nie może w stu procentach poświęcić się piłce i wolał całkowicie zrezygnować niż robić coś na pół gwizdka. Początkowo dał sobie pół roku, liczył na jakieś zmiany, jednak z wolnym czasem było jeszcze ciężej niż zakładał, stąd taka decyzja.
Zdołaliście zrealizować wszystkie założenia podczas tego nietypowego okresu przygotowawczego?
W zimie skupiłem się na przygotowaniu typowo fizycznym, poprzez małe gry na boisku pod balonem. To udało się zrealizować, ale odczuliśmy brak dostępu do pełnowymiarowych boisk, bo trzy miesiące treningów na znacznie mniejszym polu gry odbiło się po powrocie do rozgrywek. Mieliśmy problemy z utrzymywaniem odpowiednich odległości, a podczas gier kontrolnych nie zdołaliśmy tego do końca skorygować, bo wielu zawodników pracowało i właściwie każdy sparing rozgrywaliśmy w innym składzie.
Na koniec pytanie o przyszłość. Uda się Pańskim zdaniem doprowadzić rozgrywki do szczęśliwego końca?
Bardzo bym chciał aby tak było, bo jak mówiłem na początku, lubimy grać w piłkę, poświęcamy na nią swój wolny czas i brak możliwości normalnego funkcjonowania z pewnością żadnego z nas nie cieszy. Patrząc jednak na sytuację w kraju, obawiam się, że to dopiero początek tych obostrzeń i zamiast powoli je luzować, będziemy szli w przeciwnym kierunku, a w maju czy czerwcu na powrót do gry będzie już zdecydowanie za późno.
Dziękuję za rozmowę