Czy Górnik przełamie się jesienią? Zieleń nie składa broni...
ZŁOTORYJA. Trwa czarna jesień piłkarzy Górnika Złotoryja. Ale taki bywa los beniaminka 4 ligi zwłaszcza iż całą rundę jesienną podopieczni Mirosława ZIELENIA spędzają na wyjazdach. W środę złotoryjanie rozstali się także z rozgrywkami Pucharu Polski przegrywając z KS Legnickie Pole 2:3. Złotoryjanie świadomi są trudnej sytuacji, ale nie zamierzają składać broni. Ich mottem jest: jesień wasza - wiosna nasza! Czy udana wiosna wystarczy do uratowania 4 ligi?
Jak Górnik Złotoryja podchodził do pucharów. Czy nie odpuściliście sobie tych rozgrywek, bo większe znaczenia ma gra w lidze?
- Chcieliśmy powalczyć w pucharach. W zasadzie byliśmy w ćwierćfinale, a zwycięstwo z Legnickim Polem spowodowałoby, że awansowalibyśmy do półfinału. Niestety tak się nie stało. Przykro, zwłaszcza, że ciągle pamiętam swoją pucharową przygodę z Rokitkami, gdzie wygraliśmy na szczeblu Okręgu OZPN Legnica jaki i PZPN Wrocław. Była to fajna historia. Sądziłem, że może się uda to samo przeżyć z Górnikiem. No niestety, nie wyszło, ale taka jest piłka nożna. I z całą pewnością powiem, że nie zbagatelizowaliśmy tego pucharu. Chcieliśmy wygrać. Zresztą zagraliśmy dobry mecz z LegPolem i do końca gwizdka próbowaliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Cóż pożegnaliśmy się z pucharem, została nam liga. Musimy się szybko się zresetować. Co prawda w lidze kiepsko nam idzie, ale uważam, że w pewnym momencie przyjdzie przełamanie.
Faktycznie początek w lidze macie nie najlepszy – jedna wygrana z Odrą Ścinawą i reszta to porażki. Po ósmej kolejce jesteście w strefie spadkowej.
- Ciężko mi się ciągle tłumaczyć, że gramy w tej chwili w dużym osłabieniu w niepełnym składzie. Praktycznie na każdy mecz sztukujemy drużynę. W tej chwili brakuje nam bramkarza Łuniewskiego, Adriana Krzeszowca i Marcina Baszczaka. To są filary Górnika, na których opieramy grę zespołową. Powypadali oni nam na kilka miesięcy z powodów poważnych kontuzji. Daje się odczuć, że tych chłopaków nam brakuje zarówno w pucharze jak i w lidze.
Jako jedyni w lidze każdy mecz rozgrywacie na wyjeździe, co chyba też wpływa na niską lokatę w lidze.
- Powiem więcej. To bardzo nas obciąża. W zeszłym tygodniu obliczyłem sobie, że łącznie z ligą okręgową w tamtym sezonie z tymi meczami IV ligi zagraliśmy aż 33 mecze na wyjeździe pod rząd. Jesteśmy już bardzo zmęczeni tymi wyjazdami i tą tułaczką po obcych boiskach. Atut własnej murawy jest niezaprzeczalny, bo nawet przy słabszej formie w dniu meczu to atut boiska niweluje tę słabość drużyny. Najgorzej, że nadal nie wiemy kiedy wrócimy na własny stadion do Złotoryi. Dlatego to jest minus, że nie możemy grać u siebie na boisku. Ale nie mamy wyjścia i nadal będziemy się poniewierać na obcych.
To jaki ma pan pomysł na tę grę w tej IV lidze?
- Jaki pomysł? No taki, żeby z meczu na mecz próbować powalczyć i dać z siebie jako drużyna na maxa. Jednak zdaję sobie sprawę, z tego, że bardzo wiele rzeczy siedzi w głowach chłopaków. I w tym moja rola, żeby był między mną a piłkarzami dialog, żebyśmy do nich trafić. Mam nadzieję, że uda mi się z ich głów wyresetować te nasze problemy. Jestem przekonany, że to, iż nie gramy w ogóle na własnym stadionie, jak i te wyjazdy na mecze i granie w okrojonym składzie oraz ciągłe rotacje składowe na każdy mecz – to wszystko nie sprzyja zawodnikom. Poza tym nie ukrywam, że na tę chwilę dysponuję piłkarzami, z których tylko czterech grało kiedyś w IV lidze. Dla reszty to jest novum. I ta większość zauważyła, ogromną przepaść pomiędzy grą IV ligi a okręgówki. Dlatego stoję przed dużym wyzwaniem, bo jak widać, w głowie piłkarzy do poukładania jest bardzo wiele.
W tej sytuacji czeka pan jak na wybawienie powrotu do drużyny swoich podstawowych piłkarzy?
- Łukasz Łuniewski wróci dopiero za trzy tygodnie, ponieważ ma krwiaka pod talerzem biodrowym. Tej kontuzji nabawił się dwa tygodnie temu podczas meczu w Jeleniej Górze i lekarz zalecił taką długa przerwę. Marcin Baszczak nie wróci w ogóle na te rundę, ponieważ ma naderwane ścięgna w stawie skokowym. Jedynym pocieszeniem jest to, że prawdopodobnie na niedzielny mecz z Chrobrym wróci Krzeszowiec, który miał uraz mięśnia dwugłowego. Jednak do jego powrotu do zespołu będę podchodził ostrożnie, żeby od razu za bardzo nie wyeksploatować tego zawodnika. Może wyjście na boisko Krzeszowca, będzie tym momentem przełamania się Górnika. Na co nie ukrywam bardzo liczę.
Życzę powodzenia w kolejnych meczach i zdobycia punktów, które pomogą wiosną w uratowaniu 4 ligi dla Złotoryi.