Górnik nie składa broni i szykuje zimowe transfery
ZŁOTORYJA. Powiedzenie, że runda jesienna była dla Górnika Złotoryja rozczarowaniem, to spore niedomówienie. Beniaminek zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, tracąc do czternastego Górnika Boguszów- Gorce pięć „oczek”. Złotoryjanie mieli przebłyski, ale jeśli nie poprawią skuteczności, z hukiem spadną do klasy Okręgowej. – Kilku spotkań nie możemy odżałować, bo na przykład w Zgorzelcu nie mogliśmy przegrać. Nysa nie stworzyła sobie żadnej okazji, więc ją wyręczyliśmy i wróciliśmy z pustymi rękami – mówi Rafał Franczak. Prezes Górnika nie wyklucza zimy obfitującej w ruchy transferowe, a priorytetem będzie pozyskanie napastnika oraz bramkarza mogącego rywalizować z Łukaszem Łuniewskim.
Po awansie złotoryjan, wiele osób wróżyło beniaminkowi przyszłość w ciemnych barwach i trzeba przyznać, że zbyt mocno się nie pomylili, bo Górnik zajmuje przedostatnie miejsce, mając na koncie zaledwie jedną wygraną i trzy remisy w piętnastu spotkaniach.
Sam bilans punktowy nie do końca oddaje postawę zawodników, którzy kilkukrotnie pokazali ogromny charakter, chociażby w Ścinawie, gdzie przegrywali 0:2, by ostatecznie pokonać Odrę 3:2. Podobnie było na meczu otwierającym nowy stadion z Orlą Wąsosz, gdzie Górnik również miał dwa gole straty, a po zmianie stron kompletnie zdominował wyżej notowanego rywala i po końcowym gwizdku kibice mogli czuć niedosyt, że ich pupile tylko zremisowali.
- Nie mamy prawa być zadowoleni, bo liczyliśmy na dużo więcej punktów. Przynajmniej dwa razy więcej. Kilka dni temu liczyliśmy, że przez brak skuteczności koło nosa przeszło nam dziewięć, dziesięć „oczek”, bo w takich spotkaniach jak z Nysą Zgorzelec, Olimpią Kamienna Góra czy nawet Apisem Jędrzychowice spokojnie mogliśmy zwyciężyć. Najbardziej boli ostatni mecz z Nysą, bo gospodarze nie zrobili praktycznie żadnej akcji, a strzelili gola po naszym błędzie. My natomiast ciągle atakowaliśmy, stwarzaliśmy sytuacje, ale znów szwankowała skuteczność – podsumowuje Rafał Franczak.
Runda jesienna pokazała, że problem braku napastnika nie zniknął, więc łatwo się domyślić, co będzie celem złotoryjan podczas przerwy zimowej.
- Priorytetem jest sprowadzenie dobrego atakującego, który będzie wykorzystywał stwarzane sytuację. Szukamy również bramkarza, bo kiedy kontuzji doznał Łukasz Łuniewski zostaliśmy z Dorianem Kotlarzem, czyli niedoświadczonym 15-latkiem. Na razie czekamy na to, co będzie się działo w innych klubach, bo dochodzą do nas informację o możliwych odejściach z kilku zespołów i być może uda nam się z tego skorzystać. Dwóch zawodników jeszcze w trakcie sezonu zapewniło mnie, że zimą chętnie spróbują sił w Górniku, ale na razie chcemy poczekać aż liga ostatecznie się zakończy i dopiero rozpocząć rozmowy – przybliża plany transferowe prezes Górnika.
Wzmocnienie pierwszej linii i bramki, prawdopodobnie nie będzie jedynym ruchem w kadrze, bo już jesienią z zespołem trenował Tomasz Serweciński, mający za sobą grę dla AKS-u Strzegom i niewykluczone, że zasili Górnika. Podobno wrócił również temat Jakuba Kisiela, 29- letniego defensora z przeszłością w Widzewie Łódź, Rakowie Częstochowa czy GKS-ie Bełchatów. Rafał Franczak liczy na zawodników wracających po kontuzjach, czyli Macieja Habę i Tomasza Dubowskiego, a niewykluczone, że do gry wróci również Maciej Grzyb.
Jeszcze w trakcie sezonu podnosiły się głosy o konieczności zmiany na ławce trenerskiej. Faktycznie, wyniki z pewnością nie broniły Mirosława Zielenia, ale Rafał Franczak zachował chłodną głowę i niewykluczone, że były opiekun Czarnych Rokitki poprowadzi Górnika również wiosną.
- To jest dość trudny temat. Ja nie jestem zwolennikiem zwalniania trenerów, ale nie wiem jak sam szkoleniowiec się zapatruje na dalszą współpracę, bo jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Z jednej strony moglibyśmy zmienić trenera, ale pojawia się pytanie, kto miałby zastąpić Mirosława Zielenia? Ja na rynku nie widzę dobrego, wolnego kandydata, więc sama zmiana dla zmiany nie ma najmniejszego sensu, bo nie jest powiedziane, że nowy trener poprawiłby wyniki. Musiałby być od Zielenia lepszy, a jak już mówiłem – na horyzoncie następcy nie widzę. Z trenerem porozmawiamy w połowie grudnia i wtedy będziemy wiedzieć więcej. Na razie nie ma co dywagować, bo sam szkoleniowiec może być zmęczony tym co było w rundzie jesiennej i chcieć odejść. Ja na pewno nie uważam, że Zieleń jest złym trenerem, ale być może więcej z tych chłopaków już nie wyciśnie, jednak z drugiej strony na pewno nie weźmiemy kogoś, kto nie zagwarantuje nam podniesienia poziomu sportowego. Znam sytuację w klubie i wiem, że trener nie miał też łatwo. Kontuzja bramkarza mocno utrudniła mu zadanie, bo podstawowego golkipera musiał zastępować chłopak broniący do tej pory tylko w juniorach, a to jest ogromny przeskok. Po powrocie trenera z Hiszpanii na spokojnie usiądziemy, porozmawiamy, podsumujemy rundę i wspólnie podejmiemy decyzję odnośnie jego przyszłości – w ten sposób Rafał Franczak wyjaśnił sytuację grzejącą głowy złotoryjskich kibiców.
Jak więc widać, Górnik na pewno nie składa broni i mimo kiepskiej sytuacji chce powalczyć o utrzymanie w IV lidze. Dużym atutem w rundzie wiosennej będzie gra na własnym stadionie, bo w całej rundzie złotoryjan czekają tylko dwa wyjazdy, do Grębocic i Wąsosza. Jak pokazał jedyny domowy mecz, z Orlą, przed własną publicznością beniaminek może być bardzo groźny, a kibice z pewnością mają szansę stać się dwunastym zawodnikiem Górnika.
- Mogę obiecać, że nikomu z nami łatwo nie będzie. Wiosną zagramy trzynaście meczów u siebie, runda ma piętnaście spotkań, do zdobycia jest 45 punktów, więc sprawa utrzymania jest otwarta. Nie pamiętam już kiedy przegraliśmy przed własną publicznością, stadion w Złotoryi był taką naszą twierdzą i liczę na to, że w rundzie rewanżowej będzie podobnie. Przed nami dużo pracy, musimy zdobyć dużo punktów, ale jestem optymistą, zwłaszcza, że ostatnie mecze pokazały potencjał tego zespołu – kończy Rafał Franczak.