Hit na koniec pierwszej rundy ZLH
ZŁOTORYJA. Do ostatniej kolejki pierwszej części sezonu na pogromcę czekała ekipa Wulkanu Złotoryja. Obrońcy tytułu, w siódmej serii gier musieli uznać wyższość Ujemnego Bilansu, który w porównaniu z poprzednim sezonem przeszedł ogromną metamorfozę, wyrastając na jedną z czołowych ekip rozgrywek. Ta wygrana nie dała awansu w ligowej tabeli, ale sprawiła, że Ujemny Bilans utrzymał kontakt z prowadzącą dwójką i na poważnie włączył się do walki o mistrzowską koronę.
Przed dwoma tygodniami, kiedy Wulkan pokonał Tornado, Arkadiusz Paluch przestrzegał przed koronacją swojego zespołu, zapewniając, że jeszcze w pierwszej części sezonu czeka ich trudny pojedynek z Ujemnym Bilansem. Nikt specjalnie się tym nie przejął, uważając zdanie szkoleniowca za zwyczajną kurtuazję.
Dzisiejszy mecz miał być kolejnym, szóstym w tym sezonie skalpem Wulkanu, jednak rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te plany. Wulkan nie był tym Wulkanem, który oglądaliśmy dotychczas, bo ogromna ambicja i wola walki Ujemnego Bilansu nie pozwoliły zawodnikom Arkadiusza Palucha na rozwinięcie skrzydeł. Mateusz Jaros nie miał możliwości rozrywania siatki strzałami z dystansu, Marcin Kraśnicki został odcięty od podań, a nękana pressingiem defensywa popełniała proste błędy.
Efekt? Dwa ciosy przed przerwą i spore niedowierzanie na trybunach. Taka zaliczka nie jest jednak komfortem na trawie, a co dopiero w rozgrywkach futsalowych. Po zmianie stron Ujemny Bilans nie opadł jednak z sił, nadal kontynuując swoją popisową partię.
Ale przejdźmy do szczegółów, bo na parkiecie działo się naprawdę wiele. Ujemny Bilans od pierwszych minut udowadniał, że nie wyszedł na mecz po to, by prosić o najniższy wymiar kary. Skazywany na pożarcie zespół jako pierwszy groźnie zaatakował, jednak Mateusz Leśniak najpierw sparował strzał Piotra Gajka, a moment później „wyrzucił” Jarosława Felę do linii bocznej i ten nie zdołał opanować piłki. Bezrobotny nie był również Marcin Gajek, który pewnie przetrwał ofensywną nawałnicę Wulkanu, broniąc uderzenia Kraśnickiego, Jarosa oraz Palucha. Po strzale zawodnika Polonii Świdnica golkiperowi Ujemnego Bilansu dopisało szczęście, bo piłka po odbiciu się od jego rąk zatańczyła na linii bramkowej, ale mimo protestów ze strony zawodników Wulkanu sędziowie nie odgwizdali gola. Po niespełna dziesięciu minutach doczekaliśmy się pierwszego trafienia. Piotr Gajek przejął piłkę przed polem karnym, przebiegł z nią kilka metrów i silnym strzałem przy słupku wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Nim Wulkan otrząsnął się po pierwszym ciosie, Leśniak znów musiał sięgać do siatki, po efektownej główce Marcina Hyndle. Sędziowie jednak trafienia nie zaliczyli, bo zawodnik wykonujący rzut rożny zbyt długo zwlekał z zagraniem piłki w pole karne. Przed przerwą sensacyjny zwycięzca zdołał jednak trafić do siatki zgodnie z przepisami. Gajek przejął piłkę pod linią autową, wpadł z nią w pole karne i uderzeniem od słupka zaskoczył Leśniaka.
Po zmianie stron Wulkan miał masę szczęście, bo w błyskawicznym tempie mógłby zostać posłany na deski. Najpierw słupek obił Fela, a moment później Jaros przeciął podanie, po którym jeden z graczy Ujemnego Bilansu miałby przed sobą pusta bramkę. Konieczność odrabiania dwubramkowej straty utrudniała grę Wulkanu, który w defensywie popełniał proste błędy. Po jednym z nich sam na sam z Leśniakiem wyszedł Gajek i strzałem między nogami bramkarza skompletował hat- tricka. Faworyci, na przebudzenie, potrzebowali dziesięciu minut. Po upływie tego czasu coś wreszcie drgnęło, a trójkową akcję Jaros – Kraśnicki – Ł. Leśniak, soczystym strzałem zakończył ten ostatni. To jednak gola nie przyniosło, ale kilka chwil później Marcin Gajek musiał już sięgnąć do siatki. Jaros podszedł do piłki ustawionej przed polem karnym i potężnym strzałem z rzutu wolnego zmniejszył straty. Gol zdecydowanie rozochocił gwiazdę Złotoryjskiej Ligi Halowej, która dwoiła się i troiła by przechylić szalę na korzyść Wulkanu, ale wyśmienicie dysponowany był Marcin Gajek, odbijając kolejne próby zawodników Arkadiusza Palucha. Kiedy wydawało się, że obrońcy tytułu strzelą bramkę kontaktową, przyjęli czwarty cios. Katem Wulkanu został Piotr Gajek, który zdobył swoją czwartą bramkę, wysuwając się tym samym na prowadzenie w klasyfikacji strzelców. Obrońcy tytułu na otarcie łez zostało jeszcze trafienie Fabiana Gałaszkiewicza, ale Wulkan po raz pierwszy w tym sezonie musiał uznać wyższość rywala.
- Podeszliśmy do tego meczu tak, jak do każdego innego, ale akurat dzisiaj wychodziło nam niemal wszystko. Pokazaliśmy, że zawodnicy z A czy B-klasy mogą stawić czoła graczom z III i IV ligi. Jesteśmy waleczni, zdobywamy punkty, ale dla nas nadal to tylko zabawa. Na pewno nie czuje się bohaterem, a za motory napędowe uważam Marcina Hyndle i „Gajstera” (Marcina Gajka – przyp. red.), bo świetnie wywiązywali się z zadań defensywnych i błyskawicznie rozpoczynali kontrataki, które pozwalały nam stwarzać sytuacje strzeleckie. Choć przed nami jeszcze dwa mecze tej kolejki, wiem, że po pierwszej rundzie będę w czołówce strzelców i chciałbym za to podziękować kolegom z zespołu, bo tych moich dwanaście trafień to ich ogromna zasługa – podsumował Piotr Gajek, który ostatecznie pierwszą część sezonu zakończył jako lider klasyfikacji na najlepszego strzelca.
- Wiedzieliśmy jak gra Ujemny Bilans, ostrzegałem chłopaków, że rywal nie odpuści, zagra ambitnie, na totalnej spince i tak też było. My nie dysponowaliśmy pełnym składem, ale to nas oczywiście nie usprawiedliwia, bo nasz występ był bardzo zły, nieskuteczny, pozbawiony pomysłu i kompletnie niepokrywający się z założeniami jakie nakreśliliśmy sobie w szatni. Wola walki chłopaków z Ujemnego Bilansu wygrała, z czego ja poniekąd się mogę cieszyć, bo ten zespół reprezentuje kilku zawodników Pogoni Świerzawa. Szczególnie chciałbym pochwalić Marcina Hyndle, który zagrał dziś rewelacyjnie, ale mimo wszystko, nie ujmując nic naszym przeciwnikom, w naszym wykonaniu był to najsłabszy mecz w tym sezonie Złotoryjskiej Ligi Halowej. W naszych szeregach widać było zbyt dużą pewność siebie, nie wychodziła nam ani gra w obronie, ani w ataku i skończyło się jak się skończyło – powiedział Arkadiusz Paluch.
Wulkan – Ujemny Bilans 2:4 (0:2)
Jaros, Gałaszkiewicz – Piotr Gajek 4
Wulkan: M. Leśniak – Gałaszkiewicz, Jaros, Kraśnicki, Ł. Leśniak, Łuniewski, Paluch, Szajer, Ziembowski
Ujemny Bilans: M. Gajek – Bober, Borycki, Czarniecki, Fela, Piotr Gajek, Paweł Gajek, Hyndle, Szpecht