Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Podsumowujemy 9 kolejkę złotego futsalu

ZŁOTORYJA. Dziewiąta kolejka Złotoryjskiej Ligi Halowej zaczęła się małą niespodzianką, bo mało kto obstawiał, że trzeci Ujemny Bilans nie sprosta szóstemu Liderowi Oldboy. Faworyci rozpoczęli kapitalnie, już w 23. sekundzie otwierając wynik spotkania, a niedługo później podwyższając na 2:0. Zespołu Kazimierza Melskiego taki obrót spraw jednak nie załamał i po końcowej syrenie, to oni mogli unieść ręce w geście triumfu, bo Lider Oldboy zwyciężył 6:5, wskakując tym samym na piąte miejsce.

Podsumowujemy 9 kolejkę złotego futsalu

Nim kibice zdążyli dobrze zasiąść na trybunach, Ujemny Bilans już objął prowadzenie. Krzysztof Szpecht podał do Dawida Czarnieckiego, ten uciekł z piłką do boku i wydawało się, że jest już po akcji, jednak zawodnik Pogoni Świerzawa oddał niesygnalizowany strzał, kompletnie zaskakując wracającego do bramki po kontuzji Pawła Boryckiego. Po piorunującym początku mieliśmy kilkuminutowy zastój, ale drugi atak Ujemnego Bilansu przyniósł drugie trafienie! Tym razem wykorzystał on błąd w defensywie Lidera i po zagraniu Andrzeja Boryckiego, Patryk Bober podwyższył prowadzenie. Najbardziej utytułowana drużyna Złotoryjskiej Ligi Halowej mogła zdobyć bramkę kontaktową, lecz Marcin Gajek dobrze interweniował po strzale z bliskiej odległości Karola Golemy. Po przerwie technicznej blisko kapitalnego trafienia był Szpecht, który potężnie kropnął z dystansu, ale na jego nieszczęście piłka obiła poprzeczkę i wróciła w pole gry. Gdyby zawodnik Pogoni trafił, mogłoby być po meczu. Tak się jednak nie stało i Lider błyskawicznie wrócił do gry. Najpierw po rzucie rożnym pozostawiony bez krycia Dariusz Wiciński zmniejszył stratę, a moment później Artur Baliński minął Marcina Gajka, umieszczając piłkę w pustej bramce. Przed przerwą zespół Kazimierza Melskiego mógł nawet objąć prowadzenie, jednak Wiciński po minięciu rywala nieznacznie się pomylił i ostatecznie pierwsze połowa zakończyła się remisem.

Po zmianie stron, kolejny raz próbował Szpecht, ale tym razem obił słupek, a w odpowiedzi z kontrą ruszył Lider i Wiciński zdobył swoją drugą bramkę, uderzeniem w długi róg pokonując Gajka. Ujemny Bilans błyskawicznie odprowadził do wyrównania, wykorzystując kolejny błąd w defensywie podopiecznych trenera Melskiego. Golema próbując przeciąć podanie w kierunki bramki, kompletnie zmylił Boryckiego i z najbliższej odległości, piłkę do siatki skierował Szymon Koszelowski. Wymiana ciosów trwała w najlepsze. Kolejny raz groźnie zaatakował Lider, ale Gajek zdołał odbić strzał Damiana Mrozka na rzut rożny. Po kornerze już skapitulował. Pod bramką najlepiej zachował się Mariusz Stemplowski, który dał swojej ekipie prowadzenie 4:3. Ujemny Bilans próbował wrócić do gry, ale po ładnej akcji na jeden kontakt ze strzałem zbyt długo zwlekał Czarniecki i został zablokowany. Boryckiego pokonał jednak Marcin Hyndle, z bliskiej odległości trafiając do siatki. Nie był to jednak koniec emocji. Efektowną bramką popisał się Artur Baliński, który z ostrego kąta trafił idealnie przy słupku bramki strzeżonej przez Marcina Gajka, a w samej końcówce zawodników Ujemnego Bilansu dobił Wiciński, skutecznie egzekwując przedłużony rzut karny.
Lider Oldboy – Ujemny Bilans 6:4 (2:2)
Bramki: Wiciński 3, Baliński 2, Stemplowski – Czarniecki, Bober, Koszelowski, Hyndle
Lider: Borycki – Baliński, Golema, Melski, Mrozek, Potempa, Stemplowski, Szarata, Wiciński, Wolak, Wolniczek
Ujemny Bilans: M. Gajek – Bober, Borycki, Czarniecki, P. Gajek, Hyndle, Koszelowski, Szpecht

We wczorajszej zapowiedzi mieliśmy cichą nadzieję, że mecz Tornada z Mazurek Teamem będzie nieco bardziej wyrównany niż pierwsze starcie, w którym aktualny wicelider wygrał 5:0. Teraz różnica była jeszcze bardziej widoczna, choć z przebiegu gry Mazurek nie zasłużył na tak bolesne lanie. Zawodnicy z Zagrodna marnowali jednak doskonałe sytuację, a w obronie nie potrafili przeciwstawić się rywalom, który niemal wszystkie z dziewięciu bramek zdobyli dobijając piłkę do pustej bramki!

Tornado pozazdrościło chyba Ujemnemu Bilansowi efektownego początku i poprawiło jego rezultat. Karol Nowosielski pierwszego gola zdobył po upływie 20 sekund! Rywale próbowali odgryźć się strzałami z dystansu, jednak te były niecelne. Dobrze nastawiony celownik miał Mateusz Dudzic, który huknął ze skraju pola karnego, ale Marcin Toczek na raty złapał piłkę.  Mazurek Team coraz śmielej poczynał sobie w ofensywie, jednak nie od dziś wiadomo, że skuteczność jest bodaj jego największą bolączką. Drużyna z Zagrodna nie wykorzystała sytuacji jeden na jeden, zmarnowała także akcję, w której brało udział trzech zawodników Mazurek Teamu, przeciwko jednemu obrońcy Tornada! Najbliżej trafienia był Damian Kroczak, który po indywidualnej akcji posłał piłkę tuż obok słupka. Marnowane na potęgę sytuacje musiały się wreszcie zemścić. Adam Szydełko uderzył z dystansu, Toczek odbił piłkę, lecz ta spadła pod nogi Łukasza Mikołajczyka, który bez problemu podwyższył prowadzenie. Moment później ten sam zawodnik po raz drugi pokonał golkipera z Zagrodna. Tym razem atak świetnym podaniem zainicjował Paweł Sułek, futbolówka trafiła do Mateusza Dudzica, a ten wyłożył ją Mikołajczykowi. Przed przerwą Tornado mogło raz jeszcze trafić rywala, jednak po ładnej, dwójkowej akcji Dudzica z Szydełką, ten drugi uderzył nad poprzeczką.

Drugą połowę znacznie lepiej mógł rozpocząć Mazurek Team, ale strzał Szymona Kaliciaka sparował Paweł Kroczak, natomiast dobitkę Damiana Kroczaka z linii bramkowej wybił Marcin Rabanda. Trener Dębu Siedliska do kluczowej interwencji dorzucił asystę, wykładając piłkę partnerowi z zespołu. Drużyna z Zagrodna powinna była zaliczyć honorowe trafienie, ale Szymon Kaliciak z bliska uderzył wprost w leżącego już na parkiecie Kroczaka, a moment później golkiper Tornada sparował uderzenie Damiana Kroczaka. Na 5:0 podwyższył Szymon Gut, finalizując firmową akcję swojej ekipy. Przerwa techniczna pomogła Mazurek Teamowi, bo tuż po niej Michał Kaliciak zgrał piłkę głową, a Damian Kroczak wreszcie się przełamał, trafiając do siatki. Była to jednak chwilowa radość, gdyż po raz kolejny z rywalami zabawił się Szydełko, tym razem zdobywając bramkę. Zawodnik Czarnych Rokitki moment później zapisał na swoim koncie kolejne trafienie, tym razem pokonując Toczka technicznym strzałem z ostrego kąta. Gola numer osiem zdobył Nowosielski, a kilka chwil przed końcową syreną zakończył tę nierówną strzelaninę.
Tornado – Mazurek Team 9:1 (3:0)
Bramki: Nowosielski 3, Mikołajczyk 2, Szydełko 2, Dudzic, Gut - Kroczak

Pewna i zasłużona wygrana. Tak w skrócie można podsumować zwycięstwo Wulkanu nad Tornadem. Sam mecz nie był porywającym widowiskiem, a podopieczni Arkadiusza Palucha bardzo szybko objęli dwubramkowe prowadzenie, z rzadka pozwalając rywalowi na nękanie Mateusza Leśniaka. Kiedy jednak zachodziła taka konieczność, golkiper obrońców tytułu pewnie interweniował, zachowując ostatecznie czyste konto.

Podobnie jak w dwóch poprzednich spotkaniach, pierwszy gol padł błyskawicznie. Jego autorem był Paweł Malik, który pokonał broniącego dostępu do bramki Lidera Mateusza Wolnego. Awaryjny golkiper skapitulował po raz drugi po strzale z dystansu Mateusza Jarosa i wydawało się, że Wulkan może dokonać istnej rzezi niewiniątek. Lider zdołał się jednak obudzić i po dwóch ciosach wreszcie przeszedł do ofensywy. Pod bramką Wulkanu kilkukrotnie się kotłowało, jednak albo defensorzy blokowali strzały podopiecznych Łukasza Stachowskiego, albo pewnie interweniował Mateusz Leśniak. Golkiperowi raz w sukurs przyszła poprzeczka, kiedy to Szymon Szeliga efektownie zagrał na dalszy słupek do Adriana Marchewki, a ten zdecydował się na strzał z powietrza. Przed przerwą zespół Arkadiusza Palucha zdołał właściwie rozstrzygnąć losy pojedynku. Najpierw na 3:0 podwyższył Mateusz Jaros, a następnie czwartego gola dorzucił Marcin Kraśnicki, który przed skierowaniem piłki do siatki bardzo ładnie minął próbującego go powstrzymać rywala.

W drugiej połowie emocji było jak na lekarstwo. Lider szarpał, próbował strzelać, ale kolejne próby Dawida Kufla, Szymona Szeligi, Adriana Marchewski i Gracjana Wójcika chybiały celu. Najlepszą okazję miał ten ostatni, lecz nie zdołał trafić w światło bramki. Wulkan także atakował, także miał szansę, lecz efekt po obu stronach był identyczny. Dopiero w końcówce coś drgnęło. Szósty w jednej połowie faul Lidera poskutkował przedłużonym rzutem karnym, który pewnie wykorzystał Jaros, kompletując tym samym hat- tricka. Lider miał dwie takie szanse, ale Marchewka został zatrzymany przez Leśniaka, a Szeliga nie zdołał trafić w bramkę i Wulkan ostatecznie zwyciężył 5:0, po czterdziestominutowej nieobecności wracając na pozycję lidera.
Wulkan – Lider 5:0 (4:0)
Bramki: Jaros 3, Kraśnicki, Malik
Wulkan: M. Leśniak – Gałaszkiewicz, Jaros, Kraśnicki, Ł. Leśniak, Malik, Paluch, Pawlusiński, Szajer, Ziembowski
Lider: Wolny – Czaja, Franczak, Kufel, Marchewka, Poparda, Szeliga, Wójcik

Powiązane wpisy