Ujemni na pudle, a Tornado z zadyszką
ZŁOTORYJA. Na trzy kolejki przed końcem Złotoryjskiej Ligi Halowej poznaliśmy odpowiedź na pierwsze z pytań, dotyczących czołowych miejsc. Rewelacja rozgrywek, Ujemny Bilans, w najgorszym wypadku stanie na najniższym stopniu podium, bo dziś pokonała Lidera Złotoryja 2:1, odskakując mu tym samym na sześć punktów. Podopiecznych Łukasza Stachowskiego czeka jednak pauza, która uniemożliwi wywalczenie miejsca na „pudle”. Do obrony tytułu przybliżył się natomiast Wulkan, demolując Mazurek Team aż 10:1. Ubiegłorocznemu mistrzowi pomogła Wilkowianka, która sprawiła ogromną niespodziankę, remisując z Tornadem 3:3.
Pierwsze spotkanie jedenastej kolejki przyniosło ogromną niespodziankę. Zamykająca tabelę Wilkowianka podejmowała walczące o mistrzostwo Tornado i chyba nikt nie wierzył, że właśnie dziś może zdobyć pierwsze w tym sezonie punkty. Przed meczem szanse „czerwonej latarni” znacznie wzrosły, bo faworyzowany rywal stawił się z zaledwie jednym rezerwowym zawodnikiem z pola. Początkowo nie miało to większego wpływu na obraz gry, bo Tornado od pierwszych minut dominowało, jednak popisową partię rozgrywał golkiper Wilkowianki – Marek Łukawski, który raz po raz zatrzymywał piłkę. Raz bramkarzowi dopisało szczęście, kiedy to Kamil Białej nie zdołał trafić do pustej bramki. W pierwszej połowie zespół z Wilkowa nie dał Pawłowi Kroczakowi wielu szans do zaprezentowania swoich umiejętności. Najlepszą szansą był strzał Piotra Wocha oraz dobitka Michała Pinczyńskiego, które nie przyniosły jednak bramki. Zdecydowanie lepiej było po drugiej stronie boiska. Dwa trafienia zanotował bardzo aktywny dziś Łukasz Mikołajczyk, a kilkadziesiąt sekund przed syreną zapraszającą na przerwę, z rzutu wolnego pod poprzeczkę kropnął Mateusz Dudzic.
Po zmianie stron zawodnik Górnika Złotoryja mógł dobić Wilkowiankę, ale przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Doskonała okazja zemściła się po kilku minutach i nadzieję w serca kibiców z Wilkowa wlał Bartłomiej Bielak, strzałem po ziemi pokonując Tusińskiego. Tornado chciało dowieźć przewagę do końca, jak najmniejszym nakładem sił. Z każdą kolejną minutą gasło jednak w oczach, co dodatkowo nakręcało graczy Wilkowianki. Kiedy gola kontaktowego zdobył Bielak, stało się jasne, że w tym spotkaniu emocji nie zabraknie. Wilków poczuł krew i ambitnie ruszył do przodu. Pół minuty przed końcem udało się dopiąć swego. Defensorzy przejęli piłkę po ataku Tornada, podali ją do Michała Maciejskiego, a ten po indywidualnej akcji doprowadził do sensacyjnego remisu!
Wilkowianka Wilków – Tornado 3:3 (3:0)
Bielak 2, M. Maciejski – Mikołajczyk 2, Dudzic
Wilków: Łukawski (Sroka) – Bielak, M. Maciejski, T. Maciejski, Pinczyński, Skrzypczyk, Stafisz, Woch
Tornado: Kroczak (Tusiński) – Białek, Dudzic, Gut, Mikołajczyk, Sułek
Mecze Ujemnego Bilansu uchodzą w tym sezonie za najciekawsze w całych rozgrywkach. Dzisiejsze spotkanie z Liderem Złotoryja można by jednak puszczać cierpiącym na bezsenność, bo przez długi czas emocji było jak na lekarstwo. Nie licząc dwóch świetnych szans Lidera, zmarnowanych przez Marcina Bigosa, pierwszej połowy trudno nie puścić w zapomnienie. Owszem, sytuacje były, ale w futsalu muszą nadarzyć się jakieś szanse na zdobycie gola. W zespole Lidera prym wiódł duet Szymon Szeliga – Kacper Falkner, kilkukrotnie nękający defensywę rywala, natomiast w Ujemnym Bilansie, jak niemal co tydzień, wyróżniali się Piotr Gajek i Jarosław Fela. Ten pierwszy był nawet blisko zdobycia bramki, jednak po jego strzale między nogami Michała Rajczakowskiego piłkę sprzed linii bramkowej wybił jeden z defensorów. Fela natomiast głową pomylił się o kilka centymetrów.
W początkowej fazie drugiej połowy także brakowało fajerwerków, jednak trafienie lewą nogą Gajka ożywiło spotkanie. Moment później podwyższyć mógł Fela, ale kolejny raz w sukurs Rajczakowskiemu przybyli defensorzy, wybijając futbolówkę. Na 2:0 podwyższył Paweł Gajek, który wykończył zespołową akcję i Ujemny Bilans był krok od zapewnienia sobie miejsca na podium. Po drugim ciosie Łukasz Stachowski wycofał bramkarza, co przyniosło tylko połowiczny sukces. Tuż przed końcem pod bramką Ujemnego Bilansu najlepiej odnalazł się Marcin Franczak, posyłając piłkę pod poprzeczkę. Było to jednak tylko honorowe trafienie, w ostatecznym rozrachunku nie dające nawet punktu.
Wygrana sprawiła, że Ujemny Bilans w najgorszym wypadku zajmie trzecie miejsce, natomiast Liderowi pozostaje bronienie czwartej lokaty.
Ujemny Bilans – Lider Złotoryja 2:1 (0:0)
Piotr Gajek, Paweł Gajek – Franczak
Ujemny Bilans: M. Gajek – Bober, Borycki, Fela, Paweł Gajek, Piotr Gajek, Hyndle, Kmiecik, Koszelowski, Zajda
Lider: Rajczakowski – Bigos, Czaja, Falkner, Franczak, Kufel, Marchewka, Poparda, Szeliga, Wolny, Wójcik
Jedenasta kolejka pożegnała się z kibicami meczem bez historii. Najlepszy zespół rywalizował z przedostatnim Mazurek Teamem, więc faworyt był jednoznaczny. Patrząc na składy obu ekip, drużynie z Zagrodna można było szczerze współczuć, bo ta miała do dyspozycji tylko jednego rezerwowego, podczas gdy Arkadiusz Paluch dysponował niemal najmocniejszym zestawieniem z Mateuszem Jarosem, Marcinem Kraśnickim, Jackiem Bochnią i Radosławem Pawlusińskim na czele.
Nic dziwnego, że Mazurek Team wyszedł jak na ścięcie, przez pierwszą minutę wymieniając piłkę… przed swoim polem karnym. Próba rozegrania jej do przodu zakończyła się jednak stratą, a Jacek Bochnia po strzale z dystansu szczęśliwie umieścił piłkę w siatce. Przewaga Wulkanu nie podlegała dyskusji, a cztery gole w pierwszej połowie mają swoją wymowę. Zawodnicy z Zagrodna, o dziwo, nie prosili o najniższy wymiar kary, kilkukrotnie mocno dając się we znaki wyżej notowanemu rywalowi. Po indywidualnej akcji poprzeczkę obił Szymon Kaliciak, a w słupek trafił Krzysztof Kaliciak.
Druga połowa, mimo większej ilości bramek, miała tempo iście sparingowe. Wulkan go nie forsował, bo wiedział, że wygraną ma w kieszeni, a jutro czeka go zadanie nieporównywalnie trudniejsze, natomiast Mazurek wolał nie iść na wojnę ciosów, oczekując końcowej syreny. Ta ostatecznie zabrzmiała kiedy na tablicy widniał wynik 10:1 dla obrońców tytułu. Honorowe trafienie dla Mazurek Teamu zanotował Szymon Kaliciak. W zespole Wulkanu trudno kogoś zdecydowanie wyróżnić, bo cała ofensywa spisywała się bez zarzutu wypracowując ładne akcje. Ostatecznie łupem bramkowym podzieliło się pięciu graczy.
Wulkan – Mazurek Team 10:1 (4:0)
Pawlusiński 3, Jaros 3, Bochnia 2, Kraśnicki, Malik – Sz. Kaliciak
Wulkan: M. Leśniak (Jażdżyk) – Bochnia, Gałaszkiewicz, Jaros, Kraśnicki, Ł. Leśniak, Malik, Pawlusiński, Szajer, Ziembowski
Mazurek: Toczek – Bielecki, K. Kaliciak, Sz. Kaliciak, Kroczak, Muczyń