Wojownik z Wilkowa gotów na wojnę w klatce
ZŁOTORYJA. Wczoraj informowaliśmy o zmianie rywala dla Michała Michalskiego, a dziś prezentujemy krótką rozmowę z pochodzącym z Wilkowa fighterem. Zawodnik federacji KSW nie ukrywa, że kontuzja Milosa Janicia nieco skomplikowała jego przygotowania, ale mimo to, w starciu ze Savo Laziciem będzie w dobrej formie. Michalski odniósł się również do dalszej współpracy z największa organizacją MMA w Polsce oraz opowiedział o swoich najwierniejszych kibicach, wspierających go podczas walk w całym kraju.
Michał Michalski specjalnie dla e-legnickie.pl w rozmowie z Dawidem Graczykiem.
Walka z Savo Laziciem już za dwa dni. Przygotowania poszły po Twojej myśli?
Michał Michalski: - Zawsze rzetelnie przygotowuje się do walki, bo właściwie całe życie podporządkowałem pod MMA. Tak samo było tym razem i uważam, że forma jest dobra!
Na ostatniej prostej zmienił się Twój rywal, co zawsze burzy nieco rytm przygotowań. Myślisz, że może to mieć wpływ na przebieg pojedynku?
- Nie ukrywam, że całe przygotowania odbywały się pod Janicia. Kilka dni temu dostałem informacje o zmianie rywala, więc troszkę musimy zmienić taktykę na walkę, ale na pewno będę gotowy na to, co w klatce zaoferuje mi przeciwnik!
Został Ci ostatni pojedynek w kontrakcie z KSW. Walka z „Hitmanem” będzie najważniejsza w Twojej przygodzie z federacją?
- Przegrałem dwie pierwsze walki i będę starał się to w końcu zmienić. Do każdego najbliższego pojedynku podchodzę tak, jakby on miał być tym najważniejszym, ale wiem, o co się biję w sobotę i do starcia z Laziciem wyjdę niesamowicie skoncentrowany.
Uchodzisz za faworyta bukmacherów, ale jak pokazała walka z Krystianem Kaszubowskim, w tym sporcie chwila nieuwagi może rozłożyć na łopatki nawet najlepszą taktykę. Masz z tyłu głowy jakiś plan B, w razie niepowodzenia?
- Taki jest ten sport, raz ktoś zaskakuje Ciebie, raz ty kogoś. Wystarczy jeden błąd i muszą Cię wyciągać z klatki za nogi. Do pojedynku z Laziciem podejdę inaczej niż do walki z Krystianem, ale nie mam planu B. Żyję tym, co jest tu i teraz, a jak nie pójdzie po mojej myśli, wtedy będę się zastanawiał, co dalej?
W klatce nigdy nie kalkulowałeś i swoim stylem szybko „kupiłeś” publiczność. Czy waga pojedynku z Laziciem może spowodować u Ciebie bardziej zachowawczą postawę?
- Mam swój styl, ale często walczy się tak, jak pozwala przeciwnik. Chciałbym dać dobrą walkę, jednak scenariusz zostanie napisany w klatce. Jak powiedziałem wcześniej, ja na pewno będę gotowy na wszystko!
Ostatnio można było Cię spotkać a gali FEN23 w Lubinie. Dopingowałeś kolegów czy szykuje się powrót do macierzy?
- Na razie nie przewiduję zmian. Jestem w KSW, jest mi tu dobrze i zrobię wszystko, żeby po najbliższej sobocie zostać na dłużej. W Lubinie byłem wspierać kolegów z teamu Artnox – Dominika Zadorę oraz Łukasza Charzewskiego i bardzo się cieszę, że obaj wygrali swoje walki.
Choć od kilku lat mieszkasz we Wrocławiu, na każdą Twoją walkę jeździ pokaźny fan club ze Złotoryi, Chojnowa i okolic. Jakie to uczucie słysząc setki gardeł, skandujących Twoje nazwisko?
- Teraz moim miastem jest Wrocław, tutaj ułożyłem sobie życie i tutaj czuję się najlepiej, jednak zawsze będę pamiętał, że jestem „z Wilkowa koło Złotoryi” (śmiech). To wspaniałe uczucie, kiedy ma się wsparcie trybun i w kryzysowych sytuacjach naprawdę dodaje skrzydeł. Z tego miejsca pragnę podziękować moim fanom z rodzinnych stron!
W Lublinie również będziesz mógł liczyć na żywiołowy doping swoich kibiców?
- Tym razem grono będzie nieco skromniejsze, bo do Lublina jest trochę kilometrów i pojechali najwytrwalsi. Wierzę, że reszta będzie trzymać kciuki przed telewizorem!
Czego Ci życzyć w sobotniej walce?
- Zwycięstwa i zdrowia!
Dziękuję za rozmowę.