Górnik złapał oddech i chce odrabiać straty do czołówki ligi
ZŁOTORYJA. Solidnie dozbrojony latem Górnik Złotoryja zanotował falstart, po siedmiu kolejkach mając na koncie zaledwie pięć punktów. Przełom nastąpił w ostatnim wrześniowym meczu, kiedy podopieczni Eugeniusza Oleśkiewicza na własnym terenie pokonali Karkonosze Jelenia Góra. Od tamtego spotkania złotoryjanie nie zaznali już smaku porażki, notując dwa zwycięstwa i pechowy remis w Chocianowie. Górnik jest o krok od środka ligowej stawki, a dodatkowo w rundzie wiosennej czeka go prestiżowy mecz w Pucharze Polski, gdzie zmierzy się z obrońcą tytułu – rezerwami Zagłębia Lubin.
Gdy w trakcie okresu przygotowawczego informowaliśmy o zawodnikach testowanych, a później sprowadzanych do Górnika, niektórzy kibice upatrywali w zespole trenera Oleśkiewicza jednego z faworytów do wygrania ligi. Bardzo dobre, piąte miejsce w poprzednim sezonie rozbudziło apetyty, jednak te zostały dość brutalnie zabite, bo początek sezonu był dla fanów sporym rozczarowaniem.
Światełko w tunelu pojawiło się w połowie września, po domowym meczu ze Spartą Rudna, który Górnik zremisował 1:1, a powrót na właściwe tory nastąpił przy okazji starcia z faworyzowanymi Karkonoszami Jelenia Góra, dwa tygodnie później. Obecnie Górnik ma na swoim koncie dwanaście punktów, z których siedem wywalczył w trzech ostatnich meczach.
- Wreszcie wszystko zaczęło grać jak należy, wrócili niedysponowani wcześniej zawodnicy, a pozostali dojrzeli do pewnych założeń i suma summarum zaczęliśmy punktować tak, jak było w planach od początku sezonu. Mam ogromną wiarę w swoich podopiecznych, ponieważ widzę ich podczas treningów i wiem, że mają potencjał by odgrywać ważną rolę w tej grupie IV ligi. Wierzyłem w chłopców, wierzę i będę wierzył – przybliżył przyczyny zwyżki formy trener złotoryjan i trudno nie przyznać mu racji, ponieważ od początku rozgrywek mniej lub bardziej poważne urazy wykluczały kluczowych zawodników z Marcinem Franczakiem, Adrianem Krzeszowcem, Karolem Nowosielskim i Marcinem Baszczakiem na czele.
O ile pokonanie Karkonoszy można było uznawać za małą niespodziankę, to już wynik osiągnięty w Strzegomiu zaskoczył nawet największych optymistów. Górnik po pechowym remisie w Chocianowie jechał do lidera, będącego zarazem jedynym zespołem bez porażki. Diabeł nie był jednak taki straszny jak go malowali, bo po golach Mateusza Dudzica, Jakuba Olewnika i kapitalnym trafieniu przewrotką Damiana Ciunowicza, złotoryjanie zainkasowali trzy punkty.
- W Strzegomiu zespół perfekcyjnie wywiązał się ze wszystkich założeń, zarówno w fazie obrony jak i ataku. Jeżeli utrzymają taką dyscyplinę taktyczną w kolejnych spotkaniach, to myślę, że zarówno ja, działacze jak i sami zawodnicy będą zadowoleni z gry oraz wyników. Nie będę ukrywał, tak przekonujące zwycięstwo nieco mnie zaskoczyło, chociaż wiedziałem, że AKS kilka dni wcześniej grał niesłychanie trudny mecz pucharowy z liderem grupy wschodniej – Polonią Świdnica. Spotkały się zespoły liczące na awans do III ligi i strzegomianie z pewnością odczuwali jego trudny. Nam mecz z AKS-em wyszedł naprawdę dobrze, strzeliliśmy piękne gole, mądrze broniliśmy, a to wszystko zaowocowało pewną wygraną. Wierzę, że będziemy kontynuować passę, niecierpliwie oczekując na kolejny mecz z wymagającym rywalem, który czeka nas już w niedzielę – ocenił sobotnią wygraną Eugeniusz Oleśkiewicz.
Ofensywa transferowa w wykonaniu Górnika mogła imponować, ponieważ do klubu sprowadzano zawodników ogranych na poziomie przynajmniej czwartoligowym, a kilku innym graczom podziękowano, nie decydując się na ich angaż. Ostatecznie pod skrzydła Oleśkiewicza trafiło pięciu futbolistów, jednak po dwunastu rozegranych w tym sezonie meczach, śmiało można powiedzieć, że nie wszyscy są transferowymi strzałami w „dziesiątkę”.
Najbliżej środka przysłowiowej tarczy jest Damian Ciunowicz. 23- latek gra właściwie od deski do deski i z pewnością uchodzi za wyróżniającego się zawodnika, czego potwierdzeniem może być między innymi kapitalne trafienie, otwierające wynik meczu w Strzegomiu. Na plus należy również ocenić sprowadzenie Macieja Pilarowskiego, choć wcześniej kibice nie podchodzili do tego transferu zbyt entuzjastycznie, bo w poprzednim sezonie bez zarzutu spisywał się duet miejscowych stoperów Franczak – Marchewka. Pilarowski wygrał jednak rywalizację i podobnie jak Ciunowicz, jest kluczowym elementem w układance trenera.
Saga pod tytułem „Serweciński w Górniku” trwała tak długo, że wydawać się mogło iż przyjście defensora rozwiąże wszystkie problemy klubu i miasta, włącznie z brakiem basenu oraz zadłużeniem szpitala. Były już gracz AKS-u Strzegom nie jest tak często wykorzystywany jak Ciunowicz, ale swoje zdążył już zagrać. Na dzień dzisiejszy trudno powiedzieć by Serweciński uchodził w Górniku za profesora, co nie oznacza również, że odstaje od kolegów z zespołu. Ot, solidne wzmocnienie pierwszego zespołu, które dodatkowo wykonuje świetną robotę w przypadku występu w A-klasowych rezerwach.
„In minus” zaskakuje na razie Tomasz Kociszewski. Doświadczony napastnik miał być lekarstwem na problemy złotoryjan w pierwszej linii, a tymczasem zanotował dwanaście pustych przelotów. Oczywiście nie grał wszystkich spotkań w pełnym wymiarze czasowym, ale przeszło 700 minut bez jakiejkolwiek zdobyczy nie może wystawiać mu dobrej laurki. Zwłaszcza jeśli zestawimy to z popisami Dawida Kufla, którego niejako z konieczności przesunięto do ataku i zdążył już sześciokrotnie trafić do siatki.
Najtrudniej ocenić Mariusza Wójcika, ponieważ ten… nie gra. Golkiper przyszedł do Złotoryi z Orkanu Szczedrzykowice by rywalizować z Michałem Piotrowskim. Pewniakiem do gry jest młodszy z tego duetu, więc Wójcikowi pozostają występy w rezerwach. Dla pierwszego zespołu zagrał dwukrotnie – 13. minut w ligowym meczu z Odrą Ścinawa (nie puszczając w tym czasie gola) oraz połowę spotkania III rundy Okręgowego Pucharu Polski z Gromem Gromadzyń- Wielowieś, gdzie dał się pokonać dwukrotnie (Górnik zwyciężył 3:2).
- Nie będę operował nazwiskami, jednak nie mam zamiaru ukrywać, że w niektórych przypadkach liczyłem na więcej. Ze sprowadzonej piątki, dwóch graczy oceniam w pełni pozytywnie, natomiast w przypadku pozostałej trójki, czekam aż odpalą. To nie jest tak, że problemy ze skutecznością transferów dotyczą tylko Górnika, bo przecież dużego kalibru pomyłki zdarzają się w czołowych europejskich klubach. Niemniej nadal wierzę w słuszność naszych wzmocnień i liczę, że w niedługim czasie cała piątka grać będzie na miarę oczekiwań – dosadnie skwitował wzmocnienia szkoleniowiec Górnika.
Złotoryjanie po stronie sukcesów mogą wpisać przygodę w Pucharze Polski na szczeblu okręgowym. Choć zagrali tylko dwa mecze, w pokonanym polu zostawili wspomniany wyżej Grom oraz ligowego rywala – Spartę Rudna. W ćwierćfinale czeka ich zadanie zdecydowanie trudniejsze, ponieważ do Złotoryi przyjadą rezerwy Zagłębia Lubin, czyli obrońca trofeum i główny faworyt do końcowego triumfu. Górnik we wiosennym starciu będzie skazywany na pożarcie, z czego sprawę zdaje sobie również Eugeniusz Oleśkiewicz, jednak zapowiada, że jego podopieczni powalczą o sprawienie niespodzianki.
- Do meczu pucharowego zostało jeszcze dużo czasu i na razie w ogóle o nim nie myślimy. Wiadomo, że między nami i Zagłębiem są spore różnice, które będziemy chcieli zminimalizować. Lubinianie okres przygotowawczy zaczynają dużo wcześniej, więc podczas tego starcia nasze mikrocykle zapewne będą na innych etapach. Z pewnością nie oddamy im nic za darmo, podejmiemy rękawicę i będziemy walczyć, zwłaszcza, że zagramy na swoim stadionie – przyznał.
Po serii dobrych występów morale w Górniku wzrosło, a wygrana w Strzegomiu wlała w zawodników dodatkowe pokłady pewności siebie, co może oznaczać kłopoty rezerw Chrobrego Głogów, czyli najbliższego rywala złotoryjan. Ten obecnie, wraz z Apisem Jędrzychowice i AKS-em Strzegom, ma na koncie 25 punktów, jednak z powodu gorszego bilansu bramkowego od pierwszego z wymienionych zespołów, musi zadowolić się pozycją wicelidera. Od powrotu Górnika do IV ligi, głogowianie w Złotoryi jeszcze nie wygrali, w ubiegłym sezonie remisując 1:1, a rok wcześniej przegrywając 1:2. W niedzielę Chrobry zagra więc nie tylko o pozycję lidera, ale i przełamanie złej passy, jednak gospodarze po sensacyjnym triumfie w Strzegomiu, ostrzą sobie zęby na kolejny skalp z faworyzowanego rywala.
- Nie polujemy na niespodzianki, tylko chcemy pokazywać swoją wartość. Przekonały się o tym Karkonosze, AKS czy Sparta Rudna w Pucharze Polski. Szkoda tego remisu w Chocianowie, ponieważ ten mecz mieliśmy wygrany, ale ustabilizowaliśmy wreszcie formę, gramy swoje i nie musimy się obawiać żadnego z rywali - zakończył trener Oleśkiewicz.
Kolejny mecz ligowy:
Górnik Złotoryja – Chrobry II Głogów
niedziela, 20.10
godzina 11:00