Nowy Kościół wie co chce grać...
NOWY KOŚCIÓŁ. Runda wiosenna poprzedniego sezonu, w wykonaniu LZS-u Nowy Kościół była niespodziewanie udana, a osiągnięte wówczas wyniki rozbudziły apetyty kibiców oraz wszystkich działających w klubie. Mateusz Stolarczyk nie ukrywa, że trwające rozgrywki go rozczarowują, a winę za taki stan rzeczy bierze na siebie. Dowodzony przez niego zespół w wielu spotkaniach tracił punkty na własne życzenie, co sprawiło, że będzie zimował na odległym jedenastym miejscu.
O trudach trwającej kampanii oraz planach na rundę rewanżową z trenerem Mateuszem Stolarczykiem rozmawiał Dawid Graczyk.
Po rundzie jesiennej zajmujecie jedenastą lokatę, więc chyba trudno mówić o radości podczas przerwy zimowej?
- Na pewno nie mam prawa być zadowolony z pierwszej części sezonu. Mieliśmy zrobić duży krok naprzód, a niestety się na to nie zanosi. Sporo winy mogę wziąć na siebie, ponieważ zmiany podczas meczów nie zawsze dawały pozytywny bodziec. Jak wiadomo, zawodnicy rezerwowi też chcą grać, choćby kilka minut, lecz wykonując na przykład sześć zmian w trakcie spotkania, często burzyła się cała strategia gry. Sama postawa naszego zespołu nie wyglądała tak źle, jak wskazuje miejsce w tabeli. Kto oglądał nasze mecze, nie może nam zarzucić zaangażowania i chęci, jednak często w końcówkach spotkań brakowało sił. Myślę, że małym plusem może być równorzędna walka ze wszystkimi rywalami. Od nikogo znacząco nie odstawaliśmy, a w starciach z Górnikiem czy Chojnowianką bardzo długo toczyliśmy równorzędną walkę, jednak na końcu pojawiały się problemy z kondycją i szczęściem, które w sporcie też jest bardzo ważne. Musimy mocno przepracować zimę i myślę, że wiosną znów możemy być jedną z rewelacji ligi.
Udana runda rewanżowa poprzedniego sezonu rozbudziła Wasze apetyty?
- Tak, oczekiwania były większe. Nie ukrywamy tego. Myślę, że gdybyśmy byli w tej drugiej, lepszej, części tabeli, to moglibyśmy być zadowoleni, ponieważ pozycja wyjściowa byłaby bardziej dogodna. Teraz do siódmej drużyny tracimy aż trzynaście punktów i jest do duża różnica. Na pewno nie odpuścimy i wiosną w każdym spotkaniu powalczymy o pełną pule, a na koniec zobaczymy, co pokaże tabela.
Z jednej strony potrafiliście zremisować z Czarnymi Rokitki i pokonać Orlika Okmiany, a z drugiej traciliście punkty w starciach z Nysą Wiadrów czy Huraganem Nowa Wieś Złotoryjska. Skąd te wahania formy?
- Jeżeli spojrzy się na nasz terminarz, to widać, że mamy teoretycznie łatwiejszy początek. Niestety, w tym okresie mieliśmy sporo problemów, bo w ostatnim meczu poprzedniego sezony, w Okmianach, nasz kluczowy obrońca Karol Mucha zerwał wiązadła i na dłuższy okres wypadł z gry. Drugi z naszych stoperów, Tomasz Kozina, rozpoczął studia, więc był do mojej dyspozycji zdecydowanie rzadziej. Latem ściągnęliśmy nowego bramkarza i w tej środkowej strefie obronnej mieliśmy aż trzech nowych graczy, choć trzeba przyznać, że wszyscy pokazali klasę. Wiadomo jednak, iż po takiej rewolucji w defensywie potrzeba czasu by wszystko się zazębiło. Na pewno plany pokrzyżowały też kontuzje braci Sawińskich. Każdy kto zna nasz zespół, wie, że Jacek i Łukasz od lat stanowią jego kręgosłup, a teraz zaczęli grać dopiero od szóstej kolejki, bez odpowiedniego przygotowania do rundy.
Michów, Granowice, Proboszczów, Zagrodno, Złotoryja. We wszystkich z tych meczów do pewnego momentu kontrolowaliście przebieg boiskowych wydarzeń, a ostatecznie zdobyliście w nich tylko jeden punkt! Brakowało Wam sił czy koncentracji?
- Myślę, że przede wszystkim kondycji. W każdym z tych meczów pierwsze połowy należały do nas, tworzyliśmy więcej okazji, jednak brakowało skuteczności i szczęścia, a po zmianie stron nas odcinało. Do sześćdziesiątej minuty jeszcze jakoś się trzymaliśmy, ale ostatnie pół godziny na ogół było w naszym wykonaniu bardzo słabe. Jeżeli moi zawodnicy nie zrozumieją, że trzeba być na około 70% treningów, to wiosną będzie tak samo, czyli mnóstwo cierpienia, a mało radości z gry w piłkę i zwycięstw.
Szykujecie jakieś wzmocnienia w zimowym oknie transferowym?
- Najprawdopodobniej nie. Na pewno przydałby się bramkostrzelny napastnik i z jednym zawodnikiem jestem w kontakcie, jednak wątpliwe by dołączył do nas w zimie. Wszystko wskazuje również na to, że żaden z graczy nas nie opuści.
Opowiedz coś o przygotowaniach do rundy wiosennej.
- Do treningów wracamy w połowie stycznia i na pewno będziemy korzystać z siłowni, Orlika czy sali gimnastycznej. Istnieje również możliwość wzięcia udziału w zajęciach Tabaty. Nie jestem zwolennikiem dużej ilości meczów sparingowych w niższych ligach, gdzie kadry są wąskie, dlatego zaplanowałem tylko dwa takie spotkania- z Mewą Goliszów i Radziechowianką Radziechów. Czasami lepiej potrenować cały tydzień, niż przyjść na sparing i doznać kontuzji.
Stawiacie przed sobą jakiś cel na rundę wiosenną?
- Na pewno bardzo ważny będzie początek i spróbujemy od razu złapać wiatr w żagle, by morale wzrosło. Pierwsze cztery kolejki zagramy u siebie, więc myślę, że jest szansa na udany start. Nie ma co patrzeć na tabelę, tylko grać z tygodnia na tydzień, skupiać się tylko na najbliższym rywalu, bo z każdym można powalczyć o punkty, ale by tak było, trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować!
Dziękuję za rozmowę.