Wilkowianka = profesjonalizm w amatorskim wydaniu
WILKÓW. Wilkowianka Wilków to taki klub, o którym ciężko napisać coś negatywnego. Budują zespół od podstaw, mocno inwestują w młodzież, która systematycznie zasila pierwszą drużynę, po zniszczeniu obiektu przez dziki nie poszli na skróty, tylko przeprowadzili kapitalny remont, od kilku lat szczycąc się jednym z ładniejszych stadionów w okolicy. Jedyne co nie pasowało do tej sielankowej atmosfery, to wyniki, bo w ostatnich pięciu sezonach najlepszym rezultatem była ósma pozycja, która, umówmy się, tak dobrze zarządzanemu klubowi chwały nie przynosi. Czy rozpoczęta przed tygodniem kampania będzie przełomowa? Tego nie wiemy, ale na pewno będzie szczególna.... Z kilku względów.
Z tych niskich miejsc trudno robić poważny zarzut, ponieważ każdy obserwator tej grupy A-klasy wie, że Wilkowianka w dużym stopniu stawia na młodzież. Za kadencji Łukasza Stachowskiego nierzadko w pierwszym składzie wychodzili piętnastolatkowie, a zdarzały się mecze, w których kilku zawodników wyjściowej jedenastki nie mogło samodzielnie kupić w sklepie alkoholu.
Obecnie w Wilkowie zaczynają zbierać owoce z posadzonych przed laty drzew, bo adepci pierwszych roczników drużyn młodzieżowych zaczynają stanowić o sile seniorów.
W okresie przygotowawczym o klubie nie było zbyt głośno, co nie powinno dziwić, gdyż Wilkowianka raczej nie szuka rozgłosu, w ciszy realizując swoje założenia. Mimo to, cała rzesza kibiców sprawdzała wynik jej inauguracyjnego starcia z Arkę Trzebnice, ponieważ kilka dni wcześniej, prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej – Andrzej Padewski ogłosił konkurs, w którym należało wytypować rezultat tego pojedynku.
Wilkowianka po zaciętym meczu wygrała 3:2, a my uznaliśmy, że to dobry moment by nieco nakreślić Wam, co słychać na klubowych korytarzach.
Ostatnimi czasy Wilków ma nieco pecha do trenerów, a właściwie ich dyspozycyjności, ponieważ do samego warsztatu ciężko się przyczepić. Przed rokiem ze stanowiska zrezygnował Stefan Szarata, a teraz tak samo postąpił jego następca – Łukasz Stachowski. Powód? W obu przypadkach ten sam – brak czasu.
Nowym szkoleniowcem pierwszego zespołu został Tomasz Maciejski, czyli prezes, kapitan oraz trener drużyn młodzieżowych. Jak sam przyznał, początkowo był pomysł zatrudnienia osoby z zewnątrz, jednak ostatecznie lejce powędrowały w ręce Maciejskiego, który zrezygnował z dalszej gry w Wilkowie. Przynajmniej na razie zasilając Tatrę Krzeniów.
- Swoją sportową przyszłość wiążę z trenowaniem seniorów, cały czas w tym kierunku się kształcę i szkolę, co nie zmienia faktu, że jednak nadal ciągnie na boisko, więc chciałbym jeszcze trochę pograć. Do końca rundy jesiennej będę więc trenerem Wilkowianki i zawodnikiem Tatry – powiedział nowy trener.
Z jego wypowiedzi można wysnuć, że wiosną dojdzie do kolejnej zmiany na stanowisku szkoleniowca, jednak prezes nabrał wody w usta i kazał czekać na rozwój wydarzeń.
Choć Wilkowianka nie słynęła z agresywnej polityki transferowej, to w tym roku wyrasta na króla polowania. Do regularnego grania wrócili Jakub Blusiewicz, Daniel Pazdej i Bartłomiej Bielak, a poza tym w Wilkowie zameldowało się trzech zawodników reprezentujących ostatnio Przyszłość Prusice. O ile dla Marka Łukawskiego był to powrót do domu, po krótkim epizodzie w okręgówce, to przyjście braci Skarbków odbiło się szerokim echem w lokalnym futbolowym światku. Patryk w debiucie zrobił to, co potrafi najlepiej – zdobył gola, dorzucił dwie asysty i chyba możemy powiedzieć, że bez niego nie udałoby się pokonać Arki Trzebnice.
Teraz dołączył do niego starszy brat – Krystian, przez wiele lat będący ostoją defensywy Przyszłości, czyli klubu po prostu silniejszego od Wilkowianki.
Obaj byli kluczowymi zawodnikami w swojej poprzedniej drużynie, więc do Wilkowa nie przychodzą by poszerzyć kadrę, a znacząco podnieść jej jakość.
- Jeśli chodzi o transfery Patryka i Krystiana, to myślę, że skusiła ich wizja rozwoju naszego klubu w perspektywie następnych lat. Znamy się od dawna, zawsze darzyliśmy się sympatią, szacunkiem i chyba towarzyszyła nam ciekawość, jakby to było zagrać po jednej stronie? Mam nadzieję, że Krystian szybko wróci do pełni formy i podobnie jak Patryk, z miejsca zostanie kluczowym wzmocnieniem – pochwalił nowe nabytki Maciejski, przy okazji wyśmiewając plotki jakoby Wilkowianka miała skusić braci pieniędzmi otrzymywanymi za grę.
W przeciwnym kierunku powędrowali Kamil Plizga oraz Piotr Rzepka, natomiast poza wspomnianym wcześniej Tomaszem Maciejskim, barwy Tatry Krzeniów reprezentować będą Łukasz Stachowski i młody Maciej Piotrowski.
Chociaż od lat Wilkowianka stawia na młodzież, to za kadencji Łukasza Stachowskiego, była ona stroną przeważającą. Często miało to negatywne odbicie na wynikach, ale szkoleniowiec podążał swą ścieżką, wiedząc, że profity wreszcie przyjdą.
Teraz te proporcje zostały nieco zmienione, bo wymienieni w poprzednim akapicie gracze, wiek młodzieżowca mają dawno za sobą, jednak utalentowany narybek nie może narzekać, bo będzie miał od kogo pobierać nauki.
- Proporcje się wyrównały, ale młodzież nadal jest u nas na pierwszym miejscu. W okresie wakacyjnym miała możliwość trenowania od poniedziałku do piątku, ponadto przez osiem dni szlifowała formę na obozie sportowym. W ostatnich latach postęp jaki osiągnęli jest zauważalny gołym okiem, ale wynik sportowy powinien być dodatkowym bodźcem. Na pewno łatwiej wchodzi się do drużyny, która wygrywa i jest w czołówce, niż takiej, która walczy o utrzymanie, a jeden błąd takiego młodego gracza może przesądzić o spadku – dodał Maciejski.
Poprzednia kampania w wykonaniu Wilkowianki była mocno przeciętna, więc raczej nikt nie wymieniał jej w gronie faworytów do czołowych miejsc w trwającym sezonie. Dobre okienko transferowe oraz wygrana w pierwszym spotkaniu sprawiły, że coraz częściej można usłyszeć nazwę klubu podczas rozmów o „czarnym koniu” rozgrywek.
- Ciężko wyrokować po pierwszej kolejce, chociaż wiemy, że mamy fajną, zgraną drużynę. Zawsze gramy o zwycięstwo, ale rywale raczej nie wychodzą na mecz z nami po to by przegrać, więc nie chcę składać deklaracji. Mam tylko nadzieję, że nie zostaniemy „czarną owcą” tej ligi! – z uśmiechem zakończył Tomasz Maciejski.