Orkan załatwił Górnika do przerwy (FOTO)
ZŁOTORYJA. Ubiegłotygodniowa pauza nie wpłynęła zbyt dobrze na zawodników Górnika Złotoryja, ponieważ po powrocie na zieloną murawę przegrali oni prestiżowe starcie z Orkanem Szczedrzykowice. Goście triumf zapewniają zabójczej pierwszej połowie, w której zdobyli wszystkie trzy gole, „napoczynając” złotoryjan już po kilku minutach. Po zmianie stron podopieczni Eugeniusza Oleśkiewicza ambitnie dążyli do zmiany niekorzystnego wyniku, jednak sił i czasu starczyło tylko na dwa trafienia kapitana Mateusza Dudzica, który przy odrobinie szczęścia mógł nawet skompletować hat- tricka, ale po jednym z jego uderzeń piłka obiła poprzeczkę.
Odkąd trener Eugeniusz Oleśkiewicz zamienił Szczedrzykowice na Złotoryje, pojedynki Górnika z Orkanem niosły ze sobą sporo podtekstów. Te jeszcze wzmogły niedawne powroty do klubu z gminy Prochowice Macieja Pilarowskiego oraz Damiana Ciunowicza, którzy śladem swojego, byłego już, trenera trafili do Złotoryi.
I dziś to właśnie oni mogli unieść ręce w geście triumfu, ponieważ ich zespół dopisał do swojego konta trzy „oczka”. Mecz miał wymarzony dla Orkanu początek, bo już w 6. minucie Łukasz Filipiak celną główką otworzył wynik spotkania. W poczynaniach gospodarzy widać było sporo chaosu i niedokładności, zwłaszcza przy wyprowadzaniu ataków. Jedna z takich prób mogła jednak przynieść wyrównanie, bo wstrzeliwaną kilkukrotnie w obręb „szesnastki” piłkę przejął wreszcie Mateusz Dudzic, ale jego strzał głową obił poprzeczkę.
Coraz śmielsze poczynania miejscowych były ostrzeżeniem dla zawodników Huberta Łysego, którzy tuż przed zejściem do szatni wrzucili drugi bieg i mocno skomplikowali sytuację złotoryjan. Najpierw Marcin Ogórek popisał się ładnym strzałem z boku pola karnego, zaskakując Huberta Bentkowskiego, a dosłownie moment później wykorzystał bierność defensorów Górnika i stojąc bez obstawy kilka metrów przed bramką, pewnie podwyższył prowadzenie. Strzał kapitana gości poprzedziło dośrodkowanie z rzutu wolnego Jarosława Gambala i dokładne zgranie piłki głową przez Daniela Pawlaka.
Mimo pokaźnej straty, Górnik nie zamierzał odliczać czasu do końca spotkania. Od początku drugiej połowy gospodarze szukali swoich szans, za co zostali wynagrodzeni już po pięciu minutach. Karol Nowosielski zacentrował z rzutu wolnego do Mateusza Dudzica, a ten uderzeniem głową zaskoczył Patryka Barszcza. Goście powinni odpowiedzieć w mgnieniu oka, jednak Mateusz Kołbuc przegrał pojedynek jeden na jeden z Hubertem Bentkowskim. Zmarnowana okazja odbiła się Orkanowi czkawką, bo kolejny raz jego zawodnicy nie potrafili przy stałym fragmencie gry upilnować Dudzica. Tym razem kapitan złotoryjan wykończył płaskie dośrodkowanie Mateusza Popardy z rzutu rożnego, dają swojej drużynie nadzieję na wywalczenie korzystnego wyniku. Kwadrans przed końcem mógł być remis, bo świetną szansę miał Poparda, ale nie trafił w światło bramki. Miejscowi przeważali, szukali bramki wyrównującej, ale defensywa Orkana spisywała się bez zarzutu, przez co Patryk Barszcz nie narzekał na nadmiar zajęć. Odważne przejście do ataku mogło być jednak opłakane w skutkach, gdyż jedna z nielicznych kontr zespołu Huberta Łysego przyniosła ładny strzał lobem Mariusza Huka, po którym piłka trafiła w poprzeczkę i wróciła w pole gry.
Górnik Złotoryja – Orkan Szczedrzykowice 2:3 (0:3)
Dudzic 50’, 63’ – Filipiak 6’, Ogórek 40’, 42’
Górnik: Bentkowski – Tupaj, Baszczak, Sułek, Kaliciak, Dudzic, Tycel (60. Jankowski), Radkiewicz, Nowosielski (80. Kobza), Kufel, Franczak (46. Poparda)
Orkan: Barszcz – Pawlak, Pawlaczyk, Ciunowicz, Buń (60. Brzozowski), Burda (70. Huk), Filipiak, Pilarowski, Gambal, Kołbuc (77. Stettler), Ogórek.
Fot. Dawid Graczyk
{gallery}galeria/sport/24-10-20-gornik-orkan-fot-dawid-graczyk{/gallery}