Minister w ratuszu. Komplementowała klub tenisowy
ZŁOTORYJA. O podium I ligi zamierza powalczyć w tym roku Złotoryjskie Towarzystwo Tenisowe. Klub znalazł sponsora – w realizacji ambicji ma pomóc przedsiębiorstwo Bazalt. Ale plany działaczy na najbliższe lata sięgają jeszcze dalej – chcieliby mianowicie zbudować zadaszone korty. O projekcie rozmawiali z Danutą Dmowską-Andrzejuk, prezeską Lotto Superligi, która gościła w tym tygodniu w Urzędzie Miejskim w Złotoryi.
Tradycje tenisowe są w Złotoryi bardzo bogate. Mieliśmy w 1999 r. indywidualnego mistrza Polski w tenisie ziemnym (złoto zdobył Mariusz Zieliński), ZTT walczyło też przez wiele lat w drużynowych mistrzostwach Polski. Nic więc dziwnego, że zarząd klubu zdecydował się wejść w ubiegłym roku w nowy projekt – zawodową ligę tenisa ziemnego. Jej twórcom przyświecała idea sprofesjonalizowania rozgrywek ligowych i zwiększenia ich medialności.
Nasi tenisiści wystartowali na zapleczu Lotto Superligi – w forBET 1. Lidze. – To był strzał w dziesiątkę, choć na początku mieliśmy nieco obaw – mówi Marcin Gagatek, prezes ZTT. Przypomnijmy: w liczących 8 drużyn rozgrywkach złotoryjanie zajęli 6. miejsce, wyprzedzając zespoły z Łodzi i Zielonej Góry. Zdobyli 9 punktów (zwycięzca miał ich 17), wygrywając 3 mecze i 4 razy przegrywając, przy czym w kilku pojedynkach brakowało naprawdę niewiele, aby szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę. Chwilami zabrakło po prostu doświadczenia i zimnej krwi.
Wiosną rusza drugi sezon zawodowej ligi tenisowej. ZTT przystąpi ponownie do rozgrywek o tytuł drużynowego mistrza Polski. Apetyty złotoryjan są tym razem znacznie większe. Nie chcą walczyć już tylko o utrzymanie, lecz o I-ligowe podium. – Przynajmniej o trzecie miejsce – podkreśla Jacek Kuczyński. Aby realnie o tym myśleć, potrzebne są wzmocnienia. – Musimy jeszcze zakontraktować po jednym zawodniku i zawodniczce na odpowiednim poziomie – dodaje trener.
Sukces ma zagwarantować pozyskanie sponsora tytularnego. Działaczom udało się namówić do współpracy prezesa Macieja Paliszkiewicza i w tym sezonie złotoryjscy tenisiści będą startować z logo Bazaltu na koszulkach. Zmieniła się też nazwa klubu – na Bazalt ZTT Złotoryja.
– Możecie być wzorem dla innych klubów pierwszoligowych. Pozyskać sponsora tytularnego to duża sztuka. W dobrym kierunku idzie to u was – nie szczędzili komplementów działaczom ZTT Danuta Dmowska-Andrzejuk i Artur Bochenek, prezeska i wiceprezes Lotto Superligi, którzy w tym tygodniu gościli w Złotoryi. Przyjechali, by żeby zapoznać się z bazą sportową, jaką mają do dyspozycji nasi tenisiści, oraz opowiedzieć władzom klubu i miasta o planach rozwoju rozgrywek ligowych.
Zawodowa liga tenisowa wystartowała z przytupem i w ciągu roku zrobiła duży postęp. W dwóch klasach rozgrywkowych walczyło 16 drużyn. W tym sezonie ma być poszerzona o trzeci, najniższy poziom rozgrywek. W tych najlepszych klubach występują znani zawodnicy, nie tylko polscy, którzy są uczestnikami turniejów wielkoszlemowych.
– Priorytetem była dla nas profesjonalizacja klubów tenisowych, także tych w mniejszych miejscowościach, i stworzeniem im warunków do walki o tytuł mistrza Polski i o pieniądze. Zależało nam również na uruchomieniu w klubach akademii wychowujących młodych zawodników – tłumaczył w złotoryjskim ratuszu Bochenek, kiedyś m.in. menadżer Igi Świątek. – Dotąd mało było w telewizji tenisa ziemnego w wydaniu krajowym, ale okazuje się, że jest duże zainteresowanie tą dyscypliną sportu. Mecze Superligi w Polsacie cieszyły się większą oglądalnością niż choćby liga koszykówki.
W nadchodzącym sezonie ligowego tenisa ma być w mediach jeszcze więcej.
– Pracujemy nad tym, żeby uruchomić pełen streaming i relacje telewizyjne również ze spotkań I ligi, w której występuje złotoryjska drużyna. Chcemy stworzyć kanał medialny, w którym przedstawiciele klubów i władz miasta oraz sponsorzy będą mogli się zaprezentować, opowiedzieć o rozgrywkach ligowych w swoich miejscowościach. W ten sposób chcemy z wami współpracować w promocji miast – zapowiedziała Dmowska-Andrzejuk, jedna z najlepszych polskich szpadzistek w historii i była mistrzyni świata, a w latach 2019-2020 minister sportu.
Z panią prezes złotoryjscy działacze rozmawiali także m.in. o budowie w naszym mieście niewielkiej hali do tenisa ziemnego, z nawierzchnią, która umożliwi rozgrywanie meczów ligowych (ta w hali „Tęcza” nie nadaje się, bo jest za szybka). To obiekt, którego bardzo brakuje ZTT – przy złej pogodzie klub nie ma gdzie rozegrać spotkania i jest zmuszony szukać krytego kortu w ościennych ośrodkach. Towarzystwo pracuje już nad montażem finansowym, który pozwoli zbudować dwa zadaszone korty – chodzi o absolutne minimum, spełniające wymogi ligowe.
– Ze znalezieniem dofinansowania dla projektu przy tak wysokim poziomie rozwoju tenisa w Złotoryi nie powinno być większego problemu, jest w ministerstwie program wspierający takie przedsięwzięcia. Klub musi mieć jednak do dyspozycji grunt – tłumaczyła była minister, która obiecała działaczom ZTT wsparcie dla ich starań w Ministerstwie Sportu i Turystyki oraz Polskim Związku Tenisowym.
ZTT zamierza zabiegać o to, by niezbędny kawałek ziemi przekazała gmina miejska – w ramach wsparcia złotoryjskiego tenisa. O odpowiedni grunt może być jednak nie tak łatwo. – Ze względu na miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego i pofałdowaną rzeźbę terenu w Złotoryi. Brakuje nam ziemi na tego rodzaju cele – zaznaczał na spotkaniu w ratuszu burmistrz Robert Pawłowski (przypomnijmy, że władze miasta, chcąc zbudować basen, muszą najpierw pozyskać od KOWR-u kilka hektarów użytków rolnych).
Harmonogram ligowych startów ZTT ma być znany najwcześniej w maju. Spotkania nadal będą się odbywały tylko w weekendy. – Zależy nam na tym, żeby na mecze rodzice z dziećmi przychodzili, żeby lokalna społeczność żyła rozgrywkami, emocjonowała się nimi. Po to robimy tę ligę, nie po to, żeby parę osób pograło sobie w tenisa – podkreślał wiceprezes Bochenek.
Działacze ZTT o publiczność się nie martwią – frekwencja na trybunach w poprzednim sezonie pokazała, że ta dyscyplina ma potencjał rozwojowy w naszym mieście. – W każdym z czterech meczów, które graliśmy u siebie, mieliśmy więcej widzów niż w trzech meczach wyjazdowych razem wziętych – uśmiecha się trener Kuczyński.