Skarbek: Górnik faworytem okręgówki! My gramy swoje
PRUSICE. Przyszłość Prusice po zajęciu drugiego miejsca i rezygnacji z awansu Skory Jadwisin, notuje drugie podejście do klasy Okręgowej. Debiut nie był najlepszy, bo zespół Jana Skarbka z ośmioma punktami na koncie zamknął tabelę, wracając do A-klasy. Teraz szkoleniowiec liczy na lepszy wynik, upatrując szansy w tym, że przeciwnicy są słabsi niż w sezonie 2012/2013. O przygotowaniach, planach na nadchodzące rozgrywki i problemie badań lekarskich rozmawialiśmy ze szkoleniowcem Przyszłości – Janem Skarbkiem.
Zagraliście tylko jeden sparing. Jak pan podsumuje starcie z Huraganem?
- Zawsze można liczyć na więcej. To był pierwszy sparing i wartość tej drużyny poznamy dopiero jutro, w meczu Pucharu Polski. Nie byłem do końca zadowolony z gry, być może dlatego, że niektórych zawodników widziałem dopiero po raz pierwszy od zakończenia sezonu. U tych graczy widoczny był brak treningu, ogrania i zgrania z resztą zespołu. Trzeba trochę czasu by to się zazębiło.
Wybraliście dość innowacyjną metodę przygotowań. Dlaczego Przyszłość rozegrała tylko jeden mecz kontrolny?
- Głównie z powodu niezaleczonych urazów. Ta przerwa wakacyjna jest tak krótka, że rozbrat z piłką nie wymagał większej ilości spotkań. W okresie urlopowym trudno skompletować zespół, a w dodatku jak już powiedziałem, kilku zawodników miało niezaleczone kontuzje z końcówki poprzedniego sezonu, więc nie było sensu ryzykować ich zdrowia. Nasza kadra nie jest nadzwyczaj szeroka i zależało mi by mieć zawodników na mecze ligowe.
Przed wami mecz Pucharu Polski. Traktujecie go sparingowo, czy walczycie o awans za wszelką cenę?
- W meczu pucharowym chcę wypróbować młodych zawodników, którzy w ubiegłym sezonie grali w zespole rezerw, a na spotkaniu z Huraganem nie mogli się zjawić. Nie znaczy to, że Ci chłopcy nie potrafią grać w piłkę i liczę na sprawienie niespodzianki, choć jakiegoś przesadnego ciśnienia na starcie z Kaczawą nie mamy.
Skład z meczu przeciwko Huraganowi był najmocniejszym jakim pan dysponuje?
- Nie, brakowało kilku podstawowych zawodników. Nie mogłem skorzystać z Radosława Pawlusińskiego, Patryka Skarbka, Marcina Głąba, Marcina Byliny oraz Rafała Tura. Wszystko wskazuje na to, że ten ostatni opuści nasz zespół, zamieniając Prusice na Złotoryję.
Poczyniliście wzmocnienia przed sezonem w klasie Okręgowej, czy będą grać Ci, który ten awans wywalczyli?
- Nie chcieliśmy się za bardzo wzmacniać ludźmi z zewnątrz. Mamy na tyle swoich zawodników, że spokojnie damy sobie radę. Nie ma sensu robić zaciągów zza miedzy. Preferują lokalny patriotyzm. Wiadomo jak jest z tą „legią cudzoziemską”. Zawodnicy są na chwilę, najczęściej oczekują pieniędzy, a po ich odejściu zostaje spalona ziemia. Za przykład niech posłuży Górnik Złotoryja, który sprowadza zawodników z Rokitek, Chojnowa, okolicznych wsi, a ich młodzi, często utalentowani gracze, rozchodzą się po ościennych drużynach, by móc rywalizować z seniorami. Najemnicy nigdy nie będą utożsamiać się z zespołem, ich interesują inne aspekty, a swój zawsze na boisku zostawia serce i umiera za klub.
Macie jakiś konkretny cel na ten sezon?
- Czas pokaże o co powalczymy. Ja odczuwam niedosyt, bo weszliśmy do klasy Okręgowej kuchennymi drzwiami, dzięki rezygnacji Skory Jadwisin. Zdecydowanie lepiej czułbym się gdybyśmy zdobyli mistrzostwo i zasłużenie wywalczyli ten awans. Ale życie pokaże jak będzie. Może sprawimy swoim kibicom miłą niespodziankę, bo kadrowo nie jesteśmy słabym zespołem, wszystko jest jednak kwestią treningu, a w dzisiejszych czasach większość drużyn ma problemy. Zawodnicy pracują na zmiany, pracują u prywaciarzy, przez co często nie mogą stawić się na zajęciach.
W powszechnej opinii, ta klasa Okręgowa wygląda na jedną ze słabszych w ostatnich latach. Podziela pan to zdanie?
- Tak. Awans wywalczyły cztery najsilniejsze ekipy, piąty Konfeks przeżywa ogromne kłopoty kadrowe, więc to już znacząco obniży poziom. Przy naszym pierwszym podejściu Kuźnia Jawor była piekielnie silna, drugie miejsce zajęły rezerwy Klubu Sportowego Polkowice, które również grały dobry futbol.
Kogo widzi pan w roli faworyta do awansu?
- Wydaje mi się, że poziom będzie niższy niż przed rokiem i to najlepszy moment by Górnik Złotoryja awansował. Przy tych personaliach, przy wzmocnieniach ma ku temu sposobność. Złotoryjanie będą jednym z moich cichych faworytów, ale myślę, że nie wolno również skreślać Odry Ścinawa ani Huty Przemków, bo beniaminkowie potrafią zaskoczyć teoretycznie mocniejszych rywali.
Jak Przyszłość poradziła sobie z problemem badań lekarskich?
- Pytanie czy sobie poradziła? Ta kwestia chyba każdemu spędza sen z powiek. To jest spory problem, który powinien zostać błyskawicznie rozwiązany. Nasze badania są ważne do 8 września i jeśli do tego czasu nie zostanie wymyślony złoty środek, to sam nie wiem, co zrobimy. Mamy dwie drużyny seniorskie i dwie młodzieżowe, więc badania na rok kosztowałyby nas około 10 tysięcy złotych, czyli pół budżetu! A gdzie sędziowie i pozostałe opłaty?
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Paweł Piątek