Druga kolejka złotego futsalu za nami
ZŁOTORYJA. Zgodnie z naszymi zapowiedziami- wracamy do wydarzeń w niedzielne popołudnie na parkiecie hali "Tęcza". Tam bowiem rywalizowano w ramach X edycji Złotoryjskiej Ligi Halowej. Nie brakowało emocji, ale zabrakło...niespodzianek. Fachowcy od lat obserwujący rywalizację w złotoryjskim futsalu przekonują, że niespodzianki będą...Czy podczas następnej serii spotkań?
Oldboje rozbici przez Ujemny Bilans
W swoim pierwszym meczu X edycji Złotoryjskiej Ligi Halowej, zespół Ujemnego Bilansu rywalizował z Liderem Oldboy. Wskazanie faworyta tego spotkania nie było łatwym zadaniem, lecz już pierwsze minuty pokazały, że podopieczni Kazimierza Melskiego nie będą mieć łatwego zadania. Duet Piotr Gajek – Jarosław Fela sprawiał niemałe problemy defensywie Lidera, zdobywając cztery z sześciu bramek.
Od pierwszych minut lepiej na parkiecie prezentowali się gracze Ujemnego Bilansu, którzy niemal za każdym razem byli minimalnie szybsi od zdecydowanie starszych rywali. Z przewagi jednak nie wynikało zbyt wiele, bo w ekipie z Nowego Kościoła brakowało wykończenia, a kilkukrotnie jej gracze byli po prostu samolubni.
Po kilku minutach obrony, Lider przeszedł do ofensywy. Pierwszy atak mógł skończyć się golem, ale efektownie piłkę sparował Marcin Gajek, który kilka chwil później popełnił błąd i musiał wyjmować futbolówkę z siatki. Autorem gola otwierającego wynik spotkania był Dariusz Wiciński, który pokonał Gajka bezpośrednio z rzutu wolnego. Stracona bramka podrażniła Ujemny Bilans i mgnieniu oka mieliśmy remis. W końcówce pierwszej połowy oba zespoły odważnie ruszyły do ofensywy, dzięki czemu kibice mogli obejrzeć efektowną wymianę ciosów. Najpierw zaatakował Lider, a mianowicie najlepszy w jego szeregach Wiciński, który minął Gajka, podał do boku, lecz Artur Baliński nie trafił w światło bramki. W odpowiedzi sam na sam z Pawłem Boryckim wyszedł Piotr Gajek, ale i on nie zdołał oddać celnego strzału. Przed przerwą jeszcze jedną szansę miał Baliński, jednak obił słupek, a po drugiej stronie szybki atak przeprowadził Ujemny Bilans i Jarosław Fela dał swojej drużynie prowadzenie.
Drugą część meczu lepiej rozpoczął Lider, który po kolejnej akcji Wicińskiego mógł objąć prowadzenie, ale Baliński minimalnie chybił. Znacznie skuteczniejszy był Ujemny Bilans. W ciągu kilku minut najpierw Piotr Gajek trafił na 2:1, a następnie Krzysztof Szpecht zapewnił dwubramkowe prowadzenie. Straty, po rzucie wolnym zmniejszył Wiciński, jednak błyskawicznie odpowiedział Dawid Czarniecki, finalizując swoją indywidualną akcję. Podobnie jak w pierwszej połowie, końcówka przyniosła sporo emocji. Gola na 5:3 zdobył Piotr Potempa, kończąc dobre podanie Balińskiego, lecz po raz kolejny do siatki trafił Gajek, kompletując tym samym hat-tricka. Ostatnie podrygi spotkania należały do Lidera Oldboy. Baliński robił, co mógł by wywalczyć korzystny wynik, ale jego próbę zatrzymał Marcin Gajek, a moment później po zagraniu przed bramkę byłego napastnika Górnika Złotoryja, z bliska nie trafił Potempa i Ujemny Bilans w swoim pierwszym meczu zgarnął komplet punktów.
Ujemny Bilans – Lider Oldboy 6:3 (2:1)
P. Gajek 3, Fela, Szpecht, Czarniecki – Wiciński 2, Potempa
Ujemny Bilans: M. Gajek – Bober, Borycki, Czarniecki, Fela, P. Gajek, Hyndle, Kmiecik, Koszelowski, Szpecht
Lider Oldboy: Borycki – Balińśki, Melski, Potempa, Szarata, Wiciński, Wolniczek
Siła Tornada
W drugim spotkaniu Tornado Mirosława Zielenia podejmowało Mazurek Team. Faworytem byli ci pierwsi, jednak debiutant poprzeczkę zawiesił naprawdę wysoko. Do przerwy kibice nie obejrzeli goli, choć na brak emocji na pewno nie mogli narzekać. Po zmianie stron worek rozwiązał Łukasz Mikołajczyk, a licznik zatrzymał się ostatecznie na pięciu trafieniach, dających Tornadu pozycję lidera.
Pierwsze minuty, dość niespodziewanie, należały do Mazurek Teamu, który za sprawą Szymona Kaliciaka i Krystiana Guta niepokoił Daniela Tusińskiego. Golkiper Tornada efektownie odbijał jednak uderzenia z dystansu, zachowując czyste konto. Z upływem czasu zarysowywała się przewaga faworyta, jednak albo Mazurkowi dopisywało szczęście, jak po odbitym od obrońcy uderzeniu Łukasza Mikołajczyka, albo kapitalnie interweniował Marcin Toczek, wygarniając futbolówkę spod nóg rywali.
Po zmianie stron Mazurek Team błyskawicznie zaatakował, lecz po dwóch groźnych uderzeniach, został zepchnięty do defensywy. Na 1:0 trafił pozostawiony bez opieki pod bramką Łukasz Mikołajczyk, niedługo później Marcin Toczek złapał piłkę po przedłużonym rzucie karnym wykonywanym przez Kamila Białka. Drugiego gola powinien zdobyć Szymon Gut, który efektownym zwodem położył Marcina Toczka, ale chcąc trafić do siatki efektownym lobem, przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Uciekający minuty sprawiły, ze Mazurek Team musiał się otworzyć i… stracił drugiego gola. Tym razem Szymon Gut postawił na efektywność, podwyższając prowadzenie. Jeden z faworytów do końcowego triumfu miał kolejną szansę na bramkę z przedłużonego rzutu karnego. Do piłki po raz drugi podszedł Mateusz Dudzic i tym razem pewnym strzałem po ziemi zdobył gola numer trzy. To przełamanie z pewnością pomogło graczowi Górnika Złotoryja, bo już kilka chwil później po długim zagraniu Łukasza Mikołajczyka popisał się efektownymi nożycami, odbierając rywalowi jakiekolwiek nadzieję na korzystny wynik. Tuż przed końcową syreną Dudzic raz jeszcze pokonał Marcina Toczka, wskakując na pozycję lidera klasyfikacji strzelców.
Jak się później okazało, to miano Dudzic dzierżył przez niespełna godzinę, ale jako, że od indywidualnych popisów ważniejsze są te drużynowe, nie ma prawa narzekać, bo Tornado wskoczyło na pierwsze miejsce.
Tornado – Mazurek Team 5:0 (0:0)
Dudzic 3, Mikołajczyk, Gut
Tornado: Tusiński – Białek, Dudzic, Franczak, Gut, Kroczak, Mikołajczyk, Nowosielski, Sułek, Szydełko,
Mazurek: Toczek – Bielecki, Gut, Janczyszyn, M. Kaliciak, Sz. Kaliciak, Karasiński, Lisowski, Muczyń, Sokołowski
Zacięty szlagier
W ubiegłym sezonie pojedynki Górniczej (obecnie Wulkan) z Liderem Złotoryja elektryzowały wszystkich. Obecne rozgrywki miały przebiegać pod dyktando Wulkanu, a odmieniony Lider nie miał prawa mu przeszkodzić. Rzeczywistość okazała się nieco inna, bo młodzi zawodnicy Łukasza Stachowskiego zagrali naprawdę nieźle, napędzając sporo strachu faworyzowanemu rywalowi. Bohaterem Wulkanu został Marcin Kraśnicki, autor czterech goli.
Dla obrońców tytułu miał to być kolejny mecz zbliżający ich do obrony trofeum, jednak niespodziewanie, za sprawą Dawida Kufla, Lider objął prowadzenie. Taki obrót spraw mocno rozdrażnił graczy Wulkanu, a sprawy w swoje ręce błyskawicznie wziął duet Krasnicki – Jaros. Dla tej dwójki jest to trzeci wspólny sezon na złotoryjskiej Tęczy, jednak wyglądają tak, jakby reprezentowali jeden zespół od wielu lat, a nie tylko w kilkunastu spotkaniach rocznie podczas Złotoryjskiej Ligi Halowej.
Napastnik Karkonoszy Jelenia Góra wykończył podanie Jarosa i mieliśmy remis, który nie utrzymał się zbyt długo, bo tym razem to Jaros pokonał Michała Rajczakowskiego. Wulkan przeważał, a jego akcję mogły się podobać. Zawodnicy Arkadiusza Palucha nie kalkulowali, próbując robić show. Jeden z ataków, w którym Kraśnicki najpierw efektownym zwodem minął rywala, a następnie założył mu „siatkę” wzbudził spore poruszenie na trybunach, jednak efektowność nie szła w parze z efektywnością i do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Po zmianie stron swój koncert kontynuował Kraśnicki, jednak pierwszoplanową rolę usiłował skraść mu Kufel. Zawodnik Wulkanu szybko zapewnił swojej ekipie dwubramkowe prowadzenie, a niedługo później, kiedy w sytuacji sam na sam, mijał wprowadzonego z ławki Pawła Zielińskiego, ten zagrał ręką i sędzia pokazał mu czerwoną kartkę. Osłabiony Lider przyjął kolejny cios, którego autorem znów był Kraśnicki, który tym razem potężnie kropnął przy bliższym słupku. Gdy wydawało się, że już jest po meczu i Wulkan dokończy dzieła zniszczenia, Dawid Kufel wrzucił wyższy bieg, trafiając do siatki po indywidualnej akcji, a niedługo później pokonując Mateusza Lesniaka silnym strzałem tuż przy słupku. Kontaktowa bramka ocuciła Wulkan, który znów ruszył do ataków, jednak Fabian Gałaszkiewicz ostemplował słupek, a uderzenie Jarosa sparował Rajczakowski. Lider miał doskonałą szansę na doprowadzenie do remisu, bo po szóstym faulu w drugiej połowie, sędzia podyktował przedłużony rzut karny, jednak Leśniak wyczuł intencję Adriana Marchewki i nie dał się pokonać. W odpowiedzi zaatakował Wulkan. Łukasz Łuniewski dobrze zgrał piłkę do Jarosa, ten kropnął na bramkę, gdzie jednak czujny Rajczakowski odbił futbolówkę, lecz dopadł do niej Kraśnicki i zdobył swojego szóstego gola w obecnej edycji Złotoryjskiej Ligi Halowej. Młodzi gracze trenera Stachowskiego nie złożyli broni, ale czasu wystarczyło im tylko na jedno trafienie. Tym razem Marchewka wykorzystał przedłużony rzut karny, zmniejszając rozmiary porażki.
Wulkan – Lider Złotoryja 5:4 (2:1)
Kraśnicki 4, Jaros – Kufel 3, Marchewka
Wulkan: M. Leśniak – Gałaszkiewicz, Jaros, Jażdżyk, Kraśnicki, Ł. Leśniak, Łuniewski, Paluch, Szajer, Ziembowski
Lider: Rajczakowski- Bigos, Czaja, Falkner, Franczak, Kufel, Marchewka, Poparda, Wolny, Wójcik, Zieliński
TABELA
1 Tornado 2 2 0 0 10 - 2 6 pkt
2 Wulkan 2 2 0 0 11 - 5 6
3 Ujemny Bilans 1 1 0 0 6 - 3 3
4 Mazurek Team 2 1 0 1 6 - 7 3
5 Lider Złotoryja 2 0 0 2 6 - 10 0
6 Wilkowianka 1 0 0 1 2 - 6 0
7 Lider Oldboy 2 0 0 2 4 - 12 0