Szymon Hołownia najlepszy prezydent na ten trudny czas
REGION. 18 maja 2025 odbędzie się I tura wyborów Prezydenta RP. W gronie kandydatów jest obecny Marszałek Sejmu- Szymon HOŁOWNIA.

Dlaczego Szymon Hołownia to najlepszy prezydent na ten trudny czas?
Szymon HOŁOWNIA: -Bo się nie boję. Ani ludzi, których – widzicie to codziennie - słucham i z którymi rozmawiam, ani polityków, od których wymagam zachowywania podstawowej przyzwoitości i pracy dla tych, którzy ich wybrali. Dlatego, że mam odwagę bronić podstawowych wartości, nawet wtedy, kiedy inni podkulają ogony, bo słupki sondaży pokazują, że to mało popularne. Ponieważ rozumiem potrzebę polskiego bezpieczeństwa i patrzę na kwestie obronności zarówno z perspektywy drugiej osoby w państwie, jak i męża żołnierza (moja żona jest pilotem Sił Powietrznych). Bo wiem, jak działa państwo i od półtora roku, kierując pracami Sejmu udowodniłem, że potrafię odgrodzoną barierkami od ludzi instytucję zmieniać w miejsca otwarte dla nich i liczące się z ich opinią. Bo “dowożę”, co udowodniłem, piastując urząd Marszałka Sejmu i walcząc o postulaty, z którymi Polska 2050 poszła do Sejmu w 2023, choćby o obniżenie składki zdrowotnej. Również dlatego, że potrafię ludzi łączyć, a nie dzielić - to akurat udowadnia ostatnie kilkanaście lat mojego życia. Codzienne sklejanie naszej rozciętej na pół Polski musi być zaś mottem najbliższej prezydentury.
Prezydent nie może znowu być zastępcą swojego partyjnego szefa. Musi zbierać ludzi do kupy, bo czasy są trudne i nie stać nas na wewnętrzne wojny. Na zewnątrz, w Europie też potrzebujemy zebrać ludzi, budować sojusze, co ja na poziomie dyplomacji parlamentarnej bardzo aktywnie robię. I jeszcze dlatego, że Polska potrzebuje prezydenta Polski, a nie Warszawy. Myślę, że to bardzo ważne. Bo Warszawa to Polska, ale Polska to nie Warszawa.
Cytat: “Mam odwagę bronić podstawowych wartości, nawet wtedy, kiedy inni podkulają ogony, bo słupki sondaży pokazują, że to mało popularne.”
Zatrzymajmy się więc przy tym prezydencie “nie z Warszawy”. O tym jest pierwszy punkt pańskiego programu wyborczego. “Rozwój po polsku - czas na rozwój Polski poza metropoliami”.
Dokładnie. Warszawa jest ważna. Wielkie metropolie są ważne, ale to nie jest cała Polska. Cała Polska jest poza granicami wielkich miast. Tam życie naprawdę wygląda inaczej. Ja wiem, że większość kandydatów robi sobie dziś zdjęcia pod tablicą Kutno czy Krapkowice, ale wiem też, że prawie wszyscy kandydaci są z największych metropolii i patrzą na świat przez ich pryzmat. Ja jestem z Białegostoku i choć kocham Warszawę, w której pracuję, ukształtowało mnie rodzinne Podlasie. Wiem jak to jest, kiedy pociąg omija Twoją miejscowość, a jedyna droga do kariery to wylotówka z twojego miasteczka. Dlatego, uznając potrzebę inwestycji w szybkie koleje nigdy nie zgodzę się, żeby je robić kosztem pociągu w mieście powiatowym.
Cytat: “Polska potrzebuje prezydenta Polski, a nie Warszawy.”
Stąd pomysł “Polski 100 minutowej”?
Oczywiście. Ostatnie 30 lat zrobiło masę dobrego, ale ma też swoje wielkie winy. Jedną z nich jest zlikwidowanie połączeń kolejowych i autobusowych łączących mniejsze miejscowości ze sobą nawzajem i z większymi ośrodkami. Ten bezsensowny, głupi, zły proceder odciął miliony ludzi od lekarza, pracy, szkoły, marzeń, i doprowadził do wyludnienia całych połaci naszego kraju. Polska 100 minutowa, czyli dojazd transportem publicznym w 100 minut z każdej wsi i miasteczka do stolicy województwa, to jedno z naszych najważniejszych wyzwań na najbliższe lata. Jeśli tego nie zrobimy będziemy tu mieli powtórkę z najgorszych światowych wzorców: pękające w szwach metropolie i ich okolice oraz opuszczone małe ojczyzny. Zresztą to już się dzieje. W Józefosławiu pod Warszawą do podstawówki chodzi na trzy zmiany dwa tysiące dzieci! A w gminach 50 kilometrów dalej ludzie walczą o utrzymanie ostatniej szkoły, bez której wioska się zwinie. Dlatego jak dziś słyszę od moich konkurentów, że Polska w 100 minut to ma być z każdego dużego miasta do Warszawy w 100 minut, ręce mi opadają. W moim programie nie chodzi o to, żeby pani z Warszawy w 100 minut dojechała na lotnisko w Gdańsku, tylko żeby pani z Kłecka albo Sowiej Góry dojechała w tym czasie komunikacją do Poznania na badania, a jej dziecko do liceum. Żeby ludzie mogli zostać w swoich ukochanych miejscach i tam godnie żyć i zarabiać pieniądze. Żeby tak było, państwo musi inwestować również poza metropoliami. Dziś mamy gigantyczne pieniądze choćby na obronność. 186 mld z budżetu, do tego ogromne unijne pieniądze i jeszcze 30 mld, które przesunęliśmy z KPO na obronność. Te pieniądze muszą stać się kołem zamachowym dla rozwoju całej Polski. Muszą trafić do Pionek, gdzie kiedyś produkowano od podstaw nowoczesną na tamte czasy amunicję, a dziś miasto ma trzynaste najwyższe bezrobocie w Polsce.
Cytat: “Dojazd transportem publicznym w 100 minut z każdej wsi i miasteczka do stolicy województwa, to jedno z naszych najważniejszych wyzwań na najbliższe lata. (...) Gdy słyszę od moich konkurentów, że Polska w 100 minut to ma być z każdego dużego miasta do Warszawy w 100 minut, ręce mi opadają.”
Na pańskim szlaku kampanijnym nie brakuje miejsc związanych z polską obronnością. Nie tylko wspomniane Pionki, ale Siemianowice Śląskie i Zakłady Rosomak S.A., Radom z Fabryką Broni, Rzeszów, czyli stolica polskiego bezpieczeństwa.
Uważam za oczywiste, że kandydat na prezydenta Polski musi mieć jasne stanowisko i gruntowną wiedzę o polskim bezpieczeństwie po to, by zapewnić ludziom pokój. Gdy idzie o przemysł obronny moje stanowisko jest jasne. W ciągu najbliższych lat musimy zrealizować doktrynę 50-10-50. Połowa środków na na obronność zostaje w Polsce. Polska wchodzi do grupy 10 największych eksporterów technologii zbrojeniowych (dzisiaj jesteśmy na 13. miejscu). Polska Grupa Zbrojeniowa ma być numerem 50 na liście największych firm przemysłu zbrojeniowego (teraz na 62 pozycji). 50-10- 50 i do przodu! Mamy na to pieniądze, mamy wspaniałych ludzi, miejsca, które czekają na zastrzyk finansowy, genialne sturp upy, które mają szansę stać się liczącymi graczami. Mamy polską myśl techniczną, uczelnie, które tylko czekają na współpracę z biznesem. Potrzebujemy człowieka, która to wszystko będzie spinać. Będzie tworzyć warunki do współpracy tych wszystkich ekosystemów: armii, państwa, dużego i małego biznesu, nauki. Który będzie ambasadorem polskiego przemysłu na świecie. I tym człowiekiem powinien być polski prezydent. Przed Polską dziś ogromne szanse. Tym bardziej prezydent powinien być liderem dobrej roboty, a nie „pałacować” pod żyrandolem.
Cytat: “W ciągu najbliższych lat musimy zrealizować doktrynę 50-10-50. Połowa środków na na obronność zostaje w Polsce. Polska wchodzi do grupy 10 największych eksporterów technologii zbrojeniowych. Polska Grupa Zbrojeniowa ma być numerem 50 na liście największych firm przemysłu zbrojeniowego, czyli 50-10- 50 i do przodu!”
Prezydentura to również szansa na posadzenie różnych Polaków przy jednym stole. To Pana Polacy niezmiennie określają najmniej dzielącym ich politykiem. Panu też najbardziej ufają. Czy to dla Pana dodatkowa motywacja, czy raczej zobowiązanie?
Myślę, że ludzie widzą konsekwencję w moim działaniu. To, że przez lata organizowałem ludzi wokół pomocy innym ludziom, choćby budując fundacje charytatywne, organizując zbiorki, by pomóc tym, którym nikt już nie chciał pomóc. Że nie tylko gadałem o tym, ale naprawdę robiłem. Że od pięciu lat organizuję ludzi do tego, żeby zmieniać Polskę w kraj lepszy do życia. Że osoby z ruchu, który zbudowaliśmy nie poszły zaciągiem do Warszawy, po stołki zapominając o swoich korzeniach, ale wciąż wydają zupę osobom w bezdomności w Bydgoszczy, udzielają korepetycji dzieciom z pieczy zastępczej czy sadzą drzewa. A Ci, którzy dziś są w Sejmie czy Senacie pamiętają skąd i po co tam poszli i choć jesteśmy “mniejszym bratem” tej koalicji mają odwagę, żeby się bić o ważne rzeczy.
A co do sadzania zwaśnionych Polaków przy jednym stole - to rzeczywiście jest to moja obsesja! Robię to w Sejmie od półtora roku praktycznie codziennie! Są kłótnie, są spory, ale Polska musi być bezpieczna, a sprawy ludzi muszą iść do przodu. Nigdy nie pogodzę się z tymi obrazkami zerwanych świąt, skłóconych rodzin, rozbitych przez politykę przyjaźni. Nie pogodzę się z tym, że politycy szczują ludzi na siebie po to, żeby gniew i nienawiść nie pozwoliła wyborcom zapomnieć o tym, przeciwko komu głosować. Nie jestem w tej niezgodzie naiwnym marzycielem. Nie nawołuję, żebyśmy się wszyscy kochali i w niczym nie różnili. Różnić będziemy się zawsze, a polityka oczywiście idzie w parze ze sporem. Tylko, że różnice i spór nie muszą prowadzić do nienawiści. A nienawiść rozrywająca narodową wspólnotę służy na koniec tylko naszym zewnętrznym wrogom. Tym bardziej nie mogę wybaczyć polskim politykom i ich przyjaciołom hejterom siania i pielęgnowania tej nienawiści między ludźmi.
Cytat: “Nie pogodzę się z tym, że politycy szczują ludzi na siebie po to, żeby gniew i nienawiść nie pozwoliła wyborcom zapomnieć o tym, przeciwko komu głosować.”
Nienawiść i hejt szczególnie widać w internecie. Tragicznych skutków obu doświadczamy i my dorośli, ale najbardziej uderzają w dzieci. Czy dlatego rozpoczął Pan walkę ze smartfonami w szkole? Czy uważa Pan, że tak radykalne kroki jak wyrzucenie telefonów z podstawówek, są naprawdę konieczne?
Tak. Zrobiło to już wiele krajów i w każdym miesiącu tego roku robią kolejne. Naprawdę musimy działać JUŻ i naprawdę jest później niż myślimy. Dowody? 70% uczniów nie potrafi powstrzymać się od sprawdzania powiadomień w czasie lekcji. Ponad połowa dzieci w wieku 8–12 lat doświadczyło przemocy rówieśniczej w internecie. Dzieci w wieku szkolnym odblokowują swoje telefony średnio 100 razy dziennie! Tymczasem polskie państwo chowa głowę w piasek tłumacząc, że każda szkoła może sobie regulować kwestie telefonów na własną rękę. Serio? Dzieci, które nie mają żadnych szans z algorytmami cyfrowych gigantów przepadają nam w sieci, a ja mam na to patrzeć i się zastanawiać czy szkoła moich dzieci zbanuje telefony czy nie?
Nie ma mowy! Projekt Ustawy Smartfonowej nad którym otworzyłem dyskusję, zakłada między innymi: usunięcie smartfonów ze szkół, powołanie Instytutu Higieny Cyfrowej, obok Szkół Rodzenia – Szkoły Wsparcia Dziecka dla rodziców i uznanie fonoholizmu za chorobę leczoną w ramach NFZ. To naprawdę nie tylko kwestia lepszego skupienia, lepszych wyników w nauce, lepszych kontaktów między dziećmi i ich lepszego samopoczucia. Bywa, że to kwestia ich życia i śmierci…
Cytat: “Polskie państwo chowa głowę w piasek tłumacząc, że każda szkoła może sobie regulować kwestie telefonów na własną rękę. Serio? Dzieci, które nie mają żadnych szans z algorytmami cyfrowych gigantów przepadają nam w sieci, a ja mam na to patrzeć?”
W tej sprawie na zyska Pan wsparcie żony z która wspólnie wychowujecie dwie córeczki. Jedna z nich w tym roku poszła do szkoły?
Tak, nasza Marysia jest w pierwszej klasie. Ela jest młodsza, ale i jej rówieśników dotyczy smartfonowy problem. Także w tej sprawie wsparcie żony mam na pewno! Zresztą nie tylko w tej. Moja Ula wspiera mnie w mojej drodze z wytrwałością i uporem właściwymi ludziom, którzy noszą mundur. Sama, jako jedna z kilku kobiet pilotujących w Polsce myśliwce, udowodniła, że jak się w coś wierzy, czegoś się chce i bardzo ciężko pracuje, to niemożliwe nie istnieje. Ja też to wiem, bo niejeden raz to:”niemożliwe” pokonałem i chyba zrobiłem dobre rzeczy dla ludzi. Bo ostatecznie to ludzie są najważniejsi. Zawsze.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Katarzyna Suwała
Materiał Wyborczy KOMITET WYBORCZY KANDYDATA NA PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ SZYMONA HOŁOWNI