Sądowy finał napaści na ratowników
LEGNICA. Przed sądem rejonowym w Legnicy odpowiadać będzie mężczyzna, który w listopadzie ubiegłego roku zaatakował ratowników medycznych, którzy przyjechali karetką, by udzielić mu pomocy.
- Zostałem przez pacjenta w karetce uderzony w twarz, a mój kolega został kopnięty w krocze. Jedziemy nieść ludziom pomoc, więc nie wiem, dlaczego ludzie są wobec nas agresywni. Może dlatego, że czują się bezkarni? - zadaje sobie retoryczne pytanie pokrzywdzony ratownik.
- Wychodzimy do pracy, a nasze rodziny się boją, czy wrócimy cali i zdrowi - dodaje drugi ratownik.
Sprawa zgłoszona została do prokuratury. W efekcie do sądu rejonowego w Legnicy trafił wniosek o warunkowe umorzenie sprawy na okres 2. lat próby z orzeczeniem 4 tys. zł zadośćuczynienia dla pokrzywdzonego ratownika medycznego.
Sędzia Marek Gramiak zapytał, czy poszkodowani ratownicy medyczni godzą się na takie rozwiązanie.
- Nie godzę się na te 4 tys. zł, bo to jest nieadekwatne do tego, ile wydałem choćby na lekarzy po tej napaści - mówił na sali sądowej poszkodowany ratownik.
- Ja też nie wyrażam zgody, choćby z tego względu, że zostałem uderzony, a do dziś nie usłyszałem nawet słowa przepraszam - dodał drugi pracownik pogotowia ratunkowego.
Biorąc pod uwagę stanowisko pokrzywdzonych, sędzia zdecydował nie uwzględnić wniosku prokuratora rejonowego w Legnicy, co oznacza, że proces w tej sprawie ruszy. Chyba, że do września dojdzie do ugody z pokrzywdzonymi.