Tragiczne wydarzenia wstrząsnęły Legnicą
LEGNICA. „Strach wyjść na ulicę” - to zdanie słyszy się ostatnio często w Legnicy. Trudno się dziwić ludziom, skoro dwa ostatnie tygodnie przyniosły dwie tragiczne wiadomości. - Te zdarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego - mówi prokuratura.
Przypomnijmy, w ostatni weekend, w nocy przy ul. Sudeckiej 25-letni Jan F. uderzył głową w twarz 33-latka, który stracił przytomność i kilkanaście godzin później zmarł w szpitalu. Z opinii biegłego wynika, że przyczyną śmierci było wstrząśnienie pnia mózgu, do którego doszło na skutek ciosu.
- Sąd, na wniosek prokuratury, zastosował wobec 25-letniego Jana F. tymczasowy areszt na okres 3 miesięcy - informuje Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Legnicy.
Nieco ponad 2 tygodnie temu, w innej części miasta (przy ul. Chojnowskiej) doszło do tragedii wprost na ulicy. 65-latek wyszedł rano po chleb i został zaatakowany przez 28-latka, który był pod wpływem narkotyków. Młody mężczyzna skopał swoją ofiarę na śmierć.
- To są, w mojej ocenie, zupełnie różne zdarzenia, nie mające ze sobą żadnego związku. W tej ostatniej sprawie mamy inny stan faktyczny - do zdarzenia nie doszło w miejscu publicznym, na ulicy, tylko w garażu, w którym przebywały na prywatnym spotkaniu towarzyskim osoby i pokrzywdzony sam przybył do tego garażu, a trafił tam przypadkowo - mówi prokurator Lidia Tkaczyszyn.