Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Funty znalezione w pociągu trafią do znalazcy

LEGNICA. Czas minął. Nikt nie zgłosił się po pieniądze znalezione w pociągu Kolei Dolnośląskich. Zgodnie z prawem, po dwóch latach, kwota ta może przejść na znalazcę. Koleje Dolnośląskie chcą przeznaczyć pieniądze na cel charytatywny.

Funty znalezione w pociągu trafią do znalazcy

Przed dwoma laty głośno było o pakunku znalezionym w pociągu jadącym do Wrocławia. Już wtedy wiadomo było, że jest to większa kwota w obcej walucie. Przez ten czas narosły wręcz mity o gigantycznych pieniądzach.

- Mijają właśnie 2 lata, jak w naszym pociągu pracownik znalazł pakunek z funtami brytyjskimi. Dziś, po odliczeniu kosztów przechowywania tych pieniędzy, jest to poniżej 10 tys. zł. Może nie jest to kwota powalająca, a le na pewno nie można powiedzieć, że to mało. - mówi Piotr Rachwalski, prezes Kolei Dolnośląskich.

Zgodnie z prawem pracownik kolei, który pieniądze znalazł, mógłby żądać znaleźnego.

- Nasz pracownik, wiedząc, że pieniądze chcemy przeznaczyć na jakiś społeczny cel, zrezygnował z tych pieniędzy. Muszę dodać, że praktycznie codziennie w naszych pociągach znajdujemy cenne rzeczy- dokumenty, portfele, telefony, ale to pierwszy przypadek, by w gotówce znaleźć tak pokaźną sumę. - mówi Piotr Rachwalski.

- To najcenniejsza rzecz, jaka trafiła do naszego Biura Rzeczy Znalezionych. - mówi Piotr Pawlaczyk z legnickiego urzędu miasta. I dodaje: - Minęły 2 lata i teraz- zgodnie z procedurą- znalazca ma określony czas na odebranie tych pieniędzy. Gdyby ich nie odebrał- przechodzą one na rzecz gminy.

Koleje Dolnośląskie jeszcze nie wiedzą, na co konkretnie znalezione pieniądze przeznaczą. Prezes KD wie za to na pewno, że postawa pracownika, który zgłosił, że znalazł pieniądze, a potem zrezygnował ze znaleźnego, to nic nadzwyczajnego.

- Tutaj honor kolejarza nie pozwoliłby nam się zachować inaczej, a pracownika za ten gest wynagrodzę ja. - mówi szef kolejowej spółki.