Kolejarze z ochroną prawną z urzędu?
LEGNICA. Jeszcze w tym tygodniu młoda kobieta, która w pociągu Kolei Dolnośląskich zaatakowała konduktorkę, a potem i konduktora, usłyszy sądowy wyrok. Na pierwszej rozprawie pasażerka nie pojawiła się w ogóle.
Jak mówią sami pracownicy kolei - w tej sprawie chodzi nie tylko o sprawiedliwość, ale i o to, że ta sytuacja pokazała, że konieczne są zmiany w przepisach prawnych. Dziś bowiem konduktorzy czy kierownicy pociągów nie są objęci ochroną, jaka przysługuje funkcjonariuszom publicznym- choćby ratownikom medycznym czy policjantom.
- Bardzo chcielibyśmy, żeby tak było, bo pracownicy kolei w pociągu pełnią misję społeczną, jaką jest przewóz pasażerów. Odpowiadają na pokładzie za bezpieczeństwo setek osób i ochrona prawna należy się im niejako „z urzędu”, a w tej chwili są jej pozbawieni. - mówi Bartłomiej Rodak, rzecznik prasowy Kolei Dolnośląskich.
- Konduktor próbuje egzekwować określone zasady w pociągu. Brak stosownej ochrony prawnej stwarza tego typu zagrożenia, że konduktor czy kierownik pociągu jest narażony bezpośrednio ze strony pasażera, który ma poczucie bezkarności. Może to powodować eskalację tego typu zachowań. – dodaje Mirosław Eulenfeld, pełnomocnik Kolei Dolnośląskich.
Przypomnijmy, do zdarzenia doszło w czerwcu ub. roku. Pasażerka pociągu KD, poproszona o to, by się przesiadła, bo zajęła miejsca konduktorów, zrobiła to bez słowa sprzeciwu. Dopiero, gdy pociąg dojeżdżał do stacji, podeszła do konduktorki i uderzyła ją kilkakrotnie w twarz. W obronie koleżanki stanął konduktor. Szarpanina trwała ok. 3 minut, a jej przebieg zarejestrował monitoring pociągu.
W ubiegłym tygodniu we wrocławskim sądzie ruszył proces, w którym na ławie oskarżonych zasiadła agresywna pasażerka. Wyrok prawdopodobnie ogłoszony zostanie 22 lutego.