Burza wokół anonimu
LEGNICA. "Korzystając ze sprzętu LPGK, jako podwykonawcy, wywożą śmieci, a LPGK im jeszcze do tego dopłaca?" To jeden z zarzutów, jaki znalazł się w anonimie skierowanym do przewodniczącego rady miejskiej w Legnicy. Nieznani autorzy piszą w nim: „My pracownicy Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej prosimy o interwencję i pomoc w ratowaniu spółki..”
- Jeżeli prawdą jest, że usługi zlecane podwykonawcom są droższe niż otrzymywana od miasta rekompensata - to już działanie na szkodę spółki, trzeba to dogłębnie wyjaśnić. Ponieważ jednak to pismo nie zostało podpisane z imienia i nazwiska, uznałem, że należy najpierw sprawdzić, czy to, o czym tu mowa jest prawdą - mówi Jarosław Rabczenko, przewodniczący rady miejskiej Legnicy, który w tej sprawie skierował do prezydenta miasta interpelację.
- Pan przewodniczący rady otrzyma odpowiedź w ustawowym terminie 14 dni - mówi Arkadiusz Rodak, rzecznik prezydenta Legnicy.
Tymczasem prezes Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Legnicy przyznaje, że... taka formuła współpracy z podwykonawcami obowiązuje od lat.
- Te decyzje zapadły w 2013 r., jeszcze za mojego poprzednika. Przy czym umowy z podwykonawcami kończą się 30 czerwca br. i do tego czasu - z nowym kierownikiem Zakładu Oczyszczania Miasta - będziemy analizować, czy ta formuła nie powinna ulec modyfikacji - mówi Bogusław Graboń, prezes Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Legnicy.
Prezes zaznacza, że choć stawka za wywiezienie przez podwykonawców tony śmieci jest o 10 zł wyższa niż ta, którą od miasta dostaje LPGK, to - w ostatecznym rozrachunku - spółka do tego nie dopłaca, bo w cenę podwykonawców wliczone są inne usługi.
- W tę cenę są też wliczone inne usługi na rzecz naszych kontrahentów, czyli m.in. spółdzielni mieszkaniowej czy podmiotów z ościennych gmin - wyjaśnia prezes Graboń.