Związkowcy MPK protestowali na sesji (FOTO)
LEGNICA. Bez czwórki radnych Prawa i Sprawiedliwość (Kowalczyk, Baranowski, Leszczyński i Rogalski) co wywołało falę spekulacji w kuluarach, rozpoczęła się kolejna sesja Rady Miejskiej. Od początku na sesji przebywała liczna delegacja załogi Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. - Ludzie mają dość pracy za 2.200 zł na rękę. Zwalniają się pracownicy z 30-letnim stażem. A młodzi przychodzą i po chwili odchodzą – skarżyli się kierowcy dodając, że ich praca jest odpowiedzialna. - Jeździmy z prokuratorem na plecach - dodawali.
Na dowód niskich zarobków pokazywali ostatnie odcinki wypłat w MPK. „Dość dyskryminacji finansowej. Za 2200 zł netto głód popijamy wodą” - głosiła wymownie treść jednego z transparentów.
Leszek BUZDYGAN, szef zakładowej "Solidarności" nie krył iż sytuacja jest bardo poważna. - Domagamy się podwyżki w wysokości 700 złotych bez dzielenia załogi na tych co dostaną mniej i na tych co dostaną parę złotych więcej. Sytuacja naszej firmy jest bardzo trudna. Nie dostaliśmy pełnej rekompensaty z Urzędu Miasta za 2018 rok a wspaniała, ale nie do końca przemyślana uchwała o darmowej komunikacji dla uczniów bez zapewnienia MPK rekompensaty z tytułu utraty dochodów pogłębia skale trudności.
Z wyliczeń wynika, że z tego tytułu firma może zarobić mniej nawet o 3-4 mln złotych...
- Nie mamy nic przeciwko bezpłatnym przejazdom. Możemy wozić za darmo wszystkich legniczan, ale chcemy rekompensaty z tego tytułu. Załoga ma prawo do godnych wynagrodzeń. Mamy swoje rodziny, kredyty, musimy jakoś żyć. Strajk, to krok, którego chcielibyśmy uniknąć, ale załoga jest zdeterminowana, żeby walczyć o swoje. Nasi pracownicy to ludzie mający rodziny, kredyty do spłacenia i chcą żyć jak normalni ludzie - dodał Leszek Buzdygan.
Nieoficjalnie związkowcy MPK mówili iż szanse na osiągnięcie porozumienia z dyrekcją są bardzo niewielkie i być może 1 kwietnia autobusy nie wyjadą na ulice miasta.
Prezes MPK Zdzisław BAKINOWSKI w swoim wystąpieniu trochę inaczej przedstawiał sprawę zarobków kierowców. Że należą do najwyższych na Dolnym Śląsku (wyższe zarobki podobno mają jedynie kierowcy MPK w Jeleniej Górze - przyp.red.) co obecni na sali skwitowali śmiechem i buczeniem. - Mój poprzednik w 2007 roku dał załodze MPK podwyżkę w wysokości 270 złotych. Ja gotów byłem na kolejną podwyżkę proponując podwyżkę wynagrodzeń w wysokości 400 i 350 złotych. Podwyżka tej wielkości to dodatkowe obciążenie budżetu firmy w wysokości 1,9 miliona za 10 miesięcy, a w skali roku będzie to 2,2 mln. W budżecie firmy na 2019 roku zabezpieczyłem kwotę 570 tysięcy na podwyżki, ale to nie spełni oczekiwań załogi. Nie chciałbym aby na wynagrodzenia pracowników zostały przeznaczone pieniądze, które są zarezerwowane na inwestycje chociażby zakup autobusu.
Związkowcy MPK przedstawili swoje racje, ale nie osiągnęli praktycznie nic. Nikt nie zadeklarował, że nagle znajdą się pieniądze na podwyżki dla załogi MPK. Protest kierowców i trudną sytuację MPK z pewnością chcą "wygrać" dla siebie zwaśnione strony Radziej Miejskiej. Prezydent Tadeusz Krzakowski witając się ze związkowcami powiedział, że ich trudna sytuacja jest efektem tego, że tak się dzieje kiedy...."próbujący kierować sprawami miasta dostają odbezpieczony granat" dając do zrozumienia, że gdyby nie przegłosowana przez koalicje radnych POPiS-u uchwala o darmowej sytuacji to znalazłyby się pieniądze na podwyżki dla załogi...
Podczas sesji przewodniczący Rady Jarosław Rabczenko wytknął jednak Krzakowskiemu iż toleruje duże wypłaty wynagrodzeń dla członków Rady Nadzorczej MPK oraz to, że miasto nie wystąpiło o unijną dotację na autobusy. Prezydent Legnicy ripostował, że niewystąpienie o unijną dotację to efekt styczniowej uchwały o darmowej komunikacji...
{gallery}galeria/wydarzenia/25-03-19-mpk-na-sesji-fot-zbigniew-jakubowski{/gallery}