Legnica ma odłownie na dziki
LEGNICA. Strzelać w mieście nie wolno. Nie można też przewozić zwierząt za sprawą ASF (afrykański pomór świń). Tymczasem dziki coraz lepiej czują się w Legnicy. Można się tu natknąć już nie na pojedyncze sztuki, a całe stada i to z warchlakami (a to już naprawdę niebezpieczne).
Niemal każdego dnia, a czasem nawet kilka razy dziennie, w legnickim wydziale zarządzania kryzysowego przyjmowane są zgłoszenia o tym, że dziki pojawiły się w mieście. Problem w tym, że właśnie w mieście do zwierząt strzelać nie wolno. Dodatkowym problemem jest ASF. Za sprawą tej choroby nie można zwierząt swobodnie przewozić.
- Jedynym pomysłem, jaki na to mamy w tej chwili jest odławianie tych dzików i podpisanie umowy z kimś, kto może legalnie - podkreślam - legalnie te dziki wywieźć daleko od Legnicy. Znaleźliśmy taką firmę, która na terenie miasta rozłożyła już odłownie dzików - mówi Sławomir Masojć, dyr. wydz. zarządzania kryzysowego legnickiego urzędu miasta.
Zdaniem specjalistów problem w tym, że każde kolejne pokolenie dzików wychowane w sąsiedztwie człowieka coraz mniej się go boi. Dodatkowym problemem jest to, że dzikie zwierzęta w mieście mają łatwy dostęp do pożywienia. Często właśnie dzięki ludziom.
- Mieliśmy w Legnicy przypadek, gdy pani zrzucała dzikom z balkonu pożywienie, a potem był wielki alarm, że pod blokiem żerują dziki. My nie jesteśmy w stanie ani strzelać do tych dzików, ani ich odłowić z pomocą straży miejskiej, ale możemy je wypłoszyć albo zastosować inne środki ochrony ludzi, tak żeby nikomu nic się nie stało. Natomiast na pewno nie powinniśmy do tych zwierząt podchodzić i - co najważniejsze nie dokarmiać ich - apeluje Sławomir Masojć.
Na walkę z dzikami (nęcenie do odłowni i potem legalne wywiezienie) Legnica przeznaczyła 30 tys. zł.