SKO nie uznało skargi prokuratora w sprawie "spalarni" opon
LEGNICA. Samorządowe Kolegium Odwoławcze nie dopatrzyło się nieprawidłowości przy wydawaniu przez prezydenta Legnicy decyzji środowiskowej dla planowanej na obrzeżach miasta budowy zakładu pirolizy opon. Decyzję zaskarżyła do SKO Prokuratura Rejonowa w Legnicy, która już zapowiada kolejną skargę- tym razem do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Przypomnijmy, Prokuratura Rejonowa w Legnicy zainteresowała się sprawą budowy "spalarni" opon na obrzeżach Lenicy , gdy mieszkańcy pobliskiego Pątnowa Legnickiego zaczęli pikietować przed legnickim ratuszem, który wydał pozytywną decyzję środowiskową dla tej inwestycji. Prokuratura podzieliła stanowisko mieszkańców, że konsultacje społeczne w tej sprawie były fikcją, a w oficjalnej dokumentacji nie mówi się o spalarni tylko o "hali produkcyjnej". Dlatego prokurator wniósł o unieważnienie decyzji środowiskowej.
- Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Legnicy odmówiło stwierdzenia nieważności tej decyzji, co do której sprzeciw wniósł prokurator. W uzasadnieniu czytamy, że zdaniem Kolegium, społeczeństwo było powiadomione o planowanej inwestycji, a raport o oddziaływaniach środowiskowych nie zawiera naruszeń i nie ma podstaw do jego kwestionowania. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uważa także, że nazwa jako "hala produkcyjna" nie była wprowadzeniem w błąd społeczeństwa - informuje Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Sprawa jednak na tym się nie kończy. Prokuratorowi przysługuje skarga na decyzję SKO w Legnicy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu. Na jej złożenie prokurator ma 30 dni.
- Będziemy tutaj konsekwentnie popierać swoje stanowisko w tej sprawie, a z zatem mi.in. to, że społeczeństwo nie zostało we właściwy sposób powiadomione o realizacji inwestycji, a także o wcześniej wspomnianych naruszeniach. W tym zakresie prokurator przygotowuje właśnie taką skargę- dodaje Lidia Tkaczyszyn.
Przypomnijmy, sam inwestor ostatecznie pod koniec lipca wycofał się z planów budowy zakładu. Mieszkańcy boją się jednak, że dopóki decyzja środowiskowa jest "w mocy", w każdej chwili inwestor może zmienić zdanie, albo pojawi się inny, który obaw mieszkańców nie weźmie pod uwagę.