Ministerstwo otwarte. Wśród "gości" policja i sanepid (FOTO)
LEGNICA. Jak zapowiedzieli tak zrobili , bo mają "jaja" i chcą normalnie żyć nie mogąc doczekać się na jakąkolwiek pomoc rządu. Kilka minut przed 18.00 Piotr BORODACZ-BIAŁOSKÓRSKI otworzył drzwi pubu Ministerstwo Śledzia i Wódki. - Musiałem wcześniej bo przed lokalem zbierało się coraz więcej ludzi a wiadomo iż zbiegowiska w czasie pandemii nie są pożądane - mówił właściciel lokalu. - Dzisiaj mamy czynne do 2 w nocy i jak widać legniczanie byli stęsknieni bywania w takich miejsca.
Kilkanaście minut później na legnickim Rynku pojawiły się policyjne radiowozy a do środka pubu w asyście kilku policjantów weszli inspektorzy Sanepidu....
Właściciel lokalu otworzył swój lokal pomimo zakazu wynikającego z obowiązujących obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa . - Pandemia koronawirusa uderzyła w wiele sektorów gospodarki. Z ogromną siłą dotknęła szczególnie rynek usług gastronomicznych. Przez przedłużające się obostrzenia restauratorzy w Polsce walczą o przetrwanie. W krótkim czasie restrykcje przełożyły się na falę bankructw - nie chcę aby bankructwo spotkało mnie czy moich pracowników - mówił Piotr BORODACZ-BIAŁOSKÓRSKI.
Nic dziwnego, że barmanki wręcz tryskały znakomitym humorem. Co prawda spod maseczek nie było widać uśmiechów, ale jak powiedziała jedna z dziewczyn - śmieją się też oczy. - Wierzyłam, że sią uda, że szef otworzy lokal. To pozwalało mi przetrwać kolejne nie zapłacone czynsze, nie zapłacone rachunki czy przedsądowe wezwania do zapłaty.
Trzeba przyznać iż lokal w kilka minut wypełnił się gośćmi. Obowiązkowe maseczki, odkażanie rąk... Kiedy w lokalu pojawiła się dwójka inspektorów Sanepidu w asyście kilku policjantów do akcji wkroczył prawnik. Pracownicy Sanepidu wzięli pod lupę zabezpieczenie lokalu pod kątem reżimu sanitarno-epidemiologicznego. Kontrolowano nawet pojemniki z płynem do odkażania.
Policjanci w zasadzie ograniczali się do asysty. W pewnym momencie dowodzący akcją wydał polecenie spisywania osób będących w lokalu bez maseczek. I zrobiło się spore zamieszanie bo pierwsze z brzegu osoby w ruchu "OtwieraMY się" z Lubina kategorycznie odmówiły wylegitymowania się i podania swoich personaliów. Zrobiło się niepotrzebne zamieszanie i słowne wymądrzania się. W międzyczasie właściciel lokalu poprosił policjantów aby jeden z radiowozów stojących przy wejściu do lokalu wyłączył świetlne sygnalizatory bo robi się niepotrzebne sensacja. Prośba Piotra Borodacza-Białoskórskiego spotkała się ze zdecydowana odmową policji...
W miarę upływu czasu emocje opadały i w najlepsze trwała zabawa. Piotr Borodacz - Białoskórski zapowiedział, że nie przyjmie, ani kary sanepidu ani mandatu policji, sprawa więc trafi do sądu.
{gallery}galeria/wydarzenia/29-01-21-ministerstwo-sledzia-i-wodki-fot-am{/gallery}