Kradzieże w szpitalu
LEGNICA. Teren pod nadzorem kamer z ochroniarzami na miejscu. "Odważnych" jednak nie brakuje. W samo południe złomiarze próbowali "wycinać" metalowe ogrodzenie Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
- Kradzież ogrodzenia nie jest dla nas specjalnym zaskoczeniem, bo takie próby zdarzają się od kilkunastu lat. To jest płot wykonany w starej technologii, każde takie przęsło dużo waży. Trochę zajmują one już w naszym magazynie, dlatego, że niewiele tych przęseł udało się skutecznie ukraść. Większość z nich była przygotowana do wywiezienia nocą - mówi Tomasz Kozieł, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
Za sprawą pandemii, kiedy oddziały są pozamykane i nie można wejść tam prosto z ulicy, wyeliminowano do zera kradzieże osobistych rzeczy pacjentów. Wcześniej takie - sporadycznie - ale się zdarzały. Złodzieje potrafili wynieść z oddziału szpitalnego nawet komputer.
- Na szczęście, nie stwarzało to zagrożenia dla wycieku danych osobowych, a same jednostki były stare, niewiele warte. Natomiast najbardziej spektakularną i głupią jednocześnie kradzieżą była dwa lata temu kradzież defibrylatora AED. To takie automatyczne urządzenie, które montuje się najczęściej w budynkach użyteczności publicznej. Jest ono bezpieczne, bo nawet jeśli podepnie się elektrody, ale urządzenie nie wykryje wskazań do użycia, to się nie włączy. Także taki sprzęt dla przeciętnego człowieka jest zupełnie bezużyteczny - dodaje Tomasz Kozieł.
W tym przypadku udało się złodzieja namierzyć, a defibrylator odzyskać.
- Argumentacja, która podana była w sądzie przez sprawcę, była absolutnie kuriozalna. Twierdził on, że cierpi na jakieś schorzenie serca i chciał sobie pomóc - opowiada rzecznik szpitala.