Nie ma poszkodowanych na gruzowisku
LEGNICA. Nikt nie ucierpiał w katastrofie budowlanej, do której doszło w opuszczonym budynku byłej fabryki przy ul. Senatorskiej w Legnicy. Zawalił się tam dach o powierzchni 150 metrów kwadratowych. Pierwsze informacje były niepokojące- istniała bowiem obawa, że w środku mogły być poszkodowane osoby. Po dwukrotnym sprawdzeniu okazało się, że w pustostanie - na szczęście- nikogo nie było.
Przeszukanie gruzowiska do najłatwiejszych i najbezpieczniejszych zadań nie należy.
- Tak naprawdę używamy własnych sił i sprzętu burzącego do tego, żeby każdy element dachu, który spadł na podłogę po prostu przesunąć, usunąć, sprawdzić, czy pod spodem nie ma osoby poszkodowanej. Musimy to wszystko ręcznie przeszukać, nie możemy tam "wrzucić" żadnych ciężkich maszyn ze względu na bezpieczeństwo zarówno ratowników, jak i potencjalnych osób poszkodowanych - mówi kpt. Wojciech Baran, strażak kierujący akcją.
W takich sytuacjach najlepszym "narzędziem" do przeszukiwania gruzowiska jest... psi węch.
- W tym samym czasie, kiedy zaczęliśmy miejsce przeszukiwać ręcznie, zadysponowaliśmy dwie grupy poszukiwawcze - grupę strażaków z Lubina i grupę z Wałbrzycha, która przyjechała z dwoma psami wyszkolonymi m.in. do przeszukiwań gruzowisk - mówi bryg. Wojciech Huk, Komendant Państwowej Straży Pożarnej w Legnicy.
Na szczęście, ani ręczne przeszukanie, ani psie poszukiwania nie potwierdziły, by pod zawalonymi elementami znajdowała się jakaś osoba.
- Grupa dokonała sprawdzenia dwukrotnie. Za pierwszym razem psy nie stwierdziły żadnej osoby pod gruzowiskiem. Po tym, jak minęło pół godziny, po tzw. "przewietrzeniu" - zgodnie z procedurami - na miejsce gruzowiska znowu zostały wpuszczone psy, które nic nie znalazły. Także to jest dobra informacja na dziś - nikomu się nic nie stało- podsumowuje komendant PSP.