Ciężkie zarzuty wobec magistratu Lubina
LUBIN. Dzisiaj na terenie Dziury w Rynku odbyła się konferencja prasowa przedstawicieli Polskich Surowców Skalnych, generalnego wykonawcy rewitalizacji Rynku. Przedstawili dokumenty, z których wynika, że to urzędnicy miejscy są winni wypowiedzeniu przez wykonawcę umowy o prace w Rynku. Arogancja, buta, przeciąganie terminów i korzystanie z nieuprawnionych laboratoriów to główne przyczyny fiaska tej inwestycji. Sprawa ma trafić do prokuratury.
Sprawa realizacji inwestycji ma kilka wątków. Jednym z nich jest termin wykonania inwestycji. Chociaż wydawał się niemożliwy do zrealizowania, przedstawiciele firmy zapewniają, że gdyby nie przeszkody ze strony Urzędu zostałby zrealizowany.
Jak się okazało, prawie cały teren pod pawilonem był wypełniony gruzem, i śmieciami. Takie podłoże nie gwarantowałoby stabilności i należało je wymienić. Zamiast planowanych 1100m3 ziemi wywieziono jej… 10 razy więcej. Wybrano wszystko do głębokości 7 metrów i zastąpiono kruszywem, piaskiem i ziemią. Wszystko to zagęszczono i przygotowano do położenia nawierzchni.
Najważniejszym problemem, blokującym prace okazał się wybór materiału, którym miał być wyłożony plac. Według Specyfikacji technicznej Wykonania i Odbioru Robót Budowlanych nawierzchnia została zaprojektowana z płyt wykonanych z „granitu strzelińskiego” drobnoziarnistego jasnoszarego lub równoważnego. I właśnie słowo „równoważny” okazało się kluczowe. PSS bowiem zaproponował granit z kamieniołomu w Zimniku, który parametrami odpowiadał granitowi ze Strzelina. Wykonawca dostarczył próbki tego kamienia urzędnikom. Według umowy, w ciągu 7 dni powinien uzyskać od nich opinię akceptującą bądź odrzucającą materiał. W międzyczasie w okolicach punktowców przy kościele wykonał z tego materiału krawężniki i obrzeża chodników, ułożył podsypkę i czekał. Minęło siedem dni, potem dziesięć. Przedstawiciele wykonawcy wysyłali pisma do Urzędu, sami chodzili pytać o co chodzi a opinii nie było a prace przy chodnikach zamarły. W końcu po dwudziestu kilku dniach taka opinię otrzymali. Urząd odrzucił kamień powołując się na analizy, które twierdziły, że parametry kamienia są niezgodne z zamówieniem. Wykonawca dostarczył nowe próbki z identycznym rezultatem. Czas uciekał, a urzędnicy nie chcieli się zgodzić na materiał z Zimnika. PSS wysłał do Urzędu po kolei sześć pism, na które nie dostał żadnej odpowiedzi.
- Wiemy wszyscy, że termin realizacji tej inwestycji był w zasadzie niewykonalny – powiedział Szymon Tokarczyk dyrektor operacyjny. – Mamy jednak duże doświadczenie, mamy duże zasoby i sprzętowe i ludzkie to podjęliśmy się tego zadania. Jego realizacja zależała od doskonałej i zgranej w czasie organizacji pracy. Zwlekanie z wydaniem decyzji burzyło ustalony porządek. Według umowy, badania próbek należało przeprowadzić w certyfikowanym do tego celu laboratorium – Urząd Miejski aby zdyskredytować nasz materiał, ponieważ on nie był „na życzenie” panów z magistratu, wykonał badania w Instytucie Dróg i Mostów w Żmigrodzie, który ma uprawnienia do badania… betonów i kruszyw oraz rur plastikowych.
PSS zlecił wykonanie ekspertyzy biegłemu sądowemu, który stwierdził, że granit z Zimnika odpowiada wymaganym parametrom i jest równoważny z kamieniem ze Strzelina.
Zarzutów i problemów było więcej: brak zatwierdzenia wykopów ze względu na pomyłki jednostek w zamówieniu, brak odbioru wykonanej prawie w całości instalacji wodno-kanalizacyjnej, elektryczne itp.
- Urzędnicy Ryszard Dąbrowski i Zdzisław Przepiórski mieli pełną świadomość w realizacji harmonogramu prac – powiedział Piotr Duda, pełnomocnik Polskich Surowców Skalnych. - Ich wiedza była pełna. Rzeczy, które doprowadziły do wypowiedzenia przez nas umowy, można powiedzieć, że były w sposób świadomy, przemyślany i konsekwentny od początku do końca realizowane. Panowie realizowali zadania, które dla nas były niezrozumiałe.
Przedstawiciele PSS sądzą, że planowany było podpisanie aneksu przedłużającego termin realizacji tylko by ich wykorzystać. – Podejrzewamy, że urzędnicy chcieli nam dać aneks po to byśmy dokończyli wszystkie roboty sanitarne, wszystkie roboty ziemne czyli tą najbrudniejszą robotę stwierdził Szymon Tokarczyk. – Byli świadomi, że tak czy tak nie zaakceptują nam tego kamienia – żeby rozwiązać z nami umowę za miesiąc, za dwa tygodnie.
Dlatego też, po wcześniejszym wezwaniu do umożliwienia wykonywania prac, 10 lipca o godz. 8:02 w Urzędzie Miejskim wykonawca złożył pismo informujące o odstąpieniu od umowy.
- Pojawiliśmy się po prostu w miejscu, w którym nie powinniśmy się pojawić –z goryczą powiedział Piotr Duda. - Nie powinniśmy być w Lubinie i nie powinniśmy robić Rynku bo ta robota była przeznaczona dla kolesi. Dziś o tym wiemy wprost. Miasto potrzebowało po prostu kogoś kto wyciągnie tę Dziurę na poziom zero. A potem ktoś inny dostanie prezent – wisienkę na torcie.
Chciałem podziękować mieszkańcom, chciałem podziękować tym wszystkim, którzy naprawdę odczuli naszą obecność – hałas i kurz. I chce powiedzieć jeszcze jedno: naprawdę, na cudzym nieszczęściu tu się inwestycji nie zbuduje z wielkim sukcesem. Ta Dziura jest Dziurą przeklętą dla Lubina. Mam nadzieję, że w tej dziurze, te wszystkie rzeczy, które mają zło i budują zło, zostaną pogrzebane.
Firma PSS wystąpiła już dzisiaj z pierwszymi pozwami: przewidywana kara to 700 tys. zł za odstąpienie od umowy. Za utracone korzyści prawdopodobnie kara wyniesie 600-700 tys. Jednak to nie wszystko gdyż firma szacuje, że miasto po wyrokach sądu powinno zapłacić razem ponad 2 mln zł. Oprócz dochodzenia swoich praw w sądzie firma zapowiada zgłoszenie sprawy do prokuratury, ponieważ według niej występuje tu wątek korupcyjny.