Wycieli drzewa. O zezwolenie wystąpią później
LUBIN. Wszystko wskazuje na to, że wycięte o poranku w piątek 18 sierpnia dwie śliwki mirabelki przy ulicy Reja nieopodal lubińskiego rynku zostały usunięte na podstawie nieaktualnej już decyzji. Jak mówi Urząd Miejski, stwarzały zagrożenie, a w takich sytuacjach o zgodę występuje się nawet po wycięciu drzew. Wycinką oburzeni są mieszkańcy pobliskich bloków, którzy walczą z magistratem o drzewa na swoim podwórku od maja tego roku.
Wycięcie śliwek mirabelek z podwórza bloków przy ulicy Reja nieopodal kościoła i rynku zaskoczyło mieszkańców. Jak zapewniają nikomu nie przeszkadzały i nie stwarzały żadnego zagrożenia. Tymczasem w piątek 18 sierpnia o godzinie 6:00 na miejscu pojawiła się ekipa, która bardzo szybko usunęła dwa drzewka. Dzień wcześniej pod hasłem wycinki pielęgnacyjnej usunięto z podwórza dwa lilaki, inne mocno wycięto. Jak mówią mieszkańcy, podcięcie bzów odbyło się w zatrważający sposób i to do tego stopnia, że rośliny te zostały zwyczajnie zniszczone. Lubinianie tuż po usunięciu drzew udali się do lubińskiego magistratu, bowiem panowie, którzy usuwali drzewostan nie mieli przy sobie decyzji. W Urzędzie miejskim mogli przyjrzeć się pismu,które datowane było na 29 grudnia 2016 i było podstawą do usunięcia dwóch śliw. Problem polega na tym, że termin usunięcia tych drzew upłynął 30 czerwca. Mieszkańcy są zatem pewni, że poranna wycinka była nielegalna.
- Urzędnicy z referatu lokalowego zauważyli, że te drzewa stwarzają zagrożenie. To nie ma nic wspólnego z naszą inwestycją drogową. By wyremontować drogę będziemy wycinali drzewa ale inne w tamtym rejonie. Ale w tej sprawie czekamy na zezwolenie od konserwatora zabytków. To, że wycinka odbyła się po terminie określonym w decyzji jest nieważne. Jeśli coś zagraża bezpieczeństwo można później wystąpić o zezwolenie. Nie wiem na czym polegało to zagrożenie, bo nie było mnie tam na miejscu. Z urzędnikami z referatu lokalowego rozmawiałem tylko telefonicznie - mówi Jacek Mamiński, rzecznik prezydenta Lubina.
Walka o drzewostan na podwórzu przy Reja i Odrodzenia w Lubinie trwa od maja tego roku. Mieszkańcy próbują różnych sposobów, by uniemożliwić zniszczenie zielonego zakątka. Jak mówią lubinianie, nie chcą tam żadnego parkingu. Podwórze pełne zieleni towarzyszy im od lat. - Mieszkam tu 50 lat. W domu mam syna, który jest niepełnosprawny i codziennie go tu wyprowadzam, by mógł sobie posiedzieć na świeżym powietrzu. Syn nigdzie nie wychodzi tylko tutaj, by popatrzyć. Sami pielęgnujemy tę zieleń. Nie zgadzamy się, by to wycięto i by nam tego zabrakło. - mówi pani Halina.
Mieszkańców ulic Reja i Odrodzenia w tej sprawie wspiera Stowarzyszenie Miasto Dla Mieszkańców. - Chcielibyśmy obronić cenny dla wszystkich mieszkańców tego terenu przyrodniczo fragment terenu. Cenny bo jest zielony i jest tu od wielu lat. Nagle ktoś chce im to zabrać. Boją się, że tu powstanie betonowy plac, parking. Staramy się pomóc. Złożyliśmy kilka pism pytających o podstawy prawne, m.in. dotyczące dzisiejszej wycinki. Na wszystkie odpowiedzi czekamy - mówi Zbigniew Sobka, Stowarzyszenie Miasto Dla Mieszkańców.
Póki co lubinianie boją się o drzewa przy Reja i Odrodzenia, bo sukcesywnie są przycinane i prześwietlane. Jak mówi rano mieszkańcy tamtejszych okolic to pełzająca wycinka.