Sąd nad protestującymi
RASZÓWKA. W czerwcu tego roku, mieszkańcy Raszówki spontanicznie zorganizowali akcję, mającą na celu zmianę decyzji władz Kolei Dolnośląskich. Przypomnijmy, że na trasie wyremontowanej linii kolejowej pomiędzy Lubinem a Legnicą pociągi miały się... nie zatrzymywać. W dniu uruchomienia linii, mieszkańcy Raszówki skutecznie zablokowali tory, uniemożliwiając przejazd specjalnego pociągu, który miał uświetnić fetę w Lubinie. Dzisiaj odpowiadają za to przed sądem.
Protest mieszkańców Raszówki przyniósł natychmiastowy efekt. Jeszcze podczas jego trwania do wsi przyjechali przedstawiciele władz. M. in. Tymoteusz Myrda, członek zarządu województwa odpowiedzialny za transport kolejowi i Damian Stawikowski, Prezes Kolei Dolnoslaskich. Po rozmowie z mieszkańcami obiecano im, że rozkład jazdy zostanie zmieniony i pociągi będą zatrzymywać się na wyremontowanych przystankach w Gorzelinie, Chróstniku, Raszówce i Rzeszotarach. Tak też się stało: decyzja zapadła w ciągu kilku dni i mieszkańcy, mogą korzystać z połączeń kolejowych.Warto dodać, że zanim podjęto się desperackiego sposobu blokowania torów, do władz zarówno wojewódzkich jak i Kolei Dolnośląskich wysyłano apele zarówno od mieszkańców jak i władz gmin. Nie przynosiło to żadnych efektów. Dopiero protest mieszkańców okazał się skuteczny. I jak widać słuszny.
Niestety, jeszcze w trakcie trwania protestu, podczas fety w Lubinie, prezydent Raczyński stwierdził, że ktoś ... ukradł pociąg. Zapowiedział też, że "znajdziemy sprawców i solidnie ich wybatożymy". Mieszkańcy Raszówki, uważają, że "batożenie" własnie się rozpoczęło. 21 osób zasiadło dzisiaj na ławie oskarżonych w lubińskim sądzie. O dziwo, nie zarzuca się im kradzieży pociągu. Każdemu postawiono po trzy zarzuty. 8 czerwca 2019 roku w Raszówce przy ul. 1 Maja w rejonie przejazdu kolejowego zwalniali krok i zatrzymywali się bez uzasadnionej przyczyny podczas przechodzenia przez torowisko. W tym samym miejscu i czasie tarasowali torowisko i nie opuścili zbiegowiska publicznego pomimo wezwania właściwego organu - tak brzmiały zarzuty postawione przez Policję. Mieszkańcy nie czują się winni i żaden z nich nie przyznał się do winy. Spośród około setki protestujących osób na sali sądowej znalazło się 21 protestujących. Mają od 18 do 72 lat. Nikt z nich nie był wcześniej karany, nikt nie leczył się odwykowo i psychiatrycznie. Wszyscy albo pracują, uczą się lub są emerytami. Wszyscy też odmówili odpowiedzi na pytania i nie chcieli udzielać wyjaśnień.
- Domagamy się umorzenia sprawy - powiedział mecenas Łukasz Mika, reprezentujący wszystkich mieszkańców zasiadających na ławie oskarżonych. - Podsumowując całą sprawę, to jest błąd komunikacyjny pomiędzy zarządem Kolei Dolnośląskich, a mieszkańcami Raszówki, bo jak się okazało kilka godzin później, pan Myrda i prezes Kolei zajęli stanowisko, że pociąg będzie przejeżdżał przez Raszówkę, więc ta sprawa w naszej ocenie powinna zostać umorzona z uwagi na to, że to jest prawo obywateli do wyrażania swoich poglądów.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że identyfikacja biorących udział w proteście była możliwa dzięki... informatorowi, który sam zgłosił się na policje deklarując pomoc w rozpoznaniu mieszkańców. człowiek ten pragnął zachować anonimowość i wydatnie przyczynił się do postawienia 21 osobom zarzutów. Mieszkańcy Raszówki są tym mocno zbulwersowani jednak nie domyślają się kim jest tajemniczy informator. Należy dodać, że za czyny, które się zarzuca protestującym grozi kara nagany, grzywny lub aresztu.