Wypieką w nocy ok.10 tys pączków (FOTO)
LUBIN. Pączek, pączki, pączkami – dzisiaj to słowo jest odmieniane we wszystkich przypadkach jak Polska długa i szeroka. Dzisiaj nawet ci na bardzo restrykcyjnej diecie pozwalają sobie choćby na spróbowanie pączka z ulubionym nadzieniem.Tuż przed godziną 1 w nocy odwiedziliśmy Cukiernię PTYŚ mieszczącą się w Rynku, aby przyglądać się jak cukiernicy przygotowują tradycyjny wypiek w Tłusty czwartek. Na smakoszów i tradycjonalistów będzie czekać około 10 tys pączków. Cukiernia PTYŚ zaprasza dziś od godz.5.30.
Ostatni czwartek przed wielkim postem, znany także jako zapusty, nazywany jest Tłustym Czwartkiem. Rozpoczyna on ostatni tydzień karnawału. W Polsce oraz w katolickiej części Niemiec, wedle tradycji, w tym dniu dozwolone jest objadanie się. Co ciekawe, dawniej objadano się pączkami wcale nie słodkimi. Nadziewano je słoniną, boczkiem lub mięsem i obficie zapijano wódką.
Istnieje przesąd, według którego, jeśli ktoś w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka – w dalszym życiu nie będzie mu się wiodło. Zapewne jednak wynika on z naszej skłonności do łasuchowania, chociaż w ten jeden dzień w roku. Bo któż zdoła się oprzeć świeżutkim, pachnącym pączkom? A jeszcze jeśli od lat są robione według tej samej receptury i tylko z naturalnych składników bez żadnych „ulepszaczy”?
Takie pączki od lat są wypiekane w lubińskiej cukierni Ptyś, mieszczącej się opodal Rynku. Przez całą noc ze środy na czwartek wyrabiane i smażone na smalcu (tak, pączki się smaży a nie piecze) są smakołyki z różnorakimi nadzieniami. - Receptura naszych pączków liczy sobie ponad pół wieku gdyż została opracowana w 1968 roku – powiedziała Iwona Wawrzyniak szefująca dzisiaj na zapleczu cukierni. – Wyrabiamy je nadal ręcznie, z samych naturalnych składników – mąki, drożdży, jajek i margaryny. Nie stosujemy żadnych proszków, konserwantów ani ulepszaczy. Cała tajemnica dobrego pączka tkwi w cieście – jak się go wyrobi, wygniecie, to z jakich składników i jak pozwoli mu się rosnąć. Nam się to udaje.
Do tego jeszcze jest potrzebne nadzienie: tradycyjne z marmoladą, toffi, czekoladą, , adwokatem, truskawką i śliwką – wybór jest ogromny. W tym roku absolutnym hitem są pączki z nadzieniem pistacjowym. Wszystkie pączki dodatkowo pokrywane są różnymi rodzajami lukru, polewami i posypkami – każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
Idealnym napojem do popijania pączków wcale nie jest kawa tylko herbata, która pomaga blokować rozkład cukrów "na czynniki pierwsze". Oczywiście, jeśli zjemy tych pączków dużo, to żaden napój nie pomoże – waga bezlitośnie pokaże nam skutki naszego obżarstwa. Najważniejszy jest umiar. Jeden pączek, w zależności od nadzienia, posypki, lukru ma od 350 do 450 kilokalorii. Warto o tym pamiętać.
Cukiernicy planują stworzyć 8-10 tys. pączków. Zależeć to będzie od popytu. Mimo, że ceny tych przysmaków są znacznie wyższe od „wyrobów pączkopodobnych” sprzedawanych w dużych sieciach, to chętnych na pyszne i zdrowe wyroby nie brakuje. Ptyś zaprasza klientów już od godz. 5:30.
W roku ubiegłym, pączki z Ptysia, w badaniu przeprowadzonym przez niezależnych dietetyków zostały uznane za najlepsze w mieście.
Fot.Dariusz Szymacha