Zapłonęła Watra
CHOCIANÓW. Watra to ognisko, płonące przez cały czas spotkania. W Michałowie zapala się je raz w roku. Od czterdziestu dwu lat. Wokół niego spotykają się młodzi i starzy, znajomi i ludzie sobie obcy, dawno niewidziani krewni i zaproszeni goście. Wszystkich łączy jedno: są Łemkami. - To istotne wydarzenie dla części społeczności powiatu polkowickiego – mówi Łukasz Puźniecki, burmistrz Polkowic. – Kultywujemy tę tradycję Łemkowszczyzny, szanujemy ją i w tej różnorodności upatrujemy nadziei na dalszy rozwój Łemkowszczyzny na naszym terenie. Te tradycje są przepiękne. Uważam je za ogromny walor ziemi polkowickiej i powinniśmy być dumni z tego, że właśnie tutaj odbywa się ta Watra – podkreśla włodarz Polkowic.
W 1947 roku przeprowadzono Akcję Wisła, wyniku której na Ziemie Odzyskane wywieziono ponad 140 tys. mieszkańców Polski południowo-wschodniej (obszary na wschód od Rzeszowa i Lublina). Musieli porzucić swoje dawne tereny i zamieszkać w obcym dla siebie miejscu. Wywozowi podlegali mieszkańcy narodowości niepolskiej: Ukraińcy, Bojkowie, Dolinianie, Łemkowie. Dzisiaj oni i ich potomkowie pielęgnują tradycje swojego narodu.
W 1979 roku młodzi ludzie postanowili w Michałowie spotkać się w większej grupie przy ognisku. Tak samo było rok później. Z biegiem czasu na spotkania te zaczęło przyjeżdżać coraz więcej ludzi i w końcu ich organizacją zajęło się Stowarzyszenie Łemków. Dzisiaj Łemkowska Watra na Obczyźnie w Michałowie jest już imprezą międzynarodową.
Watrę w Michałowie tradycyjnie rozpala najstarszy mieszkaniec wsi. W tym roku liczący 89 lat Jarosław Szlachtycz przyjął „na staż” o dziesięć lat młodszego Michała Kaniuczoka. I to oni wspólnie rozpalili Watrę. – To nasza łemkowska tradycja – mówi Jarosław Szlachtycz. – To radość i pociecha. Ludzie się schodzą, młodzi śpiewają, starzy opowiadają, wspominają dawne czasy. I tak to jest, najstarszy rozpala, umrze to przychodzi następny – ja tak pięć, sześć lat już rozpalam.
Na spotkania przyjeżdżają Łemkowie rozsiani po całym świecie: tańczą, śpiewają, oglądają występy, wspominają. Atmosfera spotkań jest radosna i przyjazna. Oprócz oficjalnych występów tworzą się spontaniczne grupy śpiewające i tańczące. Wspaniałą atmosferę dostrzegają zwłaszcza goście nie będący Łemkami. Dla Dolnego Śląska jest to znak szczególny – wszyscy skądś pochodzimy i dobrze jest jeśli grupy pochodzące z różnych stron kultywują swoje tradycje.
W tym roku na scenie można zobaczyć i usłyszeć wiele kapeli i zespołów muzycznych, które często tu zaczynają przygodę z muzyką i tańcem. Życie Watry nie toczy się tylko na scenie, lecz także poza nią – są spotkania ze znajomymi, pogaduchy przy ogniu i wspólne śpiewanie pieśni. Jest co zjeść i czego się napić a dzieci maja swoje ulubione dmuchańce i inne atrakcje.
Ogień na Watrze płonie przez cały czas jej trwania, tj. od rozpalenia aż do zakończenia święta. W nazwie imprezy znajduje się słowo „obczyzna” a to dlatego, że nie jest to miejsce w rodzinnych stronach w Karpatach, nie jest na ziemi przodków czy ojców dzisiejszych Łemków.
– W Watrach uczestniczę już od bardzo dana – wyznał były poseł i senator Tadeusz Maćkała. – Mam tutaj wielu przyjaciół i mogę te znajomości odnowić. Łemkowie oprócz otoczki historycznej zbierają się by pobyć ze sobą. To dla nich miejsce magiczne. Trzeba pobyć z nimi, zanurzyć się w ich pieśni i tańce aby to zrozumieć – powiedział.
– Pierwszy raz na Watrze tutaj byłem wiele lat temu – mówi Michał Dorohyło, mieszkający obecnie w Kanadzie. – Kiedy wspominam tamte czasy, to łza mi się kręci w oku. Tylu przyjaciół wtedy poznałem. Mam nadzieje, że dzisiaj spotkam przynajmniej niektórych z nich. Powspominamy, pośpiewamy, pomilczymy. Będzie pięknie.
Watra zapłonęła niedługo po godzinie dwudziestej w piątek i będzie płonęła aż do niedzieli.