Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Bocznica kolejowa blokuje budowę obwodnicy

ZŁOTORYJA. - Obwodnica Złotoryi to dla nas priorytet – zapewnia marszałek Dolnego Śląska Cezary Przybylski. Władze województwa i miasta są zdeterminowane, by wybudować nową drogą, mimo olbrzymich trudności z zaprojektowaniem jej przejścia przez od dawna nieczynną linię kolejową. Budowę obwodnicy blokuje linia kolejowa, prowadząca w kierunku dawnych zakładów Lena. To w zasadzie bocznica, która od blisko 40 lat jest nieużywana. Momentami trudno znaleźć ją w terenie. Miejscami porasta ją las. Na przejeździe kolejowym na drodze ze Złotoryi do Wilkowa szyny zostały nawet zalane asfaltem. Problem w tym, że obwodnica musi tę linię jakoś przeciąć. A PKP żąda, by wybudować w tym celu wiadukt. Na to nie ma z kolei pieniędzy.

Bocznica kolejowa blokuje budowę obwodnicy

Mniej więcej w tym miejscu obwodnica ma się łączyć z drogą powiatową do Leszczyny. Jak widać na zdjęciu, szyny kolejowe zniknęły nawet na drodze gruntowej. PKP wysuwa jednak absurdalne żądanie, by budować wiadukt...

- Trzeba sobie jasno powiedzieć: sprawa dojrzała do tego, że bez decyzji PKP i zgody ministerstwa na formalną likwidację linii o charakterze bocznicy budowa obwodnicy nie ruszy z miejsca – podkreśla burmistrz Robert Pawłowski. Likwidacji formalnej, czyli także na papierze, przez urzędników ministerstwa. – To zawsze była jedynie bocznica. Musimy za wszelką cenę przekonać do tego PKP, co dziś jest bardzo trudne ze względu na stanowisko rządu, który zmierza do odtwarzania linii kolejowych, a nie ich likwidacji – dodaje burmistrz.

Problem w tym, że nikt zapewne z ministerstwa czy zarządu PKP nie był na miejscu i nie widział, jak faktycznie linia kolejowa wygląda. Dlatego władze miasta od kilku miesięcy poszukiwały wsparcia w tej sprawie, by dotrzeć do osób decyzyjnych na najwyższych szczeblach władzy.

Marszałek chce projektu na całą obwodnicę

Przypomnijmy, że konkretne starania o obwodnicę władze Złotoryi czynią już od ponad 10 lat. W 2008 r. poprzedni burmistrz Złotoryi podpisał porozumienie z Dolnośląską Służbą Dróg i Kolei, która jest zarządca dróg wojewódzkich, na opracowanie studium wykonalności i programu funkcjonalno-użytkowego drogowego obejścia Złotoryi. Miasto zapłaciło za to z własnych środków 223 tys. zł. Dokumentacja była gotowa w 2014 r. i umożliwiła ogłoszenie przez DSDiK przetargu na budowę obwodnicy w formule „zaprojektuj i wybuduj”. Stało się to w roku 2017, gdy zarząd województwa zapewnił finansowanie inwestycji z funduszy unijnych. Przetarg wygrała firma Eurovia, która obiecała wybudować obwodnicę za 34 mln 900 tys. zł.

Rozpoczęły się prace projektowe. Utknęły jednak na bocznicy linii kolejowej koło stawu osadowego, biegnącej wzdłuż drogi z Wilkowa do Leszczyny. Obwodnica musi ją przekroczyć. Linia należy do PKP. Na ostatniej prostej okazało się, że kolejowa spółka nie zaakceptuje budowy zwykłego przejazdu – obwodnica ma przejść na drugą stronę linii po wiadukcie.

Na przejeździe kolejowym na drodze ze Złotoryi do Wilkowa szyny zostały nawet pokryte asfaltemWiadukt znacznie jednak zwiększyłby koszty całej inwestycji i jest tak naprawdę niczym nieuzasadniony, bo – i tu wracamy to sedna sprawy – linia jest tak zdekapitalizowana, że tak naprawdę już nie istnieje, a ze względu na to, że obszar przemysłowy Złotoryi zmienił położenie, nigdy już nie będzie pełnić roli, jaką pełniła pół wieku temu, gdy Lena była największym centrum przemysłowym w okolicach miasta.

– W międzyczasie pojawiła się koncepcja, żeby pierwszy etap obwodnicy zaprojektować tylko do strefy ekonomicznej – jako wyjście awaryjne, by nie przepadła cała inwestycja. Po szczegółowych analizach prawnych przeprowadzonych przez zarząd województwa okazało się jednak, że takie rozwiązanie mogłoby doprowadzić do zakwestionowania kwoty dotacji na budowę drogi przez instytucje unijne. Stąd władze województwa, nie chcąc ryzykować, zdecydowały się przesunąć na inny cel środki przeznaczone na budowę obwodnicy Złotoryi, tak by nie przepadły i można było je wykorzystać – tłumaczy burmistrz Robert Pawłowski. To właśnie ta decyzja wywołała  burzę medialną w sprawie drogi.

Burmistrz zareagował od razu – pojechał do Wrocławia, do urzędu marszałkowskiego, był też na sesji sejmiku. – Brak pieniędzy na obwodnicę postawiłby nasze miasto w bardzo trudnej sytuacji. Otrzymaliśmy jednak wczoraj zapewnienie od marszałka Cezarego Przybylskiego, że obwodnica Złotoryi należy do priorytetowych inwestycji województwa dolnośląskiego i jest tak samo ważna jak ślimacząca się budowa obwodnicy Dzierżoniowa, gdzie jest również wystąpił problem z przejazdem kolejowym – dodaje burmistrz Robert Pawłowski.

Jak podkreśla Pawłowski, choć „złotoryjskie” pieniądze zostały przesunięte na inne inwestycje na Dolnym Śląsku, sam projekt naszej obwodnicy nie został wyjęty z wieloletniego programu finansowego. Władze województwa mają wrócić do niego jak najszybciej. Zabezpieczono również pieniądze na kontynuację prac projektowych obejmujących już całą obwodnicę, nie tylko pierwszy etap. Zarząd województwa zobowiązał też DSDiK do przedstawienia harmonogramu realizacji całej inwestycji, która ma się kończyć aż za Sępowem.

– Mamy publiczne zapewnienie marszałka Przybylskiego i członka zarządu Patryka Wilda, przewodniczącego komisji infrastruktury, którzy powiedzieli na forum sejmiku, że obwodnica Złotoryi jest priorytetem, że będzie realizowana, a w tej chwili opracowywane są dokumenty, które umożliwią jej realizację – zaznacza Robert Pawłowski.

Na jakim etapie są prace przy drogowym obejściu Złotoryi?

Korytarz, którym ma biec obwodnic od strony Legnicy – jest w zasadzie gotowy, ale tylko do zjazdu na strefę. Trzeba doprojektować drugą część. Tu jednak pojawia się problem przejazdu na bocznicy biegnącej wzdłuż drogi. Ze względu na przedłużające się prace projektowe pojawił się też ostatnio problem z wykonawcą – DSDiK rozwiązała przed kilkoma dniami umowę z firmą Eurovia, bo ta ze względu na wzrost cen usług i materiałów budowlanych zażądała blisko o połowę większej kwoty za wykonanie pierwszego fragmentu obwodnicy, i to o 1 km krótszego (bo dochodzącego tylko do zjazdu na strefę, a nie do drogi powiatowej Wilków-Leszczyna). Aby ogłosić nowy przetarg na samą budowę i wyłonić nowego wykonawcę, trzeba dokończyć projekt, musi być on też zatwierdzony przez urząd wojewódzki, który wydaje pozwolenie na budowę. Do tego trzeba jednak decyzji o likwidacji linii kolejowej. I tu koło się zamyka.

– Konieczna jest zgoda na formalną likwidację linii kolejowej w ministerstwie infrastruktury. Szukamy wsparcia na poziomie ministerialnym. Doświadczenie z Borgersem, gdzie pomogła nam dopiero posłanka Marzena Machałek, bez której zaangażowania ta inwestycja nie doszłaby do skutku, uczy nas, że bez wsparcia na najwyższych szczeblach władzy nie jesteśmy w stanie sami, tu, na poziomie samorządu lokalnego, rozwiązać pewnych kwestii. Na szczęście w tych staraniach nie jesteśmy sami – tłumaczy burmistrz. – Wszystko jest na dobrej drodze, ale to wszystko trwa. Najlepiej by się stało, gdyby osoby decyzyjne w tej sprawie przyjechały do Złotoryi i zobaczyły na własne oczy, jak tak naprawdę ta linia wygląda i jaką stanowi przeszkodę w rozwoju miasta – podkreśla Robert Pawłowski.

Zapytaliśmy o sprawę budowy obwodnicy Michała Nowakowskiego, rzecznika prasowego marszałka województwa. Zapewnił nas, że droga zostanie wybudowana. – Wybudujemy obwodnicę Złotoryi, ponieważ to bardzo ważna inwestycja drogowa, nie tylko dla mieszkańców miasta, ale i dla centralnej części Dolnego Śląska. Obecne natężenie ruchu pojazdów w Złotoryi jest wyznacznikiem konieczności powstania nowej drogi wyprowadzającej ruch tranzytowy z miasta.

Nowakowski podkreśla, że trudności z realizacją obwodnicy nie wynikają z działań samorządu województwa.

- Inwestycja jest dla nas priorytetowa. Budowa trasy finansowana jest ze środków unijnych, których wydatkowanie obostrzonej jest rygorami – w tym przede wszystkim terminowością rozliczeń. Przede wszystkim, już bardzo długo trwa procedura wydania przez urząd wojewódzki tzw. zgody na realizację inwestycji drogowej. To niezależna od nas decyzja, na którą czekamy od wielu miesięcy. Czekamy również na niezależne od nas decyzje ze strony PKP PLK. To wszystko ma kluczowy wpływ na termin rozpoczęcia prac budowlanych. Mając na uwadze ryzyko braku możliwości wydatkowania środków unijnych oraz ich rozliczenia w najbliższym czasie, do czego jesteśmy zobowiązani, odpowiadając za środki publiczne przenosimy ponad 40 mln zł, które z przyczyn obiektywnych nie mogą zostać wydatkowane w tym momencie na obwodnicę Złotoryi. Pieniądze te będą wykorzystane na inne ważne inwestycje infrastrukturalne, które mają już gotową dokumentację. Nie jest to w żadnym wypadku rezygnacja z budowy obwodnicy Złotoryi. Znając kwotę potrzebną na budowę tej inwestycji, uwzględniając już nowy budżet unijny, inwestycję zrealizujemy. To kwestia kilkunastu miesięcy, które wykorzystamy na prace projektowe – zapewnia rzecznik. – Co bardzo ważne, skupiamy się teraz na pracy projektowej dla powstania całej obwodnicy, nie tylko jej fragmentu. Zabezpieczamy na to około 6 mln zł. Chcemy aby zakończenie tego etapu projektowego i przejście do realizacji budowlanej miało miejsce wraz z nową perspektywą unijną i nowym unijnym budżetem. Od tego momentu dzieli nas kilkanaście miesięcy.

Nowakowski przyznał, że kwestia obwodnicy Złotoryi była wczoraj szeroko omawiana podczas sesji sejmiku województwa, w której uczestniczył również Robert Pawłowski. – Wierzę, że pan Burmistrz przyjął ze zrozumieniem i zaufaniem nasze zapewnienia. Wszystkim nam zależy na powstaniu tej ważnej trasy – dodał rzecznik.

Powiązane wpisy