Zasypani gratami. Koronawirus nie przeszkadza
ZŁOTORYJA. Złotoryjski ratusz apeluje do mieszkańców, by ograniczyli wymianę mebli, a tym samym „produkcję” odpadów wielkogabarytowych. Miasto ma coraz większy problem z ich zagospodarowaniem. Epidemia koronawirusa ten stan jeszcze tylko pogarsza. Z obserwacji pracowników Urzędu Miejskiego w Złotoryi wynika, że mimo ograniczeń w życiu społecznym odpadów wielkogabarytowych nie przestało w mieście przybywać. Tymczasem pogarszająca się sytuacja epidemiologiczna ma również wpływ na działanie firm zajmujących się odbiorem i przetwarzaniem odpadów komunalnych.
– W dobie epidemii mają niestety coraz więcej problemów z brakami w kadrze pracowniczej, pracuje po prostu coraz mniej ludzi, którzy nie są w stanie zapewnić obsługi na takim poziomie jak dotychczas. Dlatego zwracamy się do złotoryjan z prośbą o ograniczenie zakupu i wymiany mebli, krzeseł, kanap i tym podobnych – do odwołania – apeluje Grzegorz Nowodyła, naczelnik Wydziału Gospodarki Odpadami w Urzędzie Miejskim w Złotoryi. Wszystko po to, by nie doszło do niekontrolowanego „zagracenia” odpadami wielkogabarytowymi osiedlowych boksów śmietnikowych i uliczek.
Problem z tzw. wielkogabarytami nie jest oczywiście problemem nowym w Złotoryi. Góra starych mebli czy sprzętów gospodarstwa domowego, które są przechowywane na terenie Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych przy pl. Sprzymierzeńców, rośnie od kilku miesięcy. Wg wielu specjalistów, jest ona dowodem na polepszenie się stopy życiowej Polaków, bo wynika wprost ze zwiększenia konsumpcji. Gmina miejska ponosi jednak coraz wyższe koszty zagospodarowania odpadów wielkogabarytowych
– Nie mamy obecnie możliwości, by je sprzedać. Za ich zagospodarowanie musimy płacić coraz większe pieniądze, a i tak jest ogromny problem ze znalezieniem firmy, która je od nas odbierze. Te, z których usług korzystaliśmy dotychczas, nie są w stanie przerobić rosnącej masy wielkogabarytów – dodaje Nowodyła.
Tylko w lutym tego roku na składowisko wywiezionych zostało 30 ton starych mebli. Do tego PSZOK opuściło ok. 8 ton zużytych lodówek, które ze względu na zdekompletowanie (wymontowana część podzespołów) nie kwalifikują się przy utylizacji jako elektrośmieci, co byłoby dużo bardziej korzystne dla miejskiej kasy. Łącznie w kilku kontenerach ze Złotoryi wyjechało ponad 200 m sześc. odpadów wielkogabarytowych. Ale na PSZOK-u wciąż znajduje się kilka razy tyle.
Coraz częściej słychać jednak głosy, że część tych odpadów jest w stanie nadającym się do dalszego użytkowania i mogłaby znaleźć drugie życie u tych, których na zakup nowego sprzętu nie stać lub którzy po prostu nie chcą się przyczyniać do zaśmiecania naszej planety kolejnymi gratami.
Na początku tego roku z inicjatywy społecznej w Facebooku powstała strona pn. DzieliMy się Freeshop Złotoryja, umożliwiająca rozwój ekonomii dzielenia się zgodnej z ideą „zero waste” (w dosłownym tłumaczeniu „zero marnowania”) i opierającej się na zasadach: pomagasz, wymieniasz, dajesz, bierzesz, oszczędzasz. Strona umożliwia mieszkańcom wymianę dóbr, które jeszcze nadają się do użytku, a tym samym ogranicza zakupy i ilość odpadów . Łączy osoby, które chcą coś oddać z tymi, które są daną rzeczą zainteresowane.
Od stycznia nowych właścicieli znalazło kilkadziesiąt przedmiotów (w tym meble, lodówka, kuchenka, krzesła, ubrania itp. – twierdzi Barbara Zwierzyńska, radna miejska, jedna z inicjatorek utworzenia strony, której zależy na jak najszerszym jej spopularyzowaniu i zachęcaniu mieszkańców do korzystania z niej. – Może się to odbywać poprzez kierowanie mieszkańców pytających o możliwość przywiezienia rzeczy na PSZOK w pierwszej kolejności na stronę, jak również umieszczanie gabarytów, które już są w PSZOK-u, a nadają się jeszcze do użytku, na naszej stronie i wydawanie ich zainteresowanym mieszkańcom – dodaje.
UM zapowiada przygotowanie zakładki na stronie internetowej miasta, w której będą zamieszczane ogłoszenia z rzeczami nadającymi się do dalszego użytkowania.