Koreańczycy chcą przekonać radnych do inwestycji
ZŁOTORYJA. Do burmistrza miasta trafiła petycja od mieszkańców w sprawie zakładu koreańskiego koncernu, który proszą o uwzględnienie ich głosu przy podejmowaniu decyzji. Czytamy w niej: „(…) wyrażamy formalny sprzeciw i brak zgody społecznej dla budowy instalacji do odzysku substancji z odpadów baterii i modułów litowo-jonowych (…) nie chcemy narażać swojego zdrowia i życia ani tracić walorów środowiskowych naszego miasta i okolic. (…) Oczekujemy, że Burmistrz Miasta Złotoryja na pierwszym miejscu stawia zdrowie i bezpieczeństwo Mieszkańców, którzy go wybrali, a nie interesów inwestorów, których nie chcą inne lokalizacje”. Petycję podpisało online 871 osób, jest też 20 podpisów na listach papierowych.
Alle sprzeciw złotoryjan - oraz miejscowych radnych Rady Miasta - i ogólne zawirowanie wokół tej inwestycji ma i inne skutki. Koreańczycy z każdą godzina "stygną" w chęci zainwestowania w Złotoryi kilkuset milionów na budowę fabryki . Natomiast jest i druga zła wiadomość: wszystko wskazuje iż z planów wynajęcia halo modułowej wycofa się kontrahent ze Szwajcarii , który woli zdecydowanie mniej "rozpolitykowane" rejony Europy i Polski...
Inwestor z Korei chce się spotkać z radnymi i spróbować rozwiać ich wątpliwości co do zakładu utylizacji baterii, który zamierza wybudować w strefie pod Wilczą Górą. Nie wiadomo jeszcze na 100 procent, jaką formę będzie miało spotkanie w związku z nowymi obostrzeniami covidowymi. Burmistrz chciałby, żeby było transmitowane w sieci, a pytania mogli zadawać również mieszkańcy.
Burmistrz rozmawiał z Koreańczykami wczoraj. Omówione zostały sporne kwestie. Przekazał im, że w tej chwili nastawienie części mieszkańców jest takie, że nie jest w stanie ich przekonać do inwestycji. Dlatego pojawił się pomysł na spotkanie z radnymi.
Miało się ono odbyć w najbliższy poniedziałek o godz. 15 w ośrodku kultury, ale ratuszowi szyki pokrzyżowały ogłoszone dziś w związku z rozwojem epidemii kolejne obostrzenia. Zrodził się więc pomysł, żeby spotkanie zorganizować w formie wideokonferencji. – Musimy jeszcze to uzgodnić z drugą stroną. W piątek chcę omówić szczegóły z Koreańczykami – tłumaczył w czwartek burmistrz.
Zamysł jest taki, żeby spotkanie było transmitowane w internecie i mogli w nim uczestniczyć także mieszkańcy Złotoryi, przynajmniej ci, którzy mają najwięcej do powiedzenia w tej sprawie. Te osoby, które chciałyby zabrać głos, mogłyby się zalogować na platformie Zoom. – Musi być jednak na to zgoda koreańskiego partnera. W piątek przekażę bardziej konkretne informacje – zapowiedział Robert Pawłowski.
Radni chcą się spotkać z przedstawicielami inwestora. Perspektywa rozmów z Koreańczykami skłoniła ich do odrzucenia na dzisiejszej sesji wniosku Pawła Maciejewskiego dotyczącego tego, żeby rada ustosunkowała się w głosowaniu, czy jest „za” czy „przeciw” budowie instalacji do odzysku substancji z baterii na strefie. Przeciwna odrzuceniu wniosku była tylko Barbara Zwierzyńska. – Chyba właśnie rozmydlamy decyzję rady, która została wyrażona na piśmie kilka dni temu, i myślę, że powinna być wyrażana na podstawie lektury dokumentów, które już mamy, a nie czekania na spotkanie, na którym wiadomo, że inwestor będzie nas uspokajał – powiedziała podczas głosowania nad wnioskiem.
Zwierzyńska zabrała też na sesji głos w sprawie informacji dotyczących planowanego zakładu, które pojawiły się ostatnio w mediach. – Chciałabym się odnieść do półprawd i nieprawd ze strony pana burmistrza. Pierwsza rzecz to film, który zaprezentowany został w kilku miejscach przy publikacjach na temat fabryki. Nie pochodzi z zakładu SungEel, tylko zupełnie innej fabryki z Niemiec. SungEel nie ma żadnej fabryki ani nawet oddziału w tym kraju, operuje za to w Chinach, Indiach, Malezji, Stanach Zjednoczonych. To nie ta fabryka, nie ta firma i nie ten proces, bo film pokazuje fabrykę niemiecką, która od początku do końca przetwarza odpady, a u nas końcowym etapem projektu będzie tzw. czarny pył – zaznaczyła radna.
Zwierzyńska nie zgodziła się też ze stwierdzeniem burmistrza, że zakład Koreańczyków pod względem zagrożenia można porównać do zwykłej stacji paliw.
– Nieprawda, bo w raporcie jest napisane, aczkolwiek zlekceważone, zagrożenie wybuchem. Paliwo ma klasę II czy B, jeśli chodzi o niebezpieczeństwo, natomiast baterie są o 2 klasy niżej, zwłaszcza jeśli jest tam lit, to może dojść do nagłych wybuchów. Przypominam, że to nie będą sprawne akumulatory, tylko uszkodzone, a niebezpieczeństwo z bateriami jest zwłaszcza wtedy, gdy są uszkodzone mechanicznie. Przedstawiciel inwestora i burmistrz wielokrotnie powtarzali, że podobna fabryka działa od wielu lat na Węgrzech i to daje poczucie bezpieczeństwa, bo tam się nic nie stało. Fabryka na Węgrzech została otwarta w 2019 r. To bardzo krótki okres. Trzeba wziąć pod uwagę to, że i w Chinach, i w Indiach, i w Malezji, i na Węgrzech kontrola obywatelska nie do końca działa. Jeśli chodzi o emisję, o zagrożenie rozszczelnienia linii produkcyjnej – w raporcie wyraźnie jest napisane, że nie będzie stałego monitoringu emisji. I wiele, wiele innych szczegółów, które się ze sobą nie zgadzają i wcale nie powodują większego poczucia bezpieczeństwa – wyliczała.
Burmistrz Pawłowski chciał się odnieść do zarzutów radnej, ale… nie pozwolił mu na to przewodniczący Waldemar Wilczyński.