Przecież my segregujemy...
ZŁOTORYJA. Ludzie! Do bio wrzuca się bez folii – napisał ktoś drukowanymi literami na kartce, którą przykleił następnie na jednym ze złotoryjskich pojemników na odpady organiczne. Ten swoisty apel pokazuje, że problem, który w Złotoryi przybiera gigantyczne rozmiary, zauważają już nie tylko urzędnicy magistratu czy pracownicy RPK, ale także ci bardziej świadomi i solidni mieszkańcy, którzy nie godzą się na bezmyślne łamanie przepisów porządkowych.
Bioodpady w boksach śmietnikowych ustawionych w zabudowie wielorodzinnej to jedna z bolączek złotoryjskiego systemu gospodarki odpadami. W zasadzie trudno je nawet nazwać bioodpadami, bowiem notorycznie są zanieczyszczane plastikowymi reklamówkami, które służą jako „środek transportu”. Pracownicy Wydziału Gospodarki Odpadami Urzędu Miejskiego w Złotoryi szacują, że zawartość ponad 90 proc. brązowych kontenerów przy budynkach wielolokalowych nie spełnia norm i nie nadaje się na kompostowanie.
Owszem, odpadki organiczne takie jak obierki, skorupki po jajkach, produkty zbożowe czy fusy z herbaty można przenieść do boksu śmietnikowego w plastikowym worku. Do pojemnika powinny być jednak wysypane same odpady – miejsce na torbę foliową jest w żółtym kontenerze na plastik. Wrzucenie wszystkiego razem podważa cały sens pierwszej fazy recyklingu, która odbywa się już na poziomie mieszkania.
– Wielu mieszkańców oddziela w swoich domach bioodpady od reszty, więc teoretycznie są one posegregowane. Niestety, w praktyce wygląda to tak, że resztki kuchenne zbierane i wyrzucane w plastikowych workach nie stanowią już bioodpadów, ponieważ worki nie są biodegradowalne – tłumaczy Małgorzata Gołębiowska z WGO.
Z informacji, które uzyskujemy w złotoryjskim ratuszu, wynika, że prawidłowy wsad do brązowych pojemników to rzadkość w naszym mieście. Zdarza się przy pojedynczych wspólnotach, w których zamieszkuje niewiele osób. Są takie np. przy ul. Zagrodzieńskiej. Cała reszta miasta jednak udaje, że segreguje frakcję bio.
– Bardzo często odbieramy takie oto telefony: „Chciałabym/chciałbym zgłosić, że firma odbierająca odpady przyjechała i wsypała do jednej śmieciarki odpady zmieszane z bioodpadami, a przecież my segregujemy, proszę pani”. Tak to wygląda z perspektywy mieszkańca. Jednak z punktu widzenia przepisów prawa załoga śmieciarki nie ma innego wyjścia. Pracownicy RPK podczas odbioru oceniają jakość wysortowanych odpadów i jeżeli stwierdzą, że w pojemnikach do segregacji znajdują się odpady zmieszane (a takimi są np. bioodpady w plastikowych reklamówkach), zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach traktują je jako niesegregowane odpady komunalne – dodaje Gołębiowska.
Bioodpady to śmieci, które ulegają biodegradacji. To wszystkie resztki kuchenne: obierki, skorupki, ogryzki, resztki jedzenia, które pochodzą przede wszystkim z naszych kuchni, restauracji, stołówek czy sklepów. Szacuje się, że przeciętny Europejczyk produkuje ponad 170 kg bioodpadów rocznie.
Segregacja resztek jedzenia oraz wyrzucanie ich do kosza na bioodpady niesie za sobą wiele pozytywnych zmian dla naszej planety. Substancje organiczne zawarte w bioodpadach mogą być podzielone przez mikroorganizmy na dwutlenek węgla, wodę, metan – poprzez kompostowanie oraz fermentację. Z dobrych jakościowo bioodpadów może powstać energia cieplna, elektryczna czy kompost wykorzystywany w rolnictwie. Korzyści? Choćby zdrowsze owoce i warzywa. Uważa się, że kompostowanie pozwala zaoszczędzić energię i zasoby naturalne, poprawia jakość gleby, wody i powietrza, a także zmniejsza emisję gazów cieplarnianych.