Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Kordylewicz: "Wychodzę do ringu by wygrać"

Lokalnym, derbowym pojedynkiem Gali FEN 10 w Lubinie będzie starcie Pawła Kordylewicza z klubu Streffa Fight Team Lubin i Mateusza Głąba reprezentującego WroxGym Wrocław. Podczas ostatniego występu Paweł pokonał swojego przeciwnika w 68 sekund. Jak będzie tym razem?

Kordylewicz: "Wychodzę do ringu by wygrać"

Zostało kilka dni do gali FEN w Lubinie. Jesteś już przygotowany do walki?
- Tak, jestem gotowy. Długo trwały moje przygotowania i jestem zadowolony z efektów. Teraz jest ten ostatni etap, czyli odpoczynek. Nie ukrywam, że długi okres przygotowawczy mnie zmęczył i teraz łapię świeżość by być w pełni gotowym 9 stycznia.

Jak wyglądały twoje przygotowania?
- Przygotowania trwały od dłuższego czasu. Pod koniec poprzedniego roku miałem walczyć na gali w Polkowicach i do niej cały czas się szykowałem. Niestety ostatecznie mój przeciwnik nie przyjechał i w dniu walki dowiedziałem się, że jednak na gali nie wystąpię. Trochę byłem wtedy rozgoryczony, ale okazało się, że nic straconego, bo wystąpię w Lubinie. Przygotowania zaczęliśmy tradycyjnie od siły, motoryki, wielu sparingów. Potem przyszedł czas na szybkość i teraz świeżość.

Znasz swojego przeciwnika? To będzie ciężka walka?
- Prawda jest taka, że nie znam swojego przeciwnika. Wiem, że zaczynał od taekwondo. Znam jakieś jego statystki. Ale od poznania przeciwnika są moi trenerzy. Ja skupiam się na sobie, mam pokazać na co mnie stać. To przeciwnik ma się dostosować do mojego stylu walki, a nie odwrotnie.

To już twój drugi występ na gali FEN. Będzie druga wygrana?
- Mam taką nadzieję. FEN to dużo organizacja, więc warto się pokazać z dobrej strony. To, że wystąpię na swoim terenie może pomóc, ale i wywołuje większą presję. Dużo osób przychodzi mi kibicować i liczą na mnie, a ja wtedy czuję, że nie mogę zawieść. Ale po ostatnim FENie mogę śmiało powiedzieć, że publiczność „dała mi kopa”. Przed walką się denerwowałem, a jak już wychodziłem do walki to wiedziałem, że muszę to wygrać. I tak się stało.

Ostatni raz twoja walka trwała 68 sekund. Była to najkrótsza walka zakończona poddaniem w MMA na gali FEN w 2015 roku. Czy tym razem dasz nam szanse na dłuższe podziwianie twoich umiejętności?
- Nie mogę tego obiecać. Wychodzę do ringu by przede wszystkim wygrać. Jak jest szansa by szybciej skończyć to kończę. Jeśli będzie szansa skończyć w pierwszej sekundzie to to zrobię, jeśli w ostatniej – również. Wyjdę do ringu, będę liczył na błąd przeciwnika i wykorzystam to.

Ale nie zależy ci na pobiciu rekordu w najkrótszej walce?
- (śmiech) Nie, nie zależy mi na tym rekordzie. Zależy mi na wygranej.

Co się z tobą działo po ostatniej gali FEN?
- Ostatnia gala FEN była w styczniu 2015 roku. Potem rozpocząłem przygotowania do gali w Zielonej Górze, niestety złapałem kontuzję i miałem dwumiesięczną przerwę. Potem wróciłem do treningów, ale miałem też do załatwienia kilka spraw osobistych. Następnie przygotowywałem się do walki w Polkowicach, do której nie doszło. I znów mamy początek roku i kolejny FEN.

Jakie masz plany na najbliższy czas?
- Przede wszystkim wygrać FEN. Potem w marcu mój kolega z klubu ma ważną walkę. O ile ja nie będę miał żadnych propozycji, to na pewno skupię się na tym by mu pomóc w przygotowaniach. Co jeszcze? Czas pokaże.

Na ringu zapowiada się pojedynek derbowy. Czy w hali RCS w Lubinie usłyszymy również rywalizację dopingu kibiców?
- Jeśli ktoś będzie chciał przekrzyczeć naszych lubińskich kibiców – to proszę bardzo. Ale wątpię by to się kiedykolwiek udało.

Na co dzień pracujesz jako górnik. Ciężko pogodzić pracę z treningami czy walkami?
- Trenuje od 15 lat i do tej pory udaje mi się jakoś to pogodzić. Pracuję w systemie czterozmianowym, a treningi w moim klubie odbywają się i rano i wieczorem, więc jestem w stanie się dostosować. Najgorzej jest właśnie w takim okresie przygotowawczym. Wtedy potrzebuje dwóch treningów dziennie i muszę dawać z siebie 120%. A na to czasem brakuje czasu i siły. Nie mam kiedy się zregenerować. Głowa chce pracować, ale ciało odmawia. Mimo że czasem jest ciężko to jednak daję radę.

Od listopada 2015 roku wykonujesz niebezpieczny zawód ratownika górniczego w KGHM. W wolnych chwilach poświęcasz się walkom. Czy ty nie potrafisz żyć bez adrenaliny?
- Do ratownictwa starałem się dostać od 5 lat i w końcu się udało. To kolejny cel który sobie postawiłem i który udało mi się zrealizować. Teraz mam cel być jak najlepszym ratownikiem, bo jestem dumny, że nim jestem. I chyba faktycznie nie potrafię żyć bez adrenaliny. Zwłaszcza, że ona bardzo dobrze działa na mój organizm – motywuje mnie i napędza do życia, a nie paraliżuje.

Mamy nowy rok. Czego w związku z tym ci życzyć?
- Zdrowia - poproszę, o resztę zadbam sam.

Dziękuje za rozmowę.