Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

P. Garbicz: wierzę, że referendum w Kunicach będzie sukcesem

KUNICE. 17 października br. (niedziela) odbędzie się referendum gminne w sprawie odwołania wójta gminy Zdzisława TERSY oraz Rady Gminy. O sytuacji przedreferendalnej w gminie rozmawiamy z Pawłem GARBICZEM ze Stowarzyszenia Ruch Społeczny Gminy Kunice, jednym z inicjatorów przeprowadzenia gminnego referendum.

Z Pawłem Garbiczem rozmawia Zbigniew Jakubowski.

P. Garbicz: wierzę, że referendum w Kunicach będzie sukcesem

Podczas wyborów uzupełniających do Rady Gminy w Kunicach frekwencja wyniosła 28 procent uprawnionych do głosowania. Czy ta frekwencja jest dla inicjatorów referendum jakąś ważną wskazówką w ostatnich dniach przed referendum?

Paweł GARBICZ: - Jeżeli chodzi o frekwencję wyborczą to osiągnięto w naszej gminie bardzo dobry wynik. Najczęściej w wyborach uzupełniających do rad jednostek samorządowych wynik oscyluje w granicach 15 procent. Natomiast w przypadku referendum frekwencja na poziomie 28-29 procent to wynik na granicy ważności referendum. Przypomnę iż aby w naszej gminie referendum było ważne do urn wyborczych musi pójść 3/5 uprawnionych do głosowania podczas ostatnich wyborów. To daje mniej więcej wynik na poziomie 1830 oddanych głosów. Wierzę - podobnie jak wszyscy, którzy chcą w Kunicach zmiany na lepsze - że w referendum weźmie udział około 2 tysięcy mieszkańców gminy. Jeżeli tak będzie to jestem spokojny o wynik referendum - w tej grupie 90 procent opowie się za odwołaniem wójta Tersy i rady. Mamy świadomość trudności. Wiemy, że lokalna władza, która mocno się okopała nie uławia inicjatorom referendum zadania. Mam świadomość, że lokalny samorząd to swojego rodzaju układ naczyń ze sobą powiązanych. Mam na myśli powiązania rodzinno-towarzyskie, a kończąc na biznesowych. Wiele osób zadaje sobie pytanie: co mi da odwołanie wójta? Mam zlecenia, mam pracę, a jak przyjdzie ktoś nowy to różnie może być. I ktoś kto ma takie wątpliwości może w dniu referendum dać wygrać swojemu lenistwu. Pamiętajmy, że wójt, osoby, które z rożnych powodów nie pójdą do urn wyborczych, ogłosi jako armię swoich zwolenników.  

Czy nie odnosi pan wrażenia, że tzw. impet referendalny trochę słabnie? Mam na myśli sytuację w momencie kiedy wyszła na jaw zmiana operatora gospodarki wodno-ściekowej w gminie?

- Wręcz przeciwnie dążenie do zmian jest olbrzymie tylko zwolennicy zmian działają konstruktywnie, merytorycznie nie siląc się na pijarowskie zagrywki. Kiedy ruszyła machina referendalna, na jaw zaczęły wychodzić inne sprawy świadczące o złym zarządzaniu gminą. Samowola budowlana nad Rybaczówką, sprawa drzew z Jaśkowic, sprawa budynku banku itp. jest tego całe morze, a obawiamy się, że po udanym referendum z szafy wójta dopiero wypadną prawdziwe urzędnicze "trupy". Po wybuchu tzw. "wojny o wodę" wójt nagle otworzył się na społeczeństwo w gminy i zorganizował 13 spotkań wiejskich. I to był dopiero strzał w kolano wójta Tersy, bo tam ludzie zaczęli zadawać drażliwe pytania i tam wychodziły na jaw sprawy bulwersujące mieszkańców. Medialne były okoliczności rozwiązania umowy z HEMIZ-em i powołanie do życia Zakładu Usług Komunalnych, ale spraw ujawnionych jest zdecydowanie więcej. 

A impet nie osłabł zapewniam. Potrafiono zdobyć środki na referendalne zaplecze i transparentnie z każdej złotówki zebranej Stowarzyszenie potrafi się rozliczyć. Nam utrudniano korzystanie z gablot informacyjnych należących do Urzędu Gminy, ale mieszkańcy sami deklarowali gotowość zawieszenia plakatów czy banerów referendalnych na swoich domach, ogrodzeniach. Nie było problemu aby na dzień referendum załatwić transport dla chcących głosować w pięciu obwodach wyborczych. To pokazuje, że jest w mieszkańcach gminy wielką chęć zmian na lepsze.

Jak pan odnosi się do pogłosek o rzekomym upolitycznieniu referendum. Z jednej strony mówi się, że za inicjatorami referendum stoi Platforma Obywatelska a z drugiej strony, że PiS wspiera wójta Tersę w tych trudnych dla niego chwilach?

- My jako Stowarzyszenie odcięliśmy się od bawienia się w politykę. Samorząd w takiej gminie jak Kunice to troszkę inna bajka niż Sejm i Senat czy nawet Sejmik razem wzięte. Mieszkańcy nie patrzą kto czyją nosi legitymację lecz oceniają po efektach. My patrzymy na czas rządów Zdzisława Tersy jako czas zadłużenia gminy na 16 mln złotych i braku w planach na kolejne duże inwestycje. Patrzymy jak okoliczne gminy ścigając się w pozyskiwaniu środków unijnych, środków z Urzędu Marszałkowskiego i bolejemy, że Kunice raptem pozyskały jakiś czas temu grant unijny na szkołę, coś tam dla rolników i to wszystko. My nawet nie wiemy czy nasza gmina złożyła jakie wnioski w Polskim Ładzie a jeżeli tak to na co? Władza w Kunicach stała się władzą wyobcowaną. Jeżeli radna Beata Orłowska-Mielniczuk na sesji dopytuje się o ważne dokumenty i słyszy, że ich nie dostanie, bo by je upubliczniła to o jakim stylu władzy my mówimy? Czas skończyć ze stylem rządzenia: "mierny, bierny, ale wójtowi wierny".

W gminie zza miedzą w Legnickim Polu organizatorzy referendum ponieśli spektakularną klęskę...

- W Legnickim Polu w sukurs władzy przyszedł troszkę covid 19, bo musiano bardzo długo czekać na referendum. Po drugie my analizując sytuację referendalną u sąsiadów doszliśmy do wniosku, że u nas idziemy w innym kierunku. Mamy gotowy program na czas po referendum. Nie boimy się referendalnej rzeczywistości, że na pół roku będzie powołany komisarz. Pół roku będzie można wykorzystać na uporządkowanie gminy i na przygotowanie się do nowych wyborów. W Kunicach trzeba stawiać nie na "znajomych znajomych" lecz na ludzi STĄD, wykształconych, mających stabilizację zawodową i takich dla których stołek urzędnika gminnego nie jest celem samym w sobie.

Co będzie najważniejszym zadaniem po - załóżmy - udanym referendum?

- Najważniejszy będzie audyt gminy Kunice pod kątem prawno-księgowym. Obawiam się, że możemy natrafić na wiele dziwnych umów, z dziwnymi okresami wypowiedzeń itp. zapisów o karach umownych itp.

A co będzie w sytuacji kiedy referendum okaże się nieważne? Będziecie próbować budować konstruktywną opozycję w Radzie Gminy?

- Nie ma takiej opcji: 10 radnych to wierna armia wójta Tersy i do nich nie trafiają i nie trafią żadne argumenty przemawiające na korzyć gminy i jej mieszkańców. Naszych troje radnych wspieranych przez dwójkę radnych to za mało aby dokonać rewolucji w Radzie. Ale 5 radnych z radną Beatą Orłowską-Mielniczuk może bardzo rygorystycznie patrzeć na ręce tych, którzy sprawować będą władzę w gminie. I to wszystko!

Czy nie żałuję pan zaangażowania się w referendum?

- Absolutnie nie. Poznałem fantastycznych ludzi, mieszkańców gminy, którzy mają pomysł na nowe Kunice. Zaczęło się od słusznego buntu przeciwko powstaniu ZUK-u, a teraz jesteśmy jakby wielką rodziną. Organizujemy grille, umawiamy się na udział w turnieju siatkarskim w Spalonej, myślimy o ścieżkach rowerowych na terenie gminy. Poczucie, że jest się częścią tej wspaniałej kunickiej wspólnoty jest dla mnie największą wartością. Jak referendum będzie nieważne - to OK. Uszanuję wolę mieszkańców, bo widocznie dobrze im żyć w takim świecie, w takim swoistym "układzie zamkniętym". Ale będę wierzył w rozsądek mieszkańców Kunic i wierzę, że referendum będzie ważne i nadejdzie czas zmian.

Dziękuję za rozmowę.