Kupicha szczery do bólu. O życiu, twórczości i... Legnicy
Piotr Kupicha, lider zespołu Feel, gwiazda Gali Sportu Zagłębia Miedziowego opowiedział nam o... chwilach załamania, swojej relacji z dziećmi i dlaczego nagrali „Feel the Best”. Z Piotrem Kupichą rozmawiała Małgorzata Żywicka.
Nie wiem czy widziałeś ze sceny, ale ekipa e-legnickie.pl tańczyła i śpiewała razem z Tobą.
- Ależ było mi strasznie miło, bo ja to wszystko widziałem ze sceny. Jak wasza mocna ekipa klaskała razem ze mną, jak wszyscy zacni gości Gali Sportu świetnie się na naszym koncercie bawili. Ja to bardzo lubię, to mi się strasznie podoba, to właśnie jest coś dla mnie.
A czy lubisz grać dla towarzystwa siedzącego, bo chyba jesteś przyzwyczajony do tych szalejących pod sceną?
- To jest pewna specyfika imprez gdzie trzeba w sposób wyjątkowy uszanować osoby dla, których się gra. Tym bardziej na gali gdzie są Prezydenci Miast, sportowcy, trzeba dodać im skrzydeł - to jest ciężki kawał chleba, być na tyle dobrym aby osiągać sukcesy i żyć z tego. Teraz powiem jak artysta „przeżyć życie godnie”.
Wolisz śpiewać na koncertach czy takich kameralnych imprezach?
- Zdecydowanie wole kluby, albo granie takie bardziej energetyczne. Nie byłoby 10-ciu lat zespołu Feel gdyby nie "tzw. martwy sezon", czyli taki zimowy sezon, kiedy grasz - jak my to nazywamy na imprezach firmowych. Gdzie musisz zagrać dla bardzo różnej publiczności, możesz zagrać dla zarządu dużej firmy gdzie są sami prezesi bardzo wymagający, a możesz zagrać dla 2000 kobiet np. pielęgniarek. Więc czy by były krzesełka czy nie, to te panie i tak by ruszyły tańczyć, a takie imprezy już mieliśmy. Trzeba być zdyscyplinowanym na scenie, bo wiemy co mamy zrobić. To tak jak w życiu, w pracy, w sporcie.
Mówi się, że zespół Feel teraz obchodzi swoje 10-cio lecie, ale przecież początki zespołu to 2005 rok. To właściwie, który rok uważamy za początek?
- Ja myślę, że przełom 2005/2006 ponieważ pierwszy koncert jako Kupicha Bend Feel zagraliśmy w maju 2006 roku. Właśnie z okazji tego jubileuszu wydaliśmy płytę Feel the Best, która jest na rynku od listopada 2016 roku. Można tam posłuchać osiem starych utworów i osiem całkiem nowych kawałków, zupełnie nowych nigdzie nie publikowanych. Okładkę na płytę namalował Marek Grela - bardzo to pięknie wygląda i myślę że taka płyta jest też podsumowaniem tych 10 bardzo szybkich lat, bardzo pięknych lat. Myślę, że na dzisiejszym koncercie było widać, że chcemy jeszcze wiele od życia, bardzo się cieszymy, że publiczność nam zaufała po raz kolejny z piosenką „Swoje szczęście znam”, a teraz dostałem informacje, że podoba się piosenka „Zostań ze mną”.
Kiedy zespól żegna się ze swoimi fanami wydają właśnie płytę The Best Of. Czy to jest wasze pożegnanie?
- Nie, my się nie żegnamy z publicznością. Bardziej chodziło nam o podsumowanie tych 10-ciu lat, ponieważ Feel funkcjonuje na bardzo wysokich obrotach i te dziesięć lat to takie funkcjonowanie śmiało mogę powiedzieć na „wariata”. My mieliśmy trasę przez 5 lat na zasadzie dwa tygodnie w trasie, dwa dni w domu. Śmiało mogę powiedzieć, że znamy każde miejsce w Polsce i znamy każdy hotel. Podsumowując znamy Polskę na wylot.
Czy chcesz powiedzieć, że powoli się wypalacie?
- Wręcz przeciwnie. My odczuwamy chęć grania, po takich chudszych latach 2012, 2013, 2014 my znowu nagraliśmy piosenkę, którą pokochała cała Polska i zawsze będziemy dłużnikami publiczności i zawsze będziemy zwracać się do naszej publiczności z szacunkiem tak jak dziś na Gali Sportu, bo zawdzięczamy Wam to, że możemy grać dla, a Wy chcecie nas słuchać.
Czyli jeszcze pogracie... To kiedy jest ten moment, że masz już dość tego życia na walizkach, mieszkania w hotelach. Nie mówiłeś sobie nigdy „Kupicha jesteś inżynierem z wykształcenia, czas na spokojne życie na miejscu”?
- Nie wiem czy bym podołał w takiej normalnej pracy, ale mogę Ciebie jak i czytelników zapewnić, że apetyt na granie mamy. My jesteśmy takim cierpliwym zespołem. Zawsze po takich mega tłustych latach musi przyjść czas na chude. Gdyby każdy kto czyta teraz ten wywiad odniósł to do własnego życia to by wiedział o czym mówię. W życiu muszą być sinusoidy, tak nie jest, że zawsze jesteśmy uśmiechnięci na bani szczęścia. Życie niesie ze sobą pewne wzloty i upadki, dokładnie tak samo jest w zespole, trzeba dużo cierpliwości aby nie załamać się w dzisiejszych czasach.
To co ciebie nakręca?
- Ja naprawdę kocham muzykę, uwielbiam scenę, taką prezentację siebie i to właśnie dodaje mi skrzydeł. Ja po dobrym koncercie czuje się spełnioną osobą wtedy zaczynam marzyć, zaczynam planować, jest mi dobrze w życiu.
Gdybyś mógł cofnąć czas tak jak w filmie Juliusza Machulskiego „Koń Trojański” - bohaterka ponownie budzi się w latach, które już przeżyła czyli dostaje od losu prezent, ma szanse coś zmienić. Co Ty być zmienił?
- To jest takie pytanie gdzie pojawia się tyle znaków zapytania, że najlepsze co możesz zrobić to brać życie takim jakim jest. Czyli jesteś tu i teraz, jesteś dzisiaj. Czujemy się dobrze, robiąc ten wywiad późno wieczorem więc prawdopodobnie możemy planować jutrzejszy dzień i nie powinno się nic strasznego wydarzyć. Chyba nie możemy planować kilku lat naprzód, zawsze mnie śmieszyły takie pytania na rozmowach kwalifikacyjnych - „jak widzisz siebie za 5 – 10 lat” - moim zdanie to jest nierozsądne. Trzeba życie brać takim jakim jest i niczego nie zmieniać.
Nie jest tak że show-biznes przytłacza, że masz już dość?
- Miałem tak. Miałem tak w 2012/2013 roku byłem, po prostu zmęczony, naturalnie zmęczony koncertami, wywiadami byłem zmęczony tym wszystkim. Gdzie się nie pojawiłem czy to w galerii handlowej czy w zwykłem sklepie spokojnie nie mogłem zrobić zakupów. Nie mogłem spokojnie wejść do sklepu bez zaczepek.
Czyli nie byłeś przygotowany na bycie gwiazdą?
- Na samym początku nie. Człowiek nie jest na takie życie przygotowany, myślę że nikt nie jest na to przygotowany. To było za szybko i za dużo się działo.
Bardzo chronisz swoją prywatność, tak na prawdę głośno o Twoim życiu zrobiło się kiedy odeszła od Ciebie żona?
- Tak, kiedy był rozwód.
Teraz ponownie jest cisza. Bardzo chronisz swoje dzieci, Twoją teraźniejszą partnerkę.
- Już wypstrykałem się z tego wszystkiego. Kiedyś bawiłem się w okładki, teraz są młodsi, piękniejsi - niech idą na okładki. Teraz zależy mi na pisaniu muzyki, na tym aby był święty spokoj, bo nie fajnie czyta się hejta o sobie a z drugiej strony żyję w bardzo dobrej korelacji jeśli chodzi o przeszłość i teraźniejszość. Bardzo dbam o to aby moja trójka miała co tylko sobie zamarzą - mam to w genach. Natomiast jeśli chodzi i moje teraźniejsze życie. Chronię prywatności, bo osoba z którą jestem jest prawniczką, ma na imię Ewelina. Ten cały cukier, który wokół show-biznesu jest, jej w tym zawodzie nie jest potrzebny. Ona musi być osobą wiarygodną, bo taki zawód wykonuje. Tak ustaliliśmy i się tego trzymamy.
Udaje się Tobie nie przynosić do domu pracy?
- Już tak. Już w ogóle nie przynoszę do domu roboty, wiem na czym stoję. Był tak czas, że po trasie nadal nią żyłem w domu. Teraz już tego nie robię.
A gdzie się Tobie najlepiej pisze? W spokoju w domu czy wtedy kiedy jesteś naładowany emocjami?
- Jak mam emocje po koncercie tak jak teraz, to już niczego nie napiszę. Ale kiedy jadę na koncert to piszę, o właśnie tak powstała piosenka „Ja swoje szczęście znam”. Wiesz strasznie mnie kręci, że ze starszym synem jesteśmy non stop na sms. To jest dla mnie mega czad, strasznie mnie to kręci, że tak mogę sobie z nim popisać, że dla niego jestem taki naturalny. Piszesz tak jak z najlepszym kumplem.
Poczekaj ja mam w domu piętnastolatkę..
- No piętnaście to jeszcze nie wiem, to taka full kumulacja, no ale jeszcze trochę dziecko. To jeszcze cztery lata przede mną. Myślę, że piętnastce trzeba przytakiwać, bo jak im będziemy nakładać do głowy może ich rozsadzić (śmiech). Trzeba dzieci podpatrywać, mój ojciec tak robił, można powiedzieć podglądał nas. Mówił tak otwartym językiem o wszystkim co jest dobre a co złe, o narkotykach dosłownie o wszystkim. Aby przestrzec swoich synów przed narkotykami opowiedziałem historie dziecka moich znajomych jak trafił na odwyk i jakie to jest zło.
Rozwód dla Twoich wówczas małych synów, musiał być wielkim przeżyciem.
- Tak jak mówisz wtedy były małe więc tak strasznie tego nie przeżyły, gorzej jest z tym starszymi widzę to u moich znajomych kiedy ich dzieci będące już nastolatkami muszą przeżyć zmianę czyli rozwód rodziców. Na to człowiek nigdy nie jest gotowy, nie chce tu prawić mądrości, ale jeśli ludzie już wiedzą i nic nie działa to trzeba zakończyć związek, nie można patrzeć pod kątem dzieci. Wtedy moim zdaniem jest czysty klimat, nie ma zatargów, właśnie tak się odbyło u mnie. Nie było grama zatargu.
Czyli Twoi synowie zaakceptowali małą Jagódkę?
- Jasne. Od samego początku były gry, a zabawy to są takie, jak widzę mała Jagódka która chce skakać z wersalki i nawet ten 11-latek skacze za nią.
Będąc trzy dni w Legnicy choć trochę ją poznałeś?
- Pokręciłem się trochę po hotelu, jest tu bardzo fajny Iris Pub, mają bardzo dobre piwko. Natomiast zdecydowanie mamy już takie podejście, że robotę musimy zrobić dobrze. Czy jesteśmy w szkole muzycznej czy w Empiku podpisujemy płyty, jeśli gramy koncert - robotę musisz zrobić dobrze.
Chyba każda wasza nowa piosenka to gotowy przebój.
- Każda nasza piosenka jest na pewno rozpoznawalna, staramy się aby miała dobrą linię melodyczną to jest w końcu POP, ale tak żeby była hitem to dopiero „Swoje szczęście znam” gdzieś znalazła swoje miejsce w muzycznym kanonie.
Ja uwielbiam „W ciemną noc”...
- No to widzisz „W ciemną noc” to jest piosenka świetnie zaaranżowana, bardzo dobrze zrobiona, jesteśmy dumni z tej piosenki a podobnie jak jesteśmy za granicą gramy koncerty w Stanach lub gdzieś w Europie dla Polonii to gramy piosenkę „Mój dom” i przy tej piosence naprawdę ludzie płaczą. Osoby, które setki kilometrów od Polski założyły rodziny, ale sercem są nadal w Polsce strasznie tęsknią. I jak gramy piosenkę „Mój dom” gdzie na końcu jest „...musisz uciec i co dalej i co dalej...” to wtedy widzimy osoby, które płaczą.
A dla kogo napisałeś w „Odpowiedzi na mój list”?
- Oj to taka wypadkowa młodości. Ja bardzo dużo pisałem na studiach, to jest taki zlepek tylko przenośni, ale jest to przenośnia która niekoniecznie ma odzwierciedlenie z rzeczywistości tylko wiadomo jak w czasie studiów latało się po akademikach to różne życzy się zdarzały. Śmiało mogę to zostawić troszeczkę niedomówione, bo każdy z nas jak dojrzewał do gdzieś gonił jeden krok do przodu, jeden do tyłu. Wiemy o co chodzi. „.. że po tamtej nocy mam jeszcze sny..” wiesz to nie musi być ten moment gdzie dzieją się te słowa z piosenki, ale przenosisz to na jakąś podświadomości i coś tam napiszesz.
Bardzo dziękuje za wywiad z mam nadzieję, że jeszcze zobaczymy się w Legnicy.
- I ja bardzo dziękuje. Do zobaczenia.