Debiut z przypadku. Rano jeszcze spał w Zielonej Górze...
LEGNICA. W trybie awaryjnym, w meczu Miedzi Legnica z Pogonią Siedlce, zadebiutował Igor Maliszewski. Trzy dni przed 17-urodzinami dostał szansę gry na pierwszoligowym boisku, choć nic wcześniej na to nie wskazywało.
Chronologia wydarzeń do debiutu i okoliczności w jakich do niego doszło to bardzo ciekawa historia. 2 listopada, w sobotę, rezerwy Miedzi Legnica grały z odpowiednikiem ze Śląska Wrocław. W tym pojedynku tylko 7 minut zagrał Igor Maliszewski i to miało znaczny wpływ na to, co wydarzyło się później.
Noc z 2 na 3 listopada. Pomocnik Miedzi Iwo Kaczmarski ma problemy zdrowotne, złapał wirusa. Wcześnie rano sztab szkoleniowy otrzymuje informacje, że Kaczmarski źle się czuje, zachorował. Podjęto próby by spróbować go przywrócić do zdrowia, ale w międzyczasie szybka analiza, kogo powołać na mecz, a kluczem jest tu… wiek. Kaczmarski bowiem, podobnie jak Wiktor Bogacz to zawodnicy ze statusem młodzieżowca, a wymogi rozgrywek są jasne - jeden z młodzieżowców powinien grać.
Trener Ireneusz Mamrot przegląda kadrę, kto może zagrać. Z tych piłkarzy, których miał od czasu do czasu do dyspozycji na treningach pierwszej drużyny nie wszyscy mogą się pojawić na meczu z Pogonią, bo zagrali już dość sporą liczbę minut dzień wcześniej. Wybór padł na Maliszewskiego.
O godz. 8.30 Maliszewski będąc w rodzinnym domu w Zielonej Górze dostał telefon z klubu, że ma przyjeżdżać do Legnicy na mecz pierwszej drużyny. Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 12.00.
- Może to lepiej, że tak z marszu wyszło, bo nie stresowałem się przed wejściem, tylko się ekscytowałem - mówi Maliszewski.
- Wcześnie rano dostaliśmy informację, że Iwo ma problem, złapał jakiegoś wirusa. Próbowaliśmy go postawić jeszcze na nogi, ale nie było szans. Igor z nami trenował, nie cały czas, ale był taki okres. Pewnie to było przeżycie dla chłopaka, bo nie sądził, że zagra - wyjaśnia trener Mamrot.
To, że było to iście ekspresowe tempo świadczy też aspekt techniczny. Zgłoszenie piłkarza do rozgrywek I ligi i przygotowanie koszulki dla zawodnika z numerem 2. Co ciekawe, bez nazwiska. Po prostu nie było czasu by trykot z jego nazwiskiem zrobić… Numeru nie było z kolei na spodenkach.
Maliszewski na murawie pojawił się w 42. minucie w miejsce kontuzjowanego Wiktora Bogacza.
Gdyby mecz rezerw Miedzi odbył się po spotkaniu pierwszej drużyny to możliwe, że debiutu Maliszewskiego by nie było a prawdopodobnie w kadrze pojawiłoby się więcej młodzieżowców.
- Na pewno zrobilibyśmy jeszcze inny ruch, gdyby mecz rezerw był na przykład dzisiaj. To nie temat na teraz, ale na pewno to ważna rzecz, by rezerwy po nas grały, bo wtedy można jeszcze cokolwiek zrobić. Rezerwy grały z liderem dzień wcześniej i też nie chciałem ich osłabiać, ale fakt, że nie wiedziałem jeszcze jak wygląda sytuacja z Iwo. W drużynach pierwszej, rezerwach czy akademii jest jednak dobra współpraca i staramy się zarządzać tak, żeby jak piłkarze nie grali tutaj, to żeby zagrali tam - kończy Mamrot.
Kaczmarskiemu i Bogaczowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, a urodzinowy prezent dla Maliszewskiego to pewnie wspaniała niespodzianka. Jak widać, piłkarze mogą spodziewać się powołania w każdym momencie, bo życie pisze nieoczekiwane scenariusze.