Zagłębie w czołówce ligi a frekwencja spada na łeb i szyję...
LUBIN. Drugi raz z rzędu piłkarze Zagłębia Lubin finiszują w mistrzowskiej "8", a mimo to frekwencja na stadionie spada na łeb i szyję. Kończący się sezon pod względem frekwencji w ekstraklasie Zagłębie skończy na podium. Podium najmniej licznej widowni w ekstraklasie. Szefowie KGHM "Polska Miedź" są mocno poddenerwowani taką sytuacją i zechcą z pewnością od prezesa Zagłębia dowiedzieć się "skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle".
Liczby nie kłamią. 18 domowych spotkań Zagłębia w ekstraklasie obejrzało zaledwie 87 659 kibiców mimo stosowania akcji rozdawania biletów po 1 złotówce. Średnia widzów to tylko 4869. Koszmar biorąc pod uwagę pojemność stadionu i łatwość dostania się na obiekt. Boleć musi fakt iż beniaminek ekstraklasy i najprawdopodobniej spadkowicz z najwyższej klasy rozgrywkowej - MIEDŹ Legnica zgromadziła na swoim stadionie - chociaż na finiszu legniczanie walczyli o utrzymanie - 94 250 widzów! Średnia 4960 jak na stadion o pojemności maksymalnej 6000 i przy przedziwnych obostrzeniach policyjno-PZPNowskich (strefy buforowe itp), przy fatalnym położeniu i wiążącymi się z tym problemami dojazdu i parkowania samochodów jak na dziewiczy sezon więcej niż przyzwoita...
W tej mało chwalebnej klasyfikacji najsłabszej frekwencji nikt nie jest w stanie pokonać innego beniaminka- Zagłębia Sosnowiec. 18 domowych spotkań było magnesem dla zaledwie 57 712 widzów. Średnia 3206 skłania do zadania pytania o sens funkcjonowania zawodowego futbolu w mieście nad Brynicą.
"Wicemistrzem" najprawdopodobniej zostanie Wisła Płock. Piszemy najprawdopodobniej, bo płoczcan czeka jeszcze ostatni mecz sezonu właśnie z Sosnowcem. Ale po 17 meczach Wisła z Płocka zgromadziła na swoim stadionie 71 493 widzów co daje średnią 4205.
Niezbyt ciekawie w tym zestawieniu prezentuje się najprawdopodobniej nowy Mistrz Polski - PIAST Gliwice. Gliwiczan co prawda czeka jeszcze mecz sezonu, który ma im postawić pieczęć na mistrzowskiej koronie i podobno ma paść rekord frekwencji. Póki co dotychczasowe mecze Piasta były magnesem dla 84 690 widzów (średnia 4705), ale dzięki frekwencji na ostatnim meczu Piast przeskoczy Zagłębie Lubin w mało chlubnej klasyfikacji.
Czyli koniec sezonu i widownie w Sosnowcu, Płocku i LUBINIE na szarym końcu.
W kończącym się sezonie frekwencja na stadionie w Lubinie ANI RAZU nie przekroczyła 10 000 ludzi. Jedynie derbowy pojedynek z Miedzią (9790) i mecz z Lechem Poznań( 9102) przyciągnęły kibiców w większej liczbie.... W przypadku Zagłębia musi zastanawiać jeszcze jedna rzecz. Za kadencji poprzedniego prezesa i z działem promocji, marketingu w innym składzie osobowym, Miedziowi nawet w sezonie 2016/17, czyli sezonie, w którym walczyli o utrzymanie w ekstraklasie (9. miejsce na mecie sezonu) mieli lepszą frekwencję niż obecnie. We wspomnianym sezonie 19 meczów w Lubinie obejrzało 119 801 kibiców co dało przyzwoitą średnią 6305 ludzi na mecz.
Sterników Zagłębia- zarówno prezesa Mateusza Dróżdża, jak Radę Nadzorczą sportowej spółki czeka nie tylko wytężona praca nad budową nowego zespołu na nowy sezon, ale także pochylenie się nad kwestiami promocji, marketingu itp. Złośliwi twierdzą iż obecnie w Zagłębiu mamy do czynienia z promocja osób a nie klubu czy ligowych meczów, ale złośliwi mają prawo do wystawiania takich "laurek". Nie wierzymy też w spiskowe teorie "kaca po Morągu", bo nie takie firmy zaliczały blamaż w Pucharze Polski a w lidze frekwencja była okay.
Na pewno w dyskusji nad frekwencją na stadionie w Lubinie trzeba uwzględnić obecność Miedzi w ekstraklasie. Sporo ludzi z Jawora, Złotoryi, Świerzawy zamiast jeździć na ekstraklasę do Lubina wolała po prostu jechać do Legnicy. Do tego dochodziła kwestia unowocześnienia stadionu w Lubinie. Niby prozaiczna sprawa płacenia za przysłowiową "kiełbasę z bułką". Problemem w Lubinie okazywało się być zainstalowanie czytników kart płatniczych a czasy są takie iż nie każdy nosi gotówkę w portfelu. Inna sprawa już typowo marketingowa: w Zagłębiu pod względem walki o kibica kompletnie odpuszczono tzw. teren. Nawet "krecikowe wizyty" w Polkowicach odległych o rzut kamieniem odbywały się w kompletnej konspiracji przy zerowym zainteresowaniu. Ot tak, po prostu aby odhaczyć event i móc się wykazać przed prezesem, że jednak coś się robi... Marketing w Zagłębiu to wydawanie klubowej gazetki i puszczanie po mieście lawet z bilbordami meczowymi. Sęk w tym, że w Lubinie ci co interesują się piką o tych meczach i tak wiedzą. I tak można byłoby mnożyć i mnożyć...
Sezonu się nie cofnie. Mimo wszystko, obecność w mistrzowskiej grupie jest powodem do radości. Ale miejsce na szarym końcu pod względem frekwencji jest powodem do wstydu. Tylko czy obecnie Zagłębie stać na wyciągnięcie wniosków z tej wizerunkowej porażki? Oby za rok nie było jeszcze gorzej...